Niestety, piłkę odzyskują płocczanie, przenoszą grę pod bramkę Arki, a tam Mateusz Piątkowski rozpaczliwie kopie w kierunku gdyńskiej bramki. Wznosząca piłka trafia w trzymaną nad głową rękę odwracającego się w jej kierunku Antoniego Łukasiewicza (prawdopodobnie piłka poleciałaby daleko w trybuny). Sędzia po chwili namysłu, być może konsultacji, wskazuje na „wapno”. Arkowcy protestują, ale arbiter jest nieugięty. Trafienie Jose Kante (Konrad Jałocha wyczuł intencje strzelca, ale strzał był zbyt mocny i precyzyjny) odbiera żółto-niebieskim dorobek całych 90 minut.

To nie koniec dramatu, chociaż jego bohaterowie się zmieniają. Sędzia kończy mecz. Zawodnicy Wisły cieszą się wraz ze swoimi kibicami, myśląc, że ten gol i remis osiągnięty w Gdyni daje im pierwszą ósemkę. Niestety, po kilku minutach i dokładnej analizie tabeli, miny im rzedną. Okazało się, że zajmą dziewiąte miejsce w tabeli, bo… Korona Kielce przegrała u siebie z Termaliką i zajęła ósme miejsce w tabeli wyrzucając z pierwszej połowy tabeli… Zagłębie Lubin. Ot taka pokręcona jest ta punktacja w naszej Ekstraklasie. Arka mimo remisu zachowuje 12 miejsce, zagra więc cztery mecze u siebie, ale po podziale traci do Wisły 4 oczka i ma tylko 1 punkt przewagi nad Górnikiem Łęczna, który zajmuje 16 miejsce. 

22 kwietnia 2017 roku  na stadionie w Gdyni odbyło się spotkanie 30 kolejki Lotto Ekstraklasy pomiędzy Arką Gdynia a Wisłą Płock. Naprawdę wierzyliśmy, że w Gdyni zobaczymy dobry mecz. Może jesteśmy naiwni, ale – Wisła walczyła o pierwszą ósemkę, gdzie mogłaby mieć święty spokój i myśleć powoli o tym co czeka ją w przyszłym sezonie. Arka – mimo że bez szans na to samo od dawna – wciąż potrzebowała oczek, bo nawet mityczny 1,5-punktowy dorobek może się okazać bezcenny na finiszu. Arka była już w ogródku i witała się z gąską, myśląc, w którym z trójmiejskich lokali świętować zwycięstwo, ale nic z tego. Łukasiewicz zagrał ręką – sędzia gwizdnął – a Kante wykorzystał jedenastkę. 95. minuta! Kibice Wisły myśleli, że są w ósemce, ale nic z tego – płocczan czeka gra o utrzymanie.

W meczu nie działo się prawie nic, piłkarzom wymienienie trzech podań z pierwszej piłki przychodziło z ogromną trudnością. Skoro tak, jedyne emocje przynosiły stałe fragmenty gry. W pierwszej połowie raz doszło do zamieszania w polu karnym Wisły, ale Seweryn Kiełpin stanął na wysokości zadania, raz z dobrą interwencją pokazał się Jałocha. I kiedy mieliśmy czarne myśli, zastanawiając się, czy w tym meczu dojdzie do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia – padł gol. Bramka wyczekiwana jak gwiazdka przez małe dzieci. Naturalnie, trafienie przyszło widzom oglądać po stałym fragmencie, ale nie po wolnym lub rożnym, tylko aucie. Arka już w Gdańsku bombardowała Lechię wrzutkami przy użyciu dłoni, jednak dopiero z Wisłą wypaliło. Wrzucał Marcin Warcholak, w szesnastce odnalazł się Rafał Siemaszko i było 1:0. Jakkolwiek spojrzeć – dla Wisły to wstyd. Gol z autu nie przystoi, bo przecież trudno znaleźć mniej wyszukany sposób na strzelenia gola niż wzięcie piłki w ręce i posłanie jej na chaos. Poza tym, Wiśle gola strzelił Siemaszko, czyli facet nieco niższy niż ci widziani na parkietach NBA. A jednak, trafił i to głową! Pomyśleliśmy – no, to nakręci ten mecz. Wisła się rzuci do odrobienia strat, Arka na fali będzie chciała gości pognębić. Znów byliśmy naiwni, nad morzem jest dość zimno, a piłkarze zamiast podgrzać atmosferę, prezentowali żółwie tempo gry. To już podchodziło pod znęcanie – ze trzy celne strzały, wszystkie głową, obowiązkowe dla bramkarzy do wyjęcia. Poza tym jedna ładna akcja Arkadiusza Recy, wykopanie piłki przez jednego z arkowców poza stadion i nuda, marazm oraz nerwowe spoglądanie na zegarek, kiedy to się skończy. Bo niby mecz piłkarski trwa 90 minut, a tu się czuło, jakbyśmy siedzieli na stadionie tydzień. Dobrze, że przyszedł ten karny, bo inaczej nie byłoby o czym gadać. Wisła Płock kończy fazę zasadniczą na 9. miejscu i jeszcze się z Arką spotka. Trochę nas to przeraża.

 

LOTTO Ekstraklasa, 30 kolejka:

Arka Gdynia – Wisła Płock 1:1 (1:0)

 

1:0 Siemaszko 40′

1:1 Kante 90+4′(k)

 

Arka Gdynia: Jałocha – Zbozień, Marcjanik, Sobieraj, Warcholak, Łukasiewicz, Hofbauer, Sambea (85′ Marciniak), Bożok (67′ Socha), Szwoch, Siemaszko (73′ Formella).

Trener: Leszek Ojrzyński

 

Wisła Płock: Kiełpin – Stefańczyk, Szymiński, Byrtek, Stępiński, Singh (59′ Wlazło), Rogalski, Kun (70′ Reca),  Merebashvili, Iliev (55′ Piątkowski), Kante.

Trener: Marcin Kaczmarek

 

Żółte kartki: Zbozień (Arka) – Byrtek (Wisła)

 

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

 

Widzów: 5505

 

 

 

Ze Stadionu Miejskiego: Ziemowit BUJKO, Aleksander PISAREK

Foto: Ziemowit BUJKO

{gallery}articles/2017/0423A{/gallery}

 

 

 

By kkorpas

2 thoughts on “Panie sędzio, tak się nie robi…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *