Orłom nie udało się pokonać Jastrzębi u siebie od… 2010 roku. Gdynianie zapowiadali podtrzymanie tej passy. Obie ekipy przystępowały jednak do tego spotkania w odmiennych nastrojach. Eagles w zeszłym tygodniu ulegli Panterom z Wrocławia aż 7:42, Jastrzębie zaś miały weekend wolny, a ich ostatni pojedynek to wysoka wygrana 55:0 nad inną wrocławską drużyną – Outlaws. 

Mecz od wykopu rozpoczęli gospodarze, więc pierwsze posiadanie przypadło gościom z Gdyni. Ofensywa kierowana przez Josepha Bradleya szybko przeniosła się z piłką na połowę rywali, a po chwili ze swojego pierwszego przyłożenia w tym meczu cieszył się Paweł Henicz, którego ponad 20-jardowym podaniem obsłużył rozgrywający. Na odpowiedź stołecznych Orłów nie trzeba było długo czekać, gdyż po paru chwilach Krzysztof Stojak celebrował przyłożenie w polu punktowym rywali po dobrym podaniu Karola Żaka. Jeszcze w pierwszej kwarcie Bradley po raz kolejny znalazł Henicza dokładnym rzutem i przed drugą kwartą widniał wynik 14:6 na korzyść gości. 

Gdy kibice zgromadzeni na stadionie w Pruszkowie liczyli na odrobienie strat przez swoich idoli, obrona Seahawks znacznie lepiej zaczęła sobie radzić z formacją ataku warszawian. Michał Garbowski i Arkadiusz Cieślok raz za razem przedzierali się przez linię ofensywną Eagles wywierając nieustanną presję na rozgrywającym. Nie mający chwili wytchnienia Żak często sam musiał biegać z piłką nie mogąc przy tym dostrzec dobrze krytych przez defensywę skrzydłowych. Kolejne przyłożenie w meczu stało się udziałem biegacza Seahawks Bartosza Chojeckiego, który jednojardowym biegiem wykończył serię ofensywną swojego zespołu. 

Jastrzębie tuż przed przerwą miały jeszcze jedną świetną okazję do zdobycia punktów, ale tym razem na wysokości zadania stanęła defensywa Eagles. Piłka była cztery jardy przed ich polem punktowym, ale kilka świetnych interwencji defensive backów zapobiegło przyłożeniu dla gości. Do szatni na przerwę zawodnicy schodzili zatem przy rezultacie 21:6 na korzyść aktualnych wicemistrzów Topligi. 

Podbudowani dobrymi akcjami w obronie Eagles rozpoczęli trzecią kwartę w ataku. Defensywa gości nie zamierzała jednak ustępować pola rywalom i za każdym razem goście zmuszali Orły do odkopnięcia piłki. Linia defensywna świetnie wykluczyła biegi Ezekiela Grahama, a nieodstępujący nawet na krok swych skrzydłowych obrońcy odcinali ich skutecznie od podań. W ataku w dalszym ciągu dzielił i rządził Bradley, który w tej części meczu odnalazł podaniem Jakuba Mazana. Ten dopisał kolejne punkty na konto gości. 

Przed ostatnią kwartą Seahawks prowadzili trzema przyłożeniami. Ich atak nie zamierzał ustępować, a czwarta odsłona meczu rozpoczęła się od kolejnego przyłożenia Henicza, który złapał czterojardowe podanie od Bradleya. Wtedy przebudziła się ofensywa Orłów. Żak, to samemu biegnąc, to odnajdując kolegów podaniami, dostał się z piłką na dwunasty jard przed end zone Seahawks, tam posłał piłkę na przyłożenie do młodziutkiego Aleksandra Kawiarowskiego, który jeszcze rok temu grał w drużynie juniorskiej. Przy kick-offie stołeczni zdecydowali się na krótkie kopnięcie, które padło ich łupem, dzięki czemu po raz kolejny mogliśmy na murawie podziwiać ofensywę kierowaną przez Żaka. 

Dobrze dobrane zagrywki pozwoliły szybko przenosić piłkę wzdłuż boiska, ale na nieszczęście dla gospodarzy kilkanaście jardów przed polem punktowym futbolówkę zgubił jeden z zawodników w pomarańczowej koszulce, a tę podniósł Hubert Chudy ostatecznie odbierając nadzieje przeciwnikowi na odrobienie strat. Na zegarze meczowym zostało około minuty, obie ekipy powoli szykowały się do zakończenia spotkania, tymczasem w jednej z ostatnich akcji meczu Jan Domagała przebiegł 80 jardów zdobywając ostatnie i zdecydowanie najładniejsze przyłożenie tego meczu. Skutecznym kopnięciem na bramkę przy podwyższeniu, po raz szósty tego dnia, popisał się Przemysław Portalski i mecz zakończył się 30-punktowym zwycięstwem gości. 

{youtube}i8tAuNSLk0Y{/youtube}

– Wychodząc na boisko nie oczekiwałem, że to będzie łatwy pojedynek jednak wiedzieliśmy, że jest kilka luk w ich defensywie, które możemy wykorzystać. Udało się zrealizować większość planów jakie sobie założyliśmy przed meczem. Do tego mogłem liczyć na swoich skrzydłowych, każdy z nich złapał co najmniej dwie piłki, a Henicz aż trzy razy zdobył przyłożenie. Eagles świetnie grali w linii defensywnej, zawodnicy są duzi, a do tego bardzo silni, a co za tym idzie ciężko ich było przestawiać, co sprawiło nam trochę problemów podczas meczu. Jednak brak Dariana Lindseya był widoczny, nie tylko z powodu straty  wartościowego zawodnika, ale też jednego z kapitanów defensywy – podsumował Joseph Bradley rozgrywający Seahawks Gdynia. 

 – Trochę za późno zaczęliśmy twardo grać w obronie, na początku drugiej kwarty mieliśmy już wpuszczone trzy przyłożenia. Seahawks zagrali dokładnie to, czego się spodziewaliśmy więc ta przewaga wynikała po prostu z naszych błędów. Później było już ciężko nawiązać walkę. Jastrzębie to doświadczona drużyna, którą ciężko jest dogonić. Teraz myślimy tylko o kolejnym spotkaniu – starciu z Lowlanders na wyjeździe. W zeszłym roku przegraliśmy tam, więc chcemy udowodnić, że to był przypadek. Zamierzamy przywieźć z Podlasia dwa punkty – skomentował gracz Warsaw Eagles i reprezentacji Polski Antoni Omondi

Najlepszym zawodnikiem meczu był zdobywca trzech przyłożeń dla Seahawks Gdynia Paweł Henicz, ale na wyróżnienie zasługuje na pewno kilku innych zawodników. Przede wszystkim Joseph Bradley, który pomimo krótkiego stażu w drużynie, świetnie rozumie się ze swoimi kolegami skutecznie odnajdując ich podaniami. W obronie mocnymi powaleniami popisywali się Michał Garbowski oraz Arkadiusz Cieślok, a dwie piłki przechwycił Hubert Chudy. 

Po stronie gospodarzy w ataku wyróżniał się Karol Żak, który często był zmuszany samemu zdobywać jardy biegami. Wtórował mu Amerykanin Ezekiel Graham, na którego w drugiej kolejności mogli liczyć kibice Eagles. W defensywie Konrad Paszkiewicz oraz Daniel Tarnawski często wywierali presje na rozgrywającym rywali. Na uwagę zasługuję też postawa Jędrzeja Smolarskiego, który w tym meczu krył reprezentanta Polski Jakuba Mazana kilkukrotnie uniemożliwiając mu złapanie piłki. 

Kolejny mecz Eagles zagrają za tydzień z białostockimi Lowlanders, natomiast gdynianie 20 maja podejmą u siebie tyskie Sokoły.

Galeria zdjęć z meczu, Foto: Slaweg – Foto
 

Warsaw Eagles – Seahawks Gdynia 12:42 (6:14, 0:7, 0:7, 6:14) 

 

I kwarta:
0:7 przyłożenie Paweł Henicz po 24-jardowej akcji, po podaniu Josepha Bradleya (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)
6:7 przyłożenie Krzysztof Stojak po 18-jardowej akcji, po podaniu Karola Żaka
6:14 przyłożenie Paweł Henicz po 20-jardowej akcji, po podaniu Josepha Bradleya (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)

 

II kwarta:
6:21 przyłożenie Bartosz Chojecki po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)

 

III kwarta:
6:28 przyłożenie Jakub Mazan po 43-jardowej akcji, po podaniu Josepha Bradleya (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)

 

IV kwarta:
6:35 przyłożenie Paweł Henicz po 24-jardowej akcji, po podaniu Josepha Bradleya (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)
12:35 przyłożenie Aleksander Kawiarowski po 11-jardowej akcji, po podaniu Karola Żaka
12:42 przyłożenie Jan Domagała po 80-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)

 

MVP meczu: Paweł Henicz (skrzydłowy Seahawks Gdynia)

 

Sędzia główny: Wojciech Ratajczak

 

Widzów: 150

 

———————————————–

Źródło: Biuro Prasowe PLFA

Tekst: Bartosz Frydler

Foto: FB Seahawks Gdynia, Slaweg – Foto

By kkorpas

3 thoughts on “Jastrzębie podtrzymały passę!!!”

Skomentuj Çocuk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *