Do rozegrania mają jeszcze 5 meczów, w tym trzy u siebie, ale nawet wygranie wszystkich trzech może nie wystarczyć do pozostania w koszykarskiej elicie. Potrzebne będą także punkty zdobywane na wyjazdach. Niestety pierwszy z nich okazał się nieudany. Zespół Basketu Gdynia zmierzył się na wyjeździe z Pszczółką AZS UMCS Lublin. Choć przez większość spotkania gdynianki utrzymywały się na prowadzeniu, to w czwartej kwarcie straciły skuteczność i po 40 minutach przegrały 64:68.

Podopieczne Vadima Czeczuro udanie rozpoczęły środowe spotkanie. Akcje rzutowe Anny Jakubiuk, Kateryny Dorogobuzovej oraz Angeliki Stankiewicz sprawiły, że po 4 minutach meczu gdynianki prowadziły już 10:5. Gdy wydawało się, że kwestią czasu jest powiększenie przewagi, do ataku ruszyły gospodynie. Głównie dzięki skutecznej Angel Robinson lublinianki zniwelowały stratę do zaledwie jednego punktu (11:12) i wciąż starały się wyjść na prowadzenie. Skutecznie broniły się przyjezdne, które ponownie odzyskały kilkupunktową przewagę. Nie trwała ona zbyt długo. Przed końcem pierwszej kwarty podopieczne Krzysztofa Szewczyka doprowadziły do remisu po 19, a pierwsza odsłona meczu po rzutach Robinson oraz trójce Moniki Naczk zakończyły się wynikiem 22:21 dla Gdyni.

W drugiej i w trzeciej kwarcie zespół Basketu systematycznie ponownie powiększał przewagę. Dobra obrona pozwalała przyjezdnym na wymuszanie błędów przeciwniczek, a przechwycone piłki zamieniane były na punkty z szybkiego ataku. Na najwyższe prowadzenie 45:36 gdynianki wyszły w 23 minucie meczu, a główna w tym zasługa skutecznych Eweliny Gali, Tiffany Brown oraz Dorogobuzovej. Gdy wydawało się, że niewiele może się już zmienić, Aldona Morawiec, Dara Taylor i Robinson w dwóch seriach, pięcio- i sześciopunktowej zbliżyły swój zespół na jedno oczko (47:48) na niespełna 3,5 minuty przed końcem kwarty trzeciej. Po lay-upie z faulem Asyi Bussie lublinianki osiągnęły remis i ten stan utrzymał się do początku czwartej odsłony. Szybkie 5 punktów Oliwii Tomiałowicz po minucie dało przewagę lubliniankom.Gdynianki zaczęły zdradzać zdenerwowanie i popełniać błędy, a lublinianki lepiej zaczęły spisywać się w obronie, co spowodowało, że przez prawie 9 minut czwartej kwarty koszykarki trenera Czeczuro zdołały zdobyć jedynie 5 punków. Tymczasem gospodynie, które w tym samym czasie zdobyły 12 punktów, wyszły na prowadzenie, którego nie oddały już do końca spotkania. W ostatniej minucie Julia Adamowicz trójką i Brown – wolnymi zmniejszyły stratę do czterech oczek, ale za chwilę zabrzmiała syrena.

Kolejny mecz, który pozwoli zachować szansę na utrzymanie, lub w razie porażki ją zredukować zespół Basketu Gdynia rozegra już w niedzielę, 15 marca, kiedy o godz. 18:00 zmierzy się z niepokonanym od czterech spotkań Chematem Basket Konin. Będzie to mecz z gatunku „o cztery punkty”. 

 

Pszczółka AZS UMCS Lublin – Basket Gdynia 68:64 (21:22, 13:16, 18:14, 16:12) 

 

AZS UMCS: Robinson 16, Morawiec 13 (12 zb.), Tomiałowicz 13 , Taylor 11, Żandarska 9, Bussie 4, Kotnis 2, Bejtic 0

 

Basket: Brown 13 (8 zb.), Dorogobuzova 12, Gala 10 (10 zb.), Adamowicz 10 , Stankiewicz 7, Jakubiuk 7, Naczk 3, Różyńska 2, Miłoszewska 0

 

Sędziowie: M. Kotulski, G. Czajka, J. Pietrzak

 

 

——————————————–

źródło: inf. prasowa Basket Gdynia, tekst: Agnieszka GŁOWACKA

Foto: www.kurierlubelski.pl, Wojciech SZUBARTOWSKI

By kkorpas

163 thoughts on “Miłe złego początki…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *