Po ponad miesiącu rozłąki z Ekstraklasą nadszedł 10 dzień lutego. Dzień, w którym Gdynia świętuje swoje urodziny. Terminarz polskiej ligi przewidział w tę niedzielę mecz Arki, która powinna, wypoczęta po obozie w Turcji, potężnie utrudnić życie ekipie gości i zawalczyć o pełną pulę punktów. Niestety gdynianie mieli na stadionie dwóch rywali – Koronę w niezłej formie i murawę w stanie fatalnym. 

Przez pierwsze pół godziny meczu gospodarze wyglądali, jakby całkowicie zapomnieli o warunkach panujących na własnym boisku, a myślami byli gdzieś w Turcji. Widowisko nie było zbyt interesujące do momentu zdobycia bramki przez gości po rzucie rożnym. Uśpioną czujność defensorów Arki wykorzystał Felicio Brown Forbes pakując piłkę do siatki. Momentalnie nastąpiło przebudzenie żółto-niebieskich, którzy stworzyli sobie parę sytuacji. Niestety dla gospodarzy trzeba je było również wykorzystać. Dwa strzały Luki Zarandii i Macieja Jankowskiego musiały przyspieszyć bicie serca żółto-czerwonych. Wbrew kilkunastominutowej dominacji Arki „scyzoryki” zdołały jakimś cudem podwyższyć prowadzenie tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania. Według sędziego debiutujący w meczu ekstraklasowym w Arce Maksymilian Banaszewski sfaulował Olivera Petraka i arbiter wskazał na wapno. Adnan Kovacevic uderzył w lewą stronę bramki Pavelsa Steinborsa. Łotysz wyczuł zamiary zawodnika Korony, lecz nie zdołał zatrzymać jego uderzenia.

Po przerwie żółto-niebiescy dalej naciskali. W 66 minucie na murawę wbiegł Rafał Siemaszko, by 8 minut później zdobyć gola kontaktowego po świetnej asyście Adama Dei. Pozostałe kilkanaście minut nie wystarczyły jednak do wyrównania wyniku. Gdynianom uprzykrzała życie zwłaszcza gra na czas gości, typowa dla tego typu boiskowych sytuacji. Arbiter stracił kontrolę nad meczem i ostatni fragment meczu zamienił się w nieprzyjemną do oglądania papkę. 

Po jakimś czasie od ostatniego gwizdka i ostudzeniu emocji ciśnie się na usta pytanie – dlaczego Rafał Siemaszko nie wystąpił w wyjściowym składzie? Jego 4 gole z gier kontrolnych w Turcji wskazują na wysoką formę, a w przeszłości zdobywał trafienia dla Arki w bardzo nieoczekiwanych momentach. Może warto stawiać na niego częściej? W trakcie tego sezonu popularny „Siema” tylko raz rozegrał pełne spotkanie, w październikowym meczu Pucharu Polski z Huraganem Morąg… Maksymilian Banaszewski nie zaliczył udanego debiutu, paroma akcjami indywidualnymi zabłysnął Luka Zarandia. Żółto-niebiescy się starali, lecz nic nie wychodziło. Gdyby nie odrobina pecha, wynik mógłby być odwrotny. Trzeba jednak zakończyć gdybanie i skupić się na następnym spotkaniu, które może stanowić ostatni dzwonek do nadrobienia strat punktowych do górnej ósemki. Arkowcy stoczą na wyjeździe bój z walczącym o ekstraklasowy byt Zagłębiem Sosnowiec już w sobotni wieczór, o godzinie 18:00.

  

LOTTO Ekstraklasa, 21. kolejka: 

Arka Gdynia – Korona Kielce 1:2 (0:2)

 

0:1 Brown Forbes 28′,

0:2 Kovacević 45+2′ k.

1:2 Siemaszko 74′.

 

Arka: Steinbors – Zbozień, Marić, Helstrup, Marciniak, Deja, Nalepa (66′ Siemaszko), Zarandia, Janota, Banaszewski (66′ Aankour), Jankowski. 

 

Korona:  Miskiewicz – Rymaniak, Kovacević, Gardawski (43′ Kosakiewicz), Pućko, Petrak, Żubrowski, Gnjatić, Cebula (71′ Malarczyk), Brown Forbes (84′ Górski), Jukić

 

Żółte kartki: Zbozień, Janota, Deja (Arka) – Żubrowski (Korona)

 

Sędzia: Rafał Raczkowski (Warszawa)

 

Widzów: 6111

 

 

Ze Stadionu Miejskiego: Radosław KARWACKI-BASISTA

 

By kkorpas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *