Po „czarnej sobocie” gdyńskie drużyny kontynuowały w niedzielę „czarny weekend”. Trzynasta kolejka okazała się wyjątkowo pechowa dla Arki i zarazem szczęśliwa dla gospodarzy niedzielnego meczu – piłkarzy ŁKS. Arka zagrała w Łodzi naprawdę dobry mecz, stworzyła sporo sytuacji do zdobycia bramki, przez ponad kwadrans grała w liczebnej przewadze, ale wraca do domu z pustym kontem. Gola strzelili natomiast jeszcze przed przerwą gospodarze i to do nich trafił komplet punktów.

Do gry od pierwszej minuty awizowany był Adam Deja, ale w czasie rozgrzewki okazało się, że występ tego zawodnika byłby zbyt dużym ryzykiem i w ostatniej chwili zastąpił go Michał Bednarski. Ta korekta nie zmieniła ustawienia żółto-niebieskich, którzy tego dnia zagrali dwoma defensywnymi pomocnikami w środkowej strefie. 

Już w trzeciej minucie Arkowcy mieli wymarzoną okazję do zdobycia bramki. Hubert Adamczyk obsłużył podaniem Artura Siemaszko, który wychodził na sytuację sam na sam z Markiem Koziołem, ale w ostatniej chwili Maciej Dąbrowski ofiarną interwencją uniemożliwił piłkarzowi gości oddanie strzału. Kilka chwil później swojej okazji nie wykorzystał Martin Dobrotka, który uderzył głową po zagraniu z rzutu rożnego Olafa Kobackiego. Piłka po strzale słowackiego obrońcy minimalnie minęła światło bramki. 

Kobacki popisał się kapitalną akcją w 15. minucie. Po ograniu rywala przy linii bocznej posłał mocne dośrodkowanie w pole karne, a tam do strzału głową doszedł Siemaszko, lecz piłka posłana została obok lewego słupka. W odpowiedzi prostopadłą piłkę w pole karne posłał Antonio Dominguez, a adresat tego zagrania Maciej Radaszkiewicz uderzył po nodze Michała Marcjanika w boczną siatkę. Była to dopiero pierwsza groźniejsza sytuacja w tym meczu stworzona przez gospodarzy. 

W 18. minucie stały fragment spod linii bocznej wykonał Bednarski. Posłał piłkę w pole karne, gdzie walczył w powietrzu Siemaszko, lecz futbolówka spadła pod nogi Marcjanika. Kapitan Arki nieczysto uderzył piłkę, ta trafiła jeszcze do Dobrotki, ale i także drugi obrońca Arki nie dał rady czysto trafić i zaskoczyć Kozioła. W 25. minucie kolejną świetną sytuację miał Siemaszko, który znów wyszedł sam na bramkarza ŁKS-u. Był napierany przez obrońcę, ale mimo to nie zdecydował się na podanie do pokazującego się z prawej strony Kobackiego, lecz próbował zwodem minąć Kozioła, a ten ostatecznie nie dał się zaskoczyć. 

Arkowcy swoich szans nie wykorzystali, za to wykorzystali swoją gospodarze. W 35 minucie Radaszkiewicz przyjął piłkę na 16. metrze, zszedł z piłką do środka, Marcjanik z Dobrotką nie zdołali powstrzymać napastnika z Łodzi przed oddaniem strzału, a posłana po ziemi piłka wpadła do bramki. Trzy minuty później analiza VAR pokazała, że Dobrotka w polu karnym sfaulował Pirulo i sędzia podykotował rzut karny. Do piłki na jedenastym metrze podszedł Dominguez i… trafił w słupek. 

W 43. minucie Kobacki idealnie zacentrował z rzutu wolnego. Piłka dotarła do niepokrytego w polu bramkowym Siemaszki, ale jego strzał głową przeszedł ponad poprzeczką. Kilka chwil później sędzia Sebastian Jarzębak zaprosił obie drużyny na przerwę. A zatem po pierwszej połowie mieliśmy prowadzenie gospodarzy, którzy byli konkretniejsi od Arki, a ich prowadzenie mogło być bardziej okazałe, gdyby Dominguez wykorzystał rzut karny.

Gdynianie mogli mówić za to o sporym pechu, bo ilość dogodnych sytuacji powinna przynieść im co najmniej 2-3 bramki, a zamiast tego w drugiej połowie trzeba było odrabiać straty. W 55. minucie powinno być 1:1. Adamczyk zagrał do Fabiana Hiszpańskiego, który z Maciejem Rosołkiem wyszli na jednego obrońcę. Hiszpański odegrał do Rosołka, a ten mając przed sobą już tylko Kozioła uderzył ponad poprzeczką. Dwie minuty później VAR analizował sytuację w polu karnym gospodarzy, w której Dąbrowski przestawił sobie Siemaszkę. O ile faul obrońcy był ewidentny, to Artur był na pozycji spalonej i o jedenastce nie mogło być mowy. 

W 64. minucie przy strzale w polu karnym zablokowany był Rosołek. Z tej sytuacji mieliśmy rzut rożny, który sfinalizował strzałem zza pola karnego Kobacki. Gdy w 74 minucie Dąbrowski otrzymał drugą żółtą kartkę w tym meczu i ŁKS musiał grać w osłabieniu, wydawało się że bramka wyrównująca dla gdynian jest tylko kwestią czasu. Doskonała okazja nadarzyła się w 81. minucie, gdy najpierw strzał Kobackiego odbił Kozioł, a chwilę później z 14 metrów Mateusz Stępień trafił tylko w poprzeczkę. 

Arkowcy zamknęli gospodarzy we własnym polu karnym, ale bramka wciąż nie padała. W 86 minucie piłka zacentrowana z rzutu rożnego przez Kobackiego dotarła do głowy Marcjanika, ale później minęła światło bramki. Po kolejnych dwóch minutach znów korner wykonał Kobacki, w polu karnym powstało zamieszanie, ale strzału na bramkę się nie doczekaliśmy. Po kolejnym rzucie rożnym główkował Karol Czubak, ale i tym razem piłka nie znalazła drogi do siatki gospodarzy.

W końcówce meczu pomocy lekarskiej wymagał Kozioł, wyddawałosię nawet, że ŁKS zakończy ten mecz w dziewiątkę, ponieważ wcześniej trener wykorzystał limit zmian. Udało się jednak łódzkim medykom doprowadzić swojego bramkarza do stanu „używalności” i sprawić, że mógł dokończyć spotkanie. 

Na szczęście dla miejscowych, bo w doliczonym czasie gry Kozioł obronił strzał z ostrego kąta Adamczyka, a kilka sekund później podanie Kobackiego nie dotarło do osamotnionego na 11 metrze Dobrotki. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Czubak nie trafił głową w bramkę, oddając strzał z sześciu metrów po precyzyjnym dograniu Adamczyka.

Tego dnia okazji do zdobycia bramki było bez liku, arkowcy oddali łącznie 15 strzałów na bramkę, w tym 5 celnych (gospodarze ledwie 5/2), wykonali 9 rzutów rożnych (przy tylko 3 ŁKS-u) ale szczęście tego dnia stało murem przy łodzianach i w tej najważniejszej statystyce to oni wygrali 1:0 i zgarnęli jakże ważny komplet punktów, a żółto-niebiescy niestety wciąż mają co odrabiać…

Galeria zdjęć, Foto: arka.gdynia.pl, Wojciech Szymański

Fortuna 1 liga, kolejka 13: 

ŁKS Łódź – Arka Gdynia 1:0 (1:0)

1:0 Radaszkiewcz 35′

ŁKS: Kozioł – Bąkowicz (86′ Ibe-Torti), Dąbrowski, Koprowski, Klimczak, Rozwandowicz, Dominguez (76′ Monsalve), Rygaard (71′ Tosik), Pirulo, Radaszkiewicz (86′ Szeliga), Wolski (46′ Ricardinho).

Trener: Kibu Vicuna

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Dobrotka, Bednarski (63′ da Silva), Milewski, Kobacki, Adamczyk, Hiszpański (74′ Stępień), Siemaszko (63′ Czubak), Rosołek.

Trener: Dariusz Marzec

Żółta kartka: Dąbrowski 2x, Pirulo, Kozioł, Monsalve (ŁKS) – Milewski, Bednarski, Czubak (Arka).

Czerwona kartka: Maciej Dąbrowski (74′ druga żółta).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 4974.


Źródło i foto: arka.gdynia.pl

Tekst: Arkadiusz Skubek

Foto: Wojciech Szymański

3 thoughts on “Pechowa „trzynastka”. „Czarnego weekendu” ciąg dalszy!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *