W pierwszej odsłonie tego meczu dzięki skutecznym atakom i mocnym zagrywkom Murphy Troya Lotos szybko uzyskał pięciopunktową przewagę, W dalszej fazie seta obie drużyny popełniały błędy, w wyniku czego bełchatowianom udało się odrobić straty do zaledwie punktu. W końcówce jednak gdańszczanie znów zagrali lepiej i dowieźli przewagę do końca.

W drugim secie prowadzenie początkowo kilkakrotnie się zmieniało, ale po pierwszej przerwie technicznej siatkarze Andrei Anastasiego wypracowali sobie niewielki zapas, który urósł nawet do sześciu oczek. Wówczas Miguel Falasca wprowadził rezerwowych, którzy doprowadzili do dramatycznej końcówki. Lepsi w niej okazali się jednak ponownie gospodarze turnieju .

Po dwóch przegranych setach mistrzowie Polski trzecią odsłonę rozpoczęli od rezultatu 6:2. Zawodnicy Lotosu powoli jednak odrabiali dystans, a na drugiej przerwie technicznej nawet już prowadzili. Końcówka seta jednak to przewaga bełchatowian, którzy mieli cztery piłki setowe (24:20). Fantastyczne zagrał jednak w gdańskim zespole Wojciech Grzyb, po którego bloku ataku oraz dwóch uderzeniach w aut zawodników Skry na tablicy pojawił się remis po 24. Wojnę nerwów wygrali jednak przyjezdni, nie pozwalając tym samym zakończyć graczom z Gdańska meczu w trzech setach. Decydującą piłkę Mateusz Mika skierował w aut.

Czwarta część spotkania była od początku bardzo wyrównana. Żaden z zespołów nie mógł osiągnąć większej przewagi. Trwało to do stanu 15:13. Wówczas bełchatowianie hurtowo niemal zaczęli oddawać punkty swoim rywalom. Zepsuli aż siedem zagrywek, a łącznie podarowali po błędach własnych Lotosowi aż 11 (!) punktów. Pozwoliło to podopiecznym Anastasiego zbudować pięciopunktową przewagę. Skra jednak nie składała broni i po ataku Srecko Lisinaca podobnie jak w pierwszej partii doszli gdańszczan na jeden punkt. Przerwa wzięta przez Anastasiego pozwoliła jednak uporządkować grę i zdeprymować rywali. Nicolas Marechal zagrywkę ulokował w siatce, a Troy po przeciwnej stronie siatki dopełnił dzieła zniszczenia. 25:22 dla Lotosu, a w całym meczu 3:1 i awans do finału Pucharu Polski.

Zespół Trefla przewyższał swoich rywali praktycznie w każdym elemencie gry. Decydujące piłki znów kończył Murphy Troy. Amerykanin, który stał się dla bełchatowian w ostatnich spotkaniach z Lotosem, „koszmarem” i tym razem najlepiej punktował (21 punktów). Skutecznie zagrali też Mika i Schwarz. Niewiele ustępowali im Bartosz Gawryszewski i Grzyb. MVP spotkania został jednak Piotr Gacek. „Gato” znakomicie bronił i pzanotował 71 proc przyjęcia pozytywnego, w tym 43 proc. – perfekcyjnego. O zwycięstwie Lotosu Trefla zdecydowały przede wszystkim błędy własne, których przybysze z Bełchatowa popełnili prawie dwukrotnie więcej od zwycięzców.

Pierwszy występ Lotosu w tych rozgrywkach i od razu finał, tego mało kto się przed sezonem spodziewał. Siatkarze Lotosu Trefla udowadniają jednak swoją grą, że na siatkarskiej mapie Polski pojawił się nowy silny ośrodek.  

PGE Skra Bełchatów – Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (20:25, 23:25, 27:25, 22:25)

 

PGE Skra: Winiarski 2, Lisinac 12, Uriarte 1, Conte 3, Wrona 9, Wlazły 19, Piechocki (L), Tille (L) oraz Kłos 1, Włodarczyk 9, Brdovic, Marechal 14.

 

Lotos Trefl: Falaschi 2, Mika 13, Gawryszewski 6, Troy 21, Schwarz 12, Grzyb 8, Gacek (L) oraz Czunkiewicz, Ratajczak, Stępień, Schulz.

 

 

Z ERGO Areny: Ziemowit BUJKO

Foto: autor

{gallery}articles/20150418L{/gallery}

By kkorpas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *