8 kwietnia na stadionie im. Floriana Krygiera w Szczecinie odbył się mecz 28 kolejki Lotto Ekstraklasy pomiędzy Pogonią Szczecin a Arką Gdynia. Dziwny przypadek – parę dni temu beniaminek odnosi jeden z największych sukcesów w historii klubu, meldując się w finale Pucharu Polski, a wokół zespołu humory raczej kiepskie. W normalnych warunkach wszyscy z uśmiechem wpatrywaliby się w kalendarz i datę drugiego maja, natomiast w Arce częściej padały pytania o przyszłość Grzegorza Nicińskiego. No cóż, po takim meczu, nic innego jak zwolnienie trenera nie powinno mieć miejsca. 

Jeśli należycie państwo do tej grupy widzów Ekstraklasy, której zdarza się opuszczać początki meczów przez założenie, że dzieje się wtedy niewiele to piłkarze Pogoni i Arki pokazali, że mecze powinno oglądać się od początku. Wszyscy spóźnialscy stracili otwarcie, które nieczęsto widzimy w tej lidze. Najpierw Spas Delew posłał idealną piłkę na głowę Adama Frączczaka, później Marcin Warcholak w podobny sposób obsłużył Przemysława Trytko. 3 minuty, 2 gole, błyskawiczna wymiana ciosów. Nawet jeśli obaj strzelcy mieli tyle czasu i miejsca, że przed zdobyciem gola zdążyliby rozbić namiot w polu karnym, to w tym przypadku jakoś wolimy chwalić za jakość dośrodkowań i wykończenia, niż ganić za krycie na radar.

Najlepsze było jednak to, że limit udanych akcji na spotkanie nie został w tej 3. minucie wyczerpany. Umówmy się – raczej nikt by się specjalnie nie zdziwił, gdyby właśnie tak było. Biorąc pod uwagę formę obu drużyn w ostatnich tygodniach, pierwsza połowa wyglądała jakieś trzy razy lepiej niż można się było spodziewać. Z jednej strony świetną okazję do zdobycia bramki miał Dariusz Formella, z drugiej – bardzo blisko debiutanckiego gola w lidze był Marcin Listkowski, ale Krzysztof Sobieraj piłkę zmierzającą do bramki szczęśliwie wybił na rzut rożny. Szczęśliwie, bo przez moment wydawało się, że może trafić idealnie w okienko własnej bramki. Tempo dobre, a na dokładkę zobaczyliśmy bardzo ciekawą akcję Delewa – rajd na poziomie mniej więcej Leo Messiego, ale wykończenie jak u napastnika z okręgówki.

Bułgar miał to szczęście, że w drugiej połowie defensywa Arki była już dokładnie tą samą obroną, która w każdym z ostatnich meczów rozwijała czerwony dywan przed przeciwnikami. To znaczy nie personalnie, spójrzmy na to, jak wyglądała obrona Arki w ostatnich meczach:

Na Lecha: Zbozień – Marcjanik – Sobieraj – Marciniak.

Na Piasta: Zbozień – Marcjanik – Stolc – Warcholak.

Na Górnik: Socha – Sołdecki – Sobieraj – Marciniak.

Na Wigry: Zbozień – Marcjanik – Stolc – Warcholak.

Na Pogoń: Socha – Marcjanik – Sobieraj – Warcholak.

Grzegorz Niciński rotował jak szalony, ale od samego mieszania ta herbata zdecydowanie nie staje się słodsza. Wręcz przeciwnie. Cztery stracone bramki z Lechem, trzy – z Piastem, cztery – z Górnikiem, cztery – z Wigrami, a dziś Pogoń strzeliła aż pięć. Po ośmiu meczach bez zwycięstwa lepszego przełamania Portowcy nie mogli sobie chyba wymarzyć.

Nie byłoby go na pewno bez jednego człowieka. Wywołany już do tablicy Spas Delew zagrał dziś dokładnie tak, jakby miał na sobie trykot reprezentacji, a jego rywalem była kadra Holandii. Tylko jeden gol padł bez jego udziału, w pozostałych sytuacjach był kluczowy. Do asysty przy golu Frączczaka, dorzucił bramkę po dośrodkowaniu Ricardo Nunesa, ostatnie podanie przy trafieniu Cornela Rapy, a także to jego akcję na gola samobójczego zamienił Michał Marcjanik.

Smutne dla Arki fakty są takie – Lech Poznań, rywal w finale Pucharu Polski, w całym sezonie ligowym stracił dokładnie tyle bramek, co drużyna Arki w ostatnich pięciu spotkaniach. Szkoda gadać.

10 kwietnia Grzegorza Nicińskiego zastąpił znany z twardego charakteru Leszek Ojrzyński. Miejmy nadzieję, że nowy trener jakoś te klocki poukłada.  

Galeria zdjęć z meczu, Foto: arka.gdynia.pl, Wojciech Szymański

 

LOTTO Ekstraklasa, 28 kolejka: 

Pogoń Szczecin – Arka Gdynia 5:1 (1:1)

 

1:0 Frączczak 2′,

1:1 Trytko 3′,

2:1 Frączczak 53′,

3:1 Delev 60′,

4:1 Rapa 64′,

5:1 Marcjanik 90+1′(samobramka)

 

Pogoń: Słowik – Niepsuj, Rapa, Fojut, Nunes (83′ Matynia), Matras, Drygas (46′ Dawid Kort), Delev, Listkowski, Gyurcso (88′ Kitano), Frączczak.

Trener: Kazimierz Moskal.

 

Arka: Jałocha – Socha, Marcjanik, Sobieraj, Warcholak, Formella (64′ Zarandia), Marciniak (64′ Barisić), Hofbauer, Bożok (88′ Stolc), Szwoch, Trytko.

Trener: Grzegorz Niciński.

 

Żółte kartki: Listkowski, Drygas (Pogoń) – Hofbauer, Szwoch (Arka).

 

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

 

 

——————————————————–

Na podstawie transmisji TV: Aleksander PISAREK,

Foto: www.arka.gdynia.pl

By kkorpas

3 thoughts on “Arka coraz bliżej dna”
  1. … [Trackback]

    […] Here you can find 39220 additional Info on that Topic: sportowagdynia.eu/index.php/2017/04/08/arka-coraz-blizej-dna/ […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *