Nie znaczy to, że winę za porażkę zrzucamy na pracę sędziego. Przeciwnie, tym razem trudno doszukać jakichkolwiek kontrowersji. Piłkarze w niebieskich (tym razem) kostiumach przegrali jak najbardziej zasłużenie. Arka rozpoczęła mecz z Koroną w składzie takim samym jak kilka dni temu w Płocku. Trener wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu nie należy zmieniać. Niestety, tym razem gdynianie zagrali znacznie słabiej. Zawodzili liderzy, a szczególnie Michał Janota, dla którego to spotkanie było podrożą sentymentalną. Słaba pierwsza połowa w wykonaniu żółto-niebieskich to już niemal tradycja. Goście oddali zaledwie dwa strzały, pomimo przewagi w posiadaniu piłki. Nie stworzyli praktycznie żadnej sytuacji ofensywnej, jak to określił po meczu trener Zbigniew Smółka – zaprosili rywali do wygrania meczu. Miejscowi strzelali znacznie więcej I celniej. W 16. minucie po stałym fragmencie gry i serii uderzeń sparowanych przez bramkarza Arki odbitą przez niego piłkę po strzale Jakuba Żubrowskiego dobił Elia Soriano.

Druga połowa zaczęła się obiecująco. Arkowcy zaczynali się rozkręcać, częściej przebywali na ołowie gospodarzy i ich akcje zaczynały inaczej wyglądać. Dużo wnieśli zmiennicy, szczególnie Luka Zarandia, który szarpnął kilkakrotnie po skrzydle. Niestety, gdynianie całkowicie zapomnieli o obronie I w 65 minucie Korona przeprowadziła klasyczną kontrę, po której zdobyła drugą bramkę. Znów pierwszy strzał odbił Pavels Steinbors, ale był bezradny wobec dobitki Zlatko Janjicia.

Skarceni gdynianie nie mogli się długo pozbierać. Odważniej do przodu ruszyli dopiero po 70. minucie. Kwadrans przed końcem w pole karne kielczan wpadł Frederik Helstrup, który został powalony przez Olivera Petraka. Pan Marciniak nie miał wątpliwości, wskazując na wapno. Jedenastkę pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Damian Zbozień. Arka natarła, ale znów zapomniała o obronie, co omal nie skończyło się trzecią bramką dla złoto-krwistych.

Statystycznie gdynianie nie wypadli w tym spotkaniu źle. Mieli co prawda mniej strzałów, zwłaszcza tych celnych, ale z kolei częściej byli w posiadaniu piłki I celniej podawali. Przebiegli też o prawie 6 km więcej od rywali. Mecz to jednak nie maraton, jak podsumował po meczu kapitan Arki Adam Marciniak i kielczanie wygrali jak najbardziej zasłużenie.

Przed Arka kolejny mecz, tym razem 1 września w Gdyni żółto-niebiescy podejmą Zagłębie Sosnowiec. I innej opcji niż zdobycie trzech punktów nikt sobie nie wyobraża.

Galeria zdjęć z meczu, Foto: arka.gdynia.pl, Stanisław Wrzosek

 

LOTTO Ekstraklasa, 6. kolejka: 

Korona Kielce – Arka Gdynia 2:1 (1:0)

 

1:0 Soriano 16′,

2:0 Janjić 65′,

2:1 Zbozień 77′(k)

 

Korona: Hamrol – Rymaniak, Kovacević, Diaw, Gardawski, Kosakiewicz, Petrak, Żubrowski, Janjić (73′ Możdżeń), Jukić (66′ Pućko), Soriano (57′ Górski)

 

Arka: Steinbors – Zbozień, Marić, Helstrup, Marciniak, Sołdecki (57′ Bogdanov), Aankour, Janota, Cvijanović (57′ Zarandia), Siemaszko (73′ Jankowski), Kolev

 

Żółte kartki: Kovacević, Hamrol (Korona) – Cvijanović, Janota, Marić (Arka).

 

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

 

Widzów: 7534

By kkorpas

One thought on “Dwie dobitki, dwa gole!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *