W spotkaniu w Hali Energia było wszystko – gospodarze mogli zakończyć mecz w czterech setach, jednak rywale wrócili w nieprawdopodobny sposób. Wypaliły zmiany Andrei Anastasiego, który wpuścił na boisko Wojciecha Grzyba, Michała Kozłowskiego i Wojciecha Ferensa, a zespół potrafił się podnieść.
W piątym secie na starcie zaczął się mylić genialnie wcześniej grający Srećko Lisinac, jednak PGE Skra w końcu uspokoiła grę i wypracowała sobie kilkupunktową przewagę. To wystarczyło do wygrania drugiego starcia z Treflem. Obie drużyny jednak zasłużyły na ogromne brawa, a tytuł MVP przyznano rozgrywającemu PGE Skry Grzegorzowi Łomaczowi.

Pierwsza partia była bardzo wyrównana. Gdańszczanie pokazali, że nie przyjechali do Bełchatowa tanio sprzedać skóry i że zamierzają tu rozegrać dwa spotkania. Od początku to gospodarze byli zmuszeni gonić wynik, mimo iż przyjezdni zepsuli w tym secie aż siedem (!) zagrywek. Do stanu 18:18, gdy w ataku pomylił się Artur Szalpuk, a w pole zagrywki wszedł wspomniany Lisinac. Serb swoim serwisem zdemolował obronę gości i Skra odjechała na sześć oczek (24:18). Gdy wreszcie zepsuł zagrywkę nie było już co zbierać, a dzieła zniszczenia dokonał Karol Kłos (25:19).

W drugiej odsłonie oba zespoły psuły zagrywkę na potęgę, gospodarzom przydarzyło się to aż 10 razy, gdańszczanom ponownie siedem. Nic więc dziwnego, że to znów przybysze nadawali ton grze, do stanu… 18:18. Tu znów zaczęły się nerwy i prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Na 24:23 miejscowych wyprowadził Lisinac, ale Mateusz Mika skutecznie odpowiedział. Gospodarze mieli jeszcze dwa setbole, ale gościom udało się zatrzymać „bełchatowskie strzelby” i odwrócić grę. Tym razem to gdańszczanie aż pięciokrotnie wychodzili na prowadzenie, aż wreszcie graczy obu zespołów do szatni posłał Mika (31:33).

W trzeciej części meczu bełchatowianie postawili na blok. Aż sześć razy zatrzymali ataki przyjezdnych, co dało im przewagę kilku punktów . Ten dystans jednak zawodnicy Anastasiego cały czas mieli w swoim zasięgu. Gdy przy stanie 17:14 włoski mag poprosił o czas wydawało się, że znów będziemy świadkami zaciętej końcówki, tym bardziej, że pierwszą piłkę po wznowieniu wygrał wprowadzony Ferens. Od tej pory jednak gdańskim lwom udało się zdobyć tylko jeszcze jeden punkt, drugi oddali im rywale i po jednostronnej końcówce gospodarze odzyskali prowadzenie w meczu (25:17).

Przez długi czas wydawało się, że czwarta partia będzie ostatnim aktem tego meczu. Miejscowi prowadzili bowiem od początku kilkoma punktami (7:3, 18:14, 19:15). W udanych atakach prześcigali się Lisinac, Bartosz Bednorz i Milad Ebadipour. Czasem swoje dołożył też Mariusz Wlazły. Kiedy jednak dobry blok postawił Piotr Nowakowski, a następnie poprawił asem serwisowym przewaga wicemistrzów Polski zaczynała maleć. Po świetnych atakach Wojciecha Grzyba zaś i jego asie serwisowym nieoczekiwanie na tablicy pokazał się remis. Jeszcze Irańczyk dał swojemu zespołowi piłkę meczową, ale znakomicie odważnie odpowiedział Ferens, a po chwili po bloku Nowakowskiego to gdańszczanie otrzymali szansę przedłużenia tego meczu. W kuriozalny sposób skorzystał z niej Mika, najpierw blokując zagranie rywala, a gdy piłka ponownie przeszła na jego stronę siatki dobił ją… głową (24:26).

W tie-breaku siatkarze Trefla pozwolili na początku gospodarzom odskoczyć na trzy punkty i potem gdy gra toczyła się punkt za punkt ciężko było ten dystans nadrobić. Mimo, że Lisinac nie był już tak skuteczny jak dotąd to jednak godnie zastąpili go Bednorz z Kłosem. Gdańskie lwy walczyły bardzo ambitnie, ale gdy udało im się w końcu zbliżyć na jeden punkt, to po odpowiedzi Kłosa był już meczbol dla Skry. Jeszcze Damian Schulz, zdobywając swój 27 punkt w meczu obronił pierwszego, ale skuteczny atak Ebadipoura sprawił, że o złoto zagrają zawodnicy PGE Skry, a gdańszczanom przyjdzie się mierzyć w walce o brązowy medal. Rywala wyłonił wieczorny mecz, w którym ZAKSA po raz drugi pokonała Indykpol AZS Olsztyn i to zawodnicy przyjaciela Anastasiego, Andrei Gardiniego będą rywalami jego podopiecznych w walce o podium.

Galeria zdjęć z meczu, Foto: plusliga.pl, Andrzej Juchniewicz

 

PGE Skra Bełchatów – Trefl Gdańsk 3:2 (25:19, 31:33, 25:17, 24:26, 15:13)

 

PGE Skra: Ebadipour 19, Lisinac 22, Wlazły 12, Bednorz 14, Kłos 14, Łomacz 1, Piechocki (L), Pechev 1, Czarnowski 1.

Trener: Roberto Piazza

 

Trefl: Mika 13, McDonnell 2, Schulz 27, Szalpuk 8, Nowakowski 11, Sanders, Olenderek (L), Grzyb 4, Ferens 5, Jakubiszak, Niemiec, Kozłowski.

Trener: Andrea Anastasi

 

Sędziowie: P. Burkiewicz, M. Gadzina

 

MVP meczu: Grzegorz Łomacz (PGE Skra)

 

Widzów: 2299

 

By kkorpas

5 thoughts on “Trefl zagra o brąz, drugi przegrany tie-break!”

Skomentuj ทีเด็ดฟุตบอล Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *