Pierwsze 45 minut miało dość wyrównany przebieg. Goście najczęściej próbowali szczęścia strzałami zza pola karnego, natomiast piłkarze Ireneusza Mamrota starali się precyzyjnie dograć w pole karne. I właśnie w ten sposób Michał Marcjanik pokonał w 14 minucie bramkarza Korony. Arkowcy przypomnieli sobie o swojej silnej broni najczęściej wykorzystywanej za kadencji Leszka Ojrzyńskiego, czyli dalekiego wyrzutu z autu Adama Marciniaka. Kapitan posłał piłkę przed bramkę gości, a Marcjanik przystawił tylko nogę i było 1:0. I to w zasadzie wszystko, co arkowcy zaprezentowali w pierwszej połowie. W dalszych minutach grę zdominowali goście, którzy stworzyli kilka groźnych sytuacji pod bramką Daniela Kajzera.

Po przerwie gra żółto-niebieskich mocno się odmieniła. Bardziej aktywne były skrzydła, a w środku pola dzielił i rządził Juliusz Letniowski, który stwarzał kolegom znakomite okazje do podwyższenia prowadzenia. W 53 min. sam na sam z Igorem Koziołem znalazł się Artur Siemaszko, ale zamiast strzelić po ziemi w który bądź róg bramki, uderzył prosto w bramkarza Korony.

W 81 min. Kozioł dwukrotnie ratuje Koronę! Na dobra sprawę powinno być 2:0 dla Arki, ale najpierw Mazek w sytuacji sam na sam powtórzył „wyczyn” Siemaszki, a chwilę później golkiper z Kielc obroni strzał z 15 metrów Macieja Jankowskiego! 

„Koncert” niewykorzystanych szans Arki zakończył w 90+2 min. Rafał Wolsztyński, który zabrał się z piłką od 40 metra, minął bramkarza, ale przy strzale ostrego kąta posłał piłkę nie z tej strony słupka. 

Na swoje szczęście Arka w drugiej połowie utrzymała jednobramkową przewagę wypracowaną w pierwszej połowie po trafieniu Marcjanika. Przyczyniło się do tego kilka świetnych interwencji Kajzera, ale też zmarnowali zawodnicy trenera Mamrota kilka dogodnych okazji do poprawienia wyniku. Wciąż jednak wiele do życzenia pozostawia skuteczność. Z kielczanami niewykorzystane sytuacje się nie zemściły, ale w kolejnych meczach Arka może już nie mieć tyle szczęścia.

Powiedzieli po meczu:

Maciej Bartoszek (trener Korona): – Ciężko się odnieść do tego meczu… Straciliśmy bramkę w kuriozalnych okolicznościach i tak naprawdę była to jedyna sytuacja, w której Arka nam zagroziła w pierwszej połowie. Oczywiście, w drugiej połowie te sytuacje się przytrafiały, ale to dlatego, że dążyliśmy wszystkimi siłami i dużą ilością zawodników do tego, zdobyć bramkę, doprowadzić do remisu i odwrócić losy spotkania. Dlatego narażaliśmy się na kontry, ale były one kontrowersyjne, gdyż kilka spalonych zostało „puszczonych” przez sędziego bocznego. 

Ostatnio mam wrażenie, że na mecze 1. ligi sędziowie przyjeżdżają się uczyć, a oni powinni już prezentować jakiś poziom. 

Staraliśmy się zrobić wszystko, by przełożenie meczu nie zadziałało demotywująco na zawodników, ale prawda jest taka, że cała sytuacja z tym meczem to jeden wielki kabaret. Począwszy od polanej wczoraj wodą i zmrożonej płyty, po dzisiejszy poziom sędziowania.

Ireneusz Mamrot (trener Arka): Myślę, że zagraliśmy dzisiaj bardzo zdyscyplinowanie jako zespół. Pod względem taktycznym było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu, zwłaszcza jeśli chodzi o grę defensywną w pierwszej połowie. Trzeba przyznać, że w tej pierwszej części nie stworzyliśmy sobie sytuacji, bramkę zdobyliśmy po stałym fragmencie i wrzucie z autu. Dobrze jednak broniliśmy i przeciwnik też nie miał okazji bramkowych. W drugiej połowie, oprócz dobrej organizacji w obronie, poprawiliśmy też grę ofensywną i mieliśmy pięć bardzo dobrych sytuacji. Trzeba w nich zdobyć bramki, bo futbol jest okrutny i dziś mógł też taki być dla nas. Korona miała jedną 100% sytuację i mogło się to skończyć wynikiem remisowym. Ważną interwencją popisał się w końcówce Daniel Kajzer i  z tego się cieszymy. Jednak powinniśmy wykorzystać nasze sytuacje, zachować więcej spokoju i podjąć lepsze decyzje przy ich wykończeniu. 

Mateusz Młyński nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Dla mnie najważniejszy był teraz mecz z Koroną, nie mogłem przed nim myśleć już o spotkaniu z Radomiakiem, które mamy za 3 dni. Wystawiłem taki skład, bo chciałem coś zmienić, pobudzić zespół. Zawodnicy wrócili po kontuzjach, rywalizacja w składzie się zwiększyła. Było widać, że zawodnicy wchodzący z ławki też bardzo pomogli drużynie. Dzisiaj zagraliśmy w takim zestawieniu, a za 3 dni mogą być w nim zmiany. 

„Zwycięzców się nie sądzi” – tak można powiedzieć, gdy się gra bardzo słaby mecz, ale odnosi zwycięstwo. Natomiast w mojej ocenie druga połowa była naprawdę dobra w naszym wykonaniu, więc tego sformułowania bym nie użył. Zgodzę się z tym, że przysporzyliśmy sobie niepotrzebnego stresu i emocji, do czego odniosłem się już w pierwszej wypowiedzi. Już w 53 min. Artur Siemaszko miał sytuację sam na sam na 2:0. To jeszcze nie zamknęło by meczu, bo dużo minut zostało do końca, ale dałoby nam większy spokój. 

Im bliżej końca, tym przeciwnik bardziej się odkrywał i tych sytuacji było więcej. Maciej Jankowski był wyraźnie przytrzymywany, ale nie przewrócił się, utrzymał się przy piłce i oddał strzał, ale nie był on tak dobry, jak mógł być. Nie będę nigdy namawiał zawodników do symulowania, ale w tej sytuacji był faulowany. Były też inne sytuacje. Cieszy mnie to, ze je stworzyliśmy, bo Korona ostatnio dobrze punktowała, przeciwnicy nie mieli zbyt wielu okazji w meczach z nią. 

Teraz przed nami następne, trudne spotkanie. Mamy do niego tylko 3 dni. Radomiak teraz nie grał, bo jego mecz został przełożony. Musimy jak najszybciej się zregenerować. Mamy na to jeden dzień mniej, a jeśli przerwa między meczami wynosi 3-4 dni to jest to duża różnica dla organizmów zawodników. Musimy grać i nie będziemy szukać alibi. Piłkarze są profesjonalistami. Atutem jest na pewno to, że graliśmy u siebie, nie musimy odbywać podróży powrotnej i mamy warunki, by się zregenerować.

 

Grzegorz Szymusik (Korona): – Na pewno dla nas ten wynik nie jest satysfakcjonujący. Chcieliśmy wywieźć trzy punkty, niestety się nie udało. Robiliśmy wszystko żeby wygrać, kreowaliśmy swoje akcje. Można powiedzieć, że zabrakło nam z przodu wykończenia akcji. Do 16 metra od bramki przeciwnika było dobrze, gdy byliśmy w polu karnym to zabrakło nam zdecydowania żeby „wejść” na tą piłkę i uderzyć. Można powiedzieć, dać się pomylić bramkarzowi.

Michał Marcjanik (Arka): – Fajnie, że udało się dzisiaj strzelić bramkę po stałym fragmencie. Dużo pracujemy nad tym elementem gry na treningach.  Brakowało gdzieś tych bramek, a dzisiaj co prawda po rzucie z autu, ale cieszymy się ze zdobytej bramki i tego że udało się wygrać mecz. 

Cieszę się, że ta bramka dała nam dzisiaj trzy punkty. Szkoda może tych sytuacji, które mieliśmy, żeby podwyższyć wynik spotkania. Koniec końców cieszymy się ze zwycięstwa. 

Ta cała sytuacja z wczoraj miała na nas niewielki wpływ, bo to nie zależało od nas. Stan boiska był taki, że nie dało się grać. Byliśmy cały czas przygotowani na to, że będziemy grać dzisiaj. 

 

Galeria zdjęć z meczu, Foto: arka.gdynia.pl, Tomasz Duc 

Fortuna 1 Liga, kolejka 15: 

Arka Gdynia – Korona Kielce 1:0 (1:0)

1:0 Marcjanik 14′

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Kwiecień, Marcjanik, Marciniak, Deja, Żebrowski (74′ Soboczyński), Łabojko (74′ Mazek), Letniowski (74′ Drewniak), Siemaszko (68′ Wolsztyński), Jankowski (90′ Wawszczyk).

Trener: Ireneusz Mamrot

Korona: Kozioł – Szymusik, Tzimopoulos, Grzelak, Kordas, Podgórski, Cetnarski, Kaczmarski (82′ Lisowski), Kiełb (55′ Długosz), Thiakane, Firlej (72′ Łysiak).

Trener: Maciej Bartoszek

Żółta kartka: Deja (Arka)

Sędzia: Grzegorz Kawałko (Białystok)

Mecz bez udziału publiczności

Ze Stadionu Miejskiego: Ziemowit BUJKO,

Foto: arka.gdynia.pl, Tomasz Duc

By kkorpas

2 thoughts on “Trzy punkty, po meczu niewykorzystanych okazji”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *