W środowy wieczór gdańska drużyna Trefla podjęła w ERGO Arenie zwycięzców TAURON Pucharu Polski. Chociaż wydawać się mogło, że po dwóch setach losy Trefla są przesądzone, to gdańszczanie zdołali doprowadzić do tie-breaka i ostatecznie wyciągnąć z tego spotkania jeden punkt.
Trener Igor Juricić nie rotował składem i na boisku zameldowali się ci sami zawodnicy, co w poprzednim ligowym spotkaniu. Mecz otworzyli gdańszczanie, zdobywając punkt po ataku Jana Martineza Franchi. Chociaż początkowo gra toczyła się punkt za punkt, to przy stanie 4:4 goście nie zostawiali złudzeń. Szybko udało im się podwoić stan „oczek” na swoim koncie i pozostawili gdańską drużynę w tyle. „Gdańskie lwy” próbowały odrobić straty, jednak zawierciańską drużynę cały czas trzymał gaz po finale TAURON Pucharu Polski i pierwszego seta wygrali do 10.
Po powrocie na boisko gdańszczanie na nowo poczuli moc i od pierwszych sekund tej partii kibice mogli obserwować prawdziwą walkę. Oba zespoły pokazywały swoją najwyższą jakość siatkówki. Zawodnicy obu drużyn wymieniali się fantastycznymi atakami i przeprowadzali genialne akcje na siatce. Gra toczyła się punkt za punkt, dopiero pod koniec drużyna Aluronu początkowo odskoczyła najpierw na dwa, a następnie na trzy punkty doprowadzając do piłki meczowej. Jedną z nich gdańszczanom udało się obronić, jednak zepsuta zagrywka Patryka Niemca pogrzebała marzenia Trefla o wygranej tego seta, który zakończył się 25:22.
W trzecią partię ostro weszli zawiercianie, którzy od razu wypracowali sobie bezpieczny dystans punktowy. Po chwili kapitalną zmianę dał Jordan Zaleszczyk, który swoją zagrywką sprawił kłopot rywalom, zaserwował 2 asy i dzięki niemu Trefl odrobił straty. Wynik znów wskazywał remis. Przez moment ta odsłona spotkania zaczęła przypominać poprzednią i gra znów zaczęła układać się punkt za punkt. Niestety, kilka błędów spowodowało, że goście najpierw odskoczyli na dwa, następnie trzy punkty. Na szczęście wideoweryfikacja wskazała błąd po stronie gości i punkt został przyznany „gdańskim lwom”. Po chwili jednak goście znowu mieli trzypunktowe prowadzenie. Gospodarze nie mieli zamiaru odpuszczać. Najpierw doprowadzili do remisu, a następnie uzyskali przewagę. Mateusz Bieniek zepsuł zagrywkę i tym samym dał gdańszczanom piłkę setową. „Gdańskie lwy” z zimną głową rozprawiły się w tej ostatniej akcji seta i wygrały go 25:23.
Czwarty set rozpoczął się od równej walki praktycznie punkt za punkt. Po obu stronach siatki trwała ostra wymiana i żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać. Chwilę później odbyła się najdłuższa akcja meczu. Obie drużyny wymieniały ze sobą piłkę dobrą minutę. Voitto Koykka popisał się genialnymi umiejętnościami w obronie kilkukrotnie podbijając piłki i chroniąc je przed kontaktem z boiskiem. Szczęśliwie z tej akcji wyszli gdańszczanie, dzięki czemu kibice w hali oszaleli. Ta długa wymiana sprawiła, że „gdańskie lwy” dostały wiatru w żagle i pokazały swój pazur. Trefl Gdańsk wyszedł na prowadzenie, a kolejne akcje przynosiły tylko punkty. Gdańszczanie dowieźli tę partię do końca i wygrali do 22. Tym samym mecz miał rozstrzygnąć tie-break.
Piątą partię pewnie otworzyli gdańszczanie, którzy w szybkim tempie uzyskali prowadzenie 5:1. Wtedy trener Michał Winiarski wziął czas i przemówił swoim podopiecznym. Rywale powrócili na boisko i długo nie pozostali dłużni. Ich zawzięcie i walka sprawiły, że odrobili straty i wyrównali wynik. Chwilę później byli już na prowadzeniu. Żadna z drużyn nie odpuszczała i ponownie zaczęła się walka punkt za punkt. Ostatecznie wygrali triumfatorzy TAURON Pucharu Polski 3:2, a „gdańskie lwy” zdobyły jeden, cenny punkt.
MVP meczu – Luke Perry (Aluron CMC Warta Zawiercie)
Wypowiedzi pomeczowe:
Karol Urbanowicz (Trefl Gdańsk): – Ten mecz wyglądał jak emocjonalny rollercoaster i dla nas i dla kibiców. Graliśmy z bardzo klasową drużyną. Mimo przegranej możemy wyjść z boiska z podniesionymi głowami. Na pewno jest to optymistyczne, krok do przodu. Mimo, że przegraliśmy, to jest to taka przegrana z gatunku „fajnie, że udało się chociaż dwa sety urwać”. Ta praca początku sezonu owocuje – czy to praca w hali, czy praca podczas rozmów indywidualnych, czy praca z Mariuszem i z Martą – myślę, że to wszystko ma swoje odzwierciedlenie. Bardzo fajna gra z naszej strony po tych dwóch setach. Po tym pierwszym secie powiedzieliśmy sobie, że jest on rozgrzewkowy, z uśmiechem na twarzach, aby do tego podejść.
Cieszymy się z jednego punktu, ale też myślę, że nie możemy popadać w huraoptymizm. Mimo wszystko, mimo powrotu do naszej dobrej dyspozycji ja to odbieram i myślę, że tak powinniśmy to odbierać, jako przegraną, oczywiście z super dysponowaną drużyną, która gra jedną z lepszych siatkówek w Europie. Ten lekki niedosyt zostaje, bo też mieliśmy ten mecz w swoich rękach, ale wiadomo – punkt bierzemy dwiema rękoma.
Plan na każdy mecz jest niezmiennie, przynajmniej dla mnie od pięciu lat jak gram w siatkówkę, taki sam, czyli do każdego meczu podchodzić tak samo skoncentrowanym. Chcemy przede wszystkim pokazać naszą najlepszą siatkówkę, aby jak najbardziej utrudnić grę naszym rywalom, aby grało im się z nami niewygodnie i to będzie dla nas najważniejsze. Czy wygramy? To już też zależy od dyspozycji przeciwnika. I powiem szczerze, że na pewno dodatkowym wsparciem będą nasi kibice, bo jak wiemy u nas w hali jest bardzo głośno. Będzie to na pewno mecz na wielkich emocjach, tak jak dzisiaj. Ja już nie mogę się doczekać, bo dla takich meczów się trenuje i gra w siatkówkę.
PLUS Liga, kolejka 24:
Trefl Gdańsk – Aluron CMC Warta Zawiercie 2:3 (11:25, 22:25, 25:23, 25:22, 11:15)
Trefl Gdańsk: Martinez Franchi 16, Sasak 16, Urbanowicz 7, Sawicki 5, Niemiec 3, Kampa 1, Koyyka (l.), Orczyk 11, Zaleszczyk 6, Gałązka, Czerwiński.
Trener: Igor Juricić
Aluron CMC Warta Zawiercie: Butryn 24, Kwolek 19, Zniszczoł 11, Bieniek 11, Rossard 9, Tavares 4, Perry (l.), Gąsior 2, Łaba, Kozłowski.
Trener: Michał Winiarski
Źródło i foto: materiał prasowy Trefl Gdańsk