Tradycją niemal stały się już dobre występy koszykarzy Asseco Arki w Hali Mistrzów we Włocławku. I tym razem gdynianie napsuli krwi Rotweilerom, wygrywając 82:72.

Początek spotkania był dość wyrównany, chociaż to gospodarze byli stroną z ofensywną inicjatywą – głównie dzięki Jonahowi Mathewsowi. Po późniejszej kolejnej akcji Amerykanina uciekali na pięć punktów. Asseco Arka mogła liczyć na Adriana Boguckiego i Marcina Kowalczyka, a po chwili Filip Dylewicz doprowadził do remisu. Ostatecznie dzięki Boguckiemu pierwsze 10 minut zakończyło się wynikiem 20:23!

W drugiej kwarcie gdynianie byli lepsi nawet o dziewięć punktów po rzutach wolnych Dylewicza i Jacobi Boykinsa. Straty odrabiał właściwie w pojedynkę James Bell. Odpowiadał jednak na to świetnymi zagraniami podkoszowymi Adam Hrycaniuk, a przyjezdni ciągle prowadzili! Różnicę trójką zmniejszył jeszcze Kamil Łączyński, ale po pierwszej połowie było 37:41.

W trzeciej kwarcie ekipa trenera Milosa Mitrovicia miała nawet osiem punktów przewagi po trójce Boykinsa. Po chwili trójkę dodał też Novak Musić, a różnica rosła! Nawet kolejne trafienia Mathewsa i mającego za sobą grę w Gdyni, Kendalla Dykesa nie do końca wystarczały na przyjezdnych. Następne akcje w wykonaniu Bartłomieja Wołoszyna sprawiły, że po 30 minutach było nawet 49:61!

Anwil oczywiście nie zamierzał się poddawać i w kolejnej części meczu krok po kroku odrabiał straty. Rewelacyjnie spisywał się Mathews, a po trójce Łączyńskiego gospodarze przegrywali już tylko dwoma punktami. Na więcej Asseco Arka już jednak nie pozwoliła. W końcówce włocławianie popełniali straty, a ważne akcje kończyli doświadczeni Wołoszyn i Dylewicz. Sensacja stała się faktem – Asseco Arka pokonała Anwil 82:72!

Najlepszym graczem gości był Jacobi Boykins, który skompletował double double z 15 punktami i 10 zbiórkami. Filip Dylewicz dołożył 14 oczek, a Bartłomiej Wołoszyn – 13. Novak Musić 10-krotnie otwierał kolegom drogę do zdobycia kosza. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Jonah Mathews – zdobył 26 punktów i 6 zbiórek.

Galeria zdjęć, Foto: plk.pl, Piotr Kieplin

Energa Basket Liga, etap I, kolejka 21:

Anwil Włocławek – Asseco Arka Gdynia 72:82 (20:23, 17:18, 12:20, 23:21)

Anwil: Mathews 26, Bell 13, Łączyński 10, Dykes 7, Petrasek 5, Dimec 4, Frąckiewicz 3, S. Kowalczyk 2, Bojanowski 2, Olesiński, Biliński 0, Woroniecki 0.

Trener: Przemysław Frasunkiewicz.

Asseco Arka: Boykins 15 (10 zb.), Dylewicz 14, Wołoszyn 13, Hrycaniuk 12, Bogucki 10, Music 9 (10 as.), Wilczek 4, M. Kowalczyk 3, Tomaszewski 2.

Trener: Milos Mitrović

Sędziowie: Adam Wierzman, Mariusz Nawrocki, Rafał Zuchowicz


Źródło i foto: plk.pl

Zastal – Arka

W rozgrywanym awansem spotkaniu 28. kolejki Energa Basket Ligi Enea Zastal BC Zielona Góra pokonał Asseco Arkę Gdynia 75:61.

Nieźle spotkanie rozpoczął Novak Musić, ale gospodarze dość szybko opanowali sytuację, głównie dzięki Draganowi Apiciowi i Jarosławowi Zyskowskiemu. Asseco Arka zaczęła mieć problemy z przedostaniem się przez dobrze zorganizowaną obronę zielonogórzan. Na parkiecie po raz 700. w karierze pojawił się Filip Dylewicz i rozruszał atak gości. Po kontrze Przemysława Żołnierewicza po 10 minutach było jednak 23:15. W drugiej kwarcie ekipa trenera Olivera Vidina powoli powiększała przewagę. Po zagraniu 2+1 Paula Jacksona wynosiła ona już 13 punktów. Enea Zastal wszedł w odpowiedni rytm i zaczął kontrolować wydarzenia na parkiecie. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 43:31.

Drużyna trenera Milosa Mitrovicia w kolejnej części meczu włączyła się do gry. Dzięki zdecydowanie lepszej skuteczności Novaka Musicia oraz Adama Hrycaniuka w pewnym momencie zbliżyła się na zaledwie sześć punktów. Zaczął jednak odpowiadać na to ponownie Paul Jackson, który na chwilę uspokoił sytuację. Po 30 minutach było jednak tylko 61:54. W czwartej kwarcie obie drużyny miały spore problemy z konstruowaniem ataku i skutecznością, ale to po wsadzie Dragana Apicia gospodarze mieli 12 punktów przewagi. Asseco Arka już nie potrafiła wrócić do rywalizacji. Ostatecznie wicemistrzowie Energa Basket Ligi zwyciężyli 75:61.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Dragan Apić z 17 punktami i 9 zbiórkami. W ekipie gości wyróżniał się Novak Musić z 18 punktami i 5 asystami.

Czarni – Arka

W jedynym czwartkowym spotkaniu Energa Basket Ligi Grupa Sierleccy Czarni Słupsk pokonali we własnej hali Asseco Arkę Gdynia 100:75.

Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy po akcjach Marka Klassena oraz Mikołaja Witlińskiego prowadzili 10:3. Asseco Arka zareagowała jednak świetną serią 9:0 i po akcji Adriana Boguckiego wychodziła na prowadzenie! Mecz się zdecydowanie wyrównał, a dzięki kolejnym rzutom wolnym Boguckiego po 10 minutach to gdynianie byli lepsi – 17:20. Druga kwarta była ponownie lepsza dla słupszczan, którzy wracali na prowadzenie po zagraniach Mikołaja Witlińskiego. Po późniejszych akcjach Klassena i Słupińskiego różnica wzrosła nawet do dziewięciu punktów. Goście w tej części gry mieli spore problemy z konstruowaniem swoich akcji oraz ze skutecznością. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 44:34.

Trzecią kwartę od serii 9:0 rozpoczął zespół trenera Milosa Mitrovicia – po trafieniach Bartłomieja Wołoszyna zbliżył się na punkt! Szybko odpowiadał na to jednak rozgrywający świetny mecz Dawid Słupiński. Trójki dokładał także Jakub Musiał i spotkanie ponownie było pod kontrolą Grupa Sierleccy Czarnych. Dzięki rzutom wolnym Kalifa Younga po 30 minutach było 73:56. Marek Klassen w kolejnej kwarcie jeszcze bardziej powiększał przewagę słupszczan. Mimo pojedynczych akcji Dylewicza i Wilczka, Asseco Arka nie była już w stanie nawiązać rywalizacji. Do ataku włączył się też Marcus Lewis, a drużyna trenera Mantasa Cesnauskisa zwyciężyła ostatecznie 100:75

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Marek Klassen z 25 punktami, 5 zbiórkami i 8 asystami. W ekipie gości wyróżniał się Bartłomiej Wołoszyn – zdobył 15 punktów i 5 zbiórek.

Trefl – Benfica

Sopocianie przystąpili do tego spotkania znacznie osłabieni i od razu miało to wpływ na przebieg rywalizacji. Dzięki zagraniom Aarona Broussarda i Franka Gainesa przewaga przyjezdnych szybko wynosiła sześć punktów. Ostatecznie po akcji Jamesa Farra po 10 minutach było już 10:25. Druga kwarta była już zdecydowanie bardziej wyrównana, ale Trefl nie potrafił odrabiać strat. Nie pomagała nawet niezła gra po stronie Michała Kolendy i Karola Gruszeckiego. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 25:42.

W trzeciej kwarcie zespołowi z Energa Basket Ligi w końcu udało się nawiązać rywalizację – głównie dzięki poprawionej grze w ofensywie. Dzięki trafieniu Brandona Younga zespół trenera Marcina Stefańskiego przegrywał już tylko 11 punktami, ale po akcji Farra po 30 minutach było 62:48. W kolejnej części meczu Trefl jeszcze bardziej gonił wynik! Dzięki kolejnej akcji Yannicka Franke zbliżył się na zaledwie cztery punkty. Małą serią 5:0 odpowiedział na to jednak zespół z Portugalii i dzięki temu kontrolował końcówkę. Ostatecznie zwyciężył 76:67.

Trefl Sopot – Benfica Lizbona 67:76 (10:25, 15:17, 23:20, 19:14)

Trefl: Young 17, Gruszecki 14, Kolenda 14, Franke 13, Sharma 6, Davis 3, Łałak 0, Ziółkowski 0

Benfica: Gaines 25, Broussard 12, Farr 9, Hallman 8, Munnings 7, Silva 6, Ben Romdhane 5, Gomes 4, Barbosa 0

W czwartym spotkaniu w TOP16 FIBA Europe Cup zespół Trefla Sopot przegrał u siebie z Benficą Lizbona 67:76 (10:25, 15:17, 23:20, 19:14). Najwięcej punktów dla sopocian zdobył Brandon Young (17).

Do spotkania z Benficą żółto-czarni przystąpili ze znacznymi osłabieniami. Z powodu choroby w meczu nie wystąpił Paweł Leończyk, zaś urazy wyeliminowały z gry Darrina Dorsey’a oraz Dariousa Motena. Nieobecność Leona spowodowała, iż po raz pierwszy rolę kapitana pełnił Michał Kolenda. Goście z Lizbony dobrze weszli w spotkanie – na punkty Broussarda i Gomesa, a także trójkę Ben Romdhane’a odpowiedzieliśmy tylko jedną udaną akcją Michała i było 2:9. Pomiędzy 4 a 5 minutą meczu dystans do trzech oczek skróciliśmy dzięki trafieniom Josha oraz Yannicka, jednak odpowiedź Benfici była natychmiastowa. Przy wyniku 7:13 o swój premierowy czas poprosił Marcin Stefański i choć po powrocie na parkiet trzy punkty zapisał Karol Gruszecki, to w kolejnych akcjach dzielili i rządzili goście. Inauguracyjna kwarta zakończyła się wynikiem 10:25.

Niestety, obraz gry nie zmienił się także na początku drugiej części meczu. Poderwać naszą drużynę próbował Yannick, który celnie rzucał za trzy, ale również Benfica nie próżnowała i po siedmiu minutach drugiej kwarty miała już dziewiętnaście oczek więcej (21:40). Sopocka defensywa nie potrafiła znaleźć sposobu na Aarona Broussarda, który na 150 sekund przed końcem połowy mógł pochwalić się dwucyfrową zdobyczą punktową. W 19. minucie odrobiliśmy część strat za sprawą trafień Karola i Michała, lecz na przerwę zespoły schodziły przy różnicy aż siedemnastu oczek – było 25:42.

Druga połowa rozpoczęła się od celnego rzutu zza linii 6.75 metra Yannicka, dla którego była to już trzecia taka próba, ale kolejne siedem punktów należało do Benfici. Dwa dobre rzuty zza łuku w krótkim czasie zanotował Karol, lecz nadal było to za mało na dobrze grających zawodników w czerwonych strojach, którzy wciąż utrzymywali się w okolicach +20. W szóstej minucie trzeciej kwarty o czas poprosił trener Stefański, a po wskazówkach naszego szkoleniowca sopocianie zanotowali serię 7-0 i tym razem przerwę wykorzystał Norberto Alves. Choć Benfica przerwała naszą passę, to jednak dzięki odważnym akcjom Brandona udało nam się zredukować straty do -11! Ostatnie oczka kwarty należały jednak do gości i było 48:62.

Ostatnią część spotkania zainaugurowały dwie trójki rywali, na które odpowiedzieliśmy punktami DeAndre i Michała. Przy 55:67 na czas zdecydował się trener lizbończyków, lecz po powrocie na parkiet kolejne oczka – tym razem rzutem zza łuku – dopisał pełniący funkcję kapitana zawodnik z numerem 23! Gospodarze coraz mocniej naciskali, a Benfica zaczęła się gubić. Jeden celny osobisty Josha oraz punkty w kontrze Brandona i Yannicka zbliżyły nas na zaledwie cztery oczka (65:69). Wówczas swoją ostatnią przerwę wziął trener Alves, mimo iż do końca meczu zostały jeszcze ponad cztery minuty gry. Straty mogły być jeszcze mniejsze, jednak nie wykorzystaliśmy swoich szans. Niestety, po chwili zrobili to rywale, a konkretnie Frank Gaines. Amerykański rozgrywający zdobył dla Benfici sześć punktów z rzędu. Na to nie byliśmy już w stanie odpowiedzieć i to Benfica mogła cieszyć się z drugiego zwycięstwa w TOP16 FIBA Europe Cup.

Trefl Sopot: Young 17, Gruszecki 14, Kolenda 14, Franke 13 (8 as.), Sharma 6 (14 zb.) oraz Davis 3, Ziółkowski 0, Łałak 0.

Trener: Marcin Stefański

Benfica: Gaines 25, Broussard 12, Hallman 8, Ben Romdhane 5 (11 zb.), Gomes 4 oraz Farr 9, Munnings 7, Silva 6, Barbosa 0.

Trener: Norberto Almeida Monteiro Alves

Sędziowie: Petr Hrusa (TCH), Mehmet Sahin (TUR), Alessandro Perciavalle (ITA)

W piątym spotkaniu TOP16 FIBA Europe Cup Trefl Sopot przegrał z CSM CSU Oradeą 73:83 (16:17, 19:18, 23:25, 15:23). Porażka oznacza koniec szans na awans do dalszej fazy rozgrywek. Najwięcej punktów dla żółto-czarnych zdobył Brandon Young (22). 

Podobnie jak w meczu z Benficą, tak i starcie z CSM CSU Oradeą żółto-czarni rozpoczęli z Karolem Gruszeckim na pozycji silnego skrzydłowego. Sopocianie bardzo dobrze weszli w rywalizację – po trafieniach Brandona, Josha oraz Michała było 7:0 dla Trefla! Konto gości otworzył celnym rzutem zza łuku Richard i Oradea zaczęła gonić. Po trójce Holta zostało nam zaledwie oczko (9:8), ale na szczęście następne punktowe zagrania należały do sopocian i odskoczyliśmy na +6. Wówczas o swój pierwszy czas poprosił Cristian Achim. Rady trenera Oradei okazały się trafne. Ekipa z Rumunii ponownie zredukowała straty, a po skutecznej akcji Nikoli Markovicia wyszła na 17:16 i takim też wynikiem zakończyła się pierwsza kwarta.

Żółto-czarni nie pozwolili jednak odskoczyć rywalom, a po trójce Karola ponownie to Trefl był „z przodu”. Po dobrej akcji Josha zyskaliśmy cztery oczka przewagi, lecz chwilę później odpowiedzieli Garlon Green oraz Kris Richard i znowu mieliśmy remis. Kibice w ERGO ARENIE oglądali zaciętą rywalizację, a drużyny naprzemiennie „wymieniały się” prowadzeniem. Ostatecznie żadna z nich nie przechyliła szali zwycięstwa w pierwszej połowie na swoją stronę i do szatni zespoły schodziły przy remisie 35:35.

Po zmianie stron goście odskoczyli na trzy punkty, ale szybko udało nam się te straty nadrobić, a nawet wyjść na 40:39 po dobrej akcji Karola. 25. minuta gry należała do Alexa Gavrilovicia. Skuteczne zagrania francuskiego centra dały Oradei prowadzenie 47:42, lecz nasz zespół miał odpowiedź w postaci Yannicka Franke – pięć punktów obwodowego i z przewagi drużyny z Rumunii nie zostało nic! Do końca kwarty zespoły grały punkt za punkt, lecz ostatnie słowo należało do Marka Ogdena – jego efektowny wsad pozwolił Oradei objąć prowadzenie 58:56 na 10 minut przed ostatnią syreną.

Decydującą kwartę obie drużyny rozpoczęły z wysokiego C. Po stronie Trefla efektowny wsad zaprezentował Josh, a trójkę dorzucił Yannick, zaś Oradea dopisała sześć oczek po celnych próbach zza łuku Markovicia i Holta. Niestety, tempo utrzymali tylko goście – trafienia Richarda i Ogdena dały im siedem punktów zapasu. Impas w sopockiej ekipie przełamał Brandon, ale po chwili z dystansu dwukrotnie celnie przymierzyli gracze Oradei i po raz pierwszy zyskali ponad dziesięciopunktową przewagę. Interweniował przerwami na żądanie Marcin Stefański, lecz nie byliśmy w stanie zbliżyć się na mniej niż osiem oczek. Przyjezdni zwyciężyli 83:73 i ostatecznie pogrzebali nadzieje Trefla Sopot na awans do TOP8 FIBA Europe Cup.

Trefl Sopot: Young 22, Sharma 17, Franke 15, Kolenda 9, Gruszecki 8 oraz Davis 2, Ziółkowski 0, Klawa 0.

Trener: Marcin Stefański

CSM CSU Oradea: Richard 16, Bickauskis 10, Holt 8, Gavrilović 8, Green 6 oraz Marković 20, Ogden 12, Nicolescu 3.

Trener: Cristian Achim

Sędziowie: Vilius Maciulaitis (LTU), Nemanja Ninkovic (SRB), Sergei Beljakov (RUS)

W meczu 23. kolejki Energa Basket Ligi Trefl Sopot przegrał na wyjeździe z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz 90:105 (21:27, 23:21, 16:25, 30:32). Żółto-czarni musieli uznać wyższość rywali, mimo iż zwyciężyli zbiórkę aż 39:25. Najwięcej punktów dla naszego zespołu zdobył Yannick Franke (19), zaś double-double zapisał Josh Sharma (17 punktów i 10 zbiórek). 

Początek meczu w hali Arena był wyrównany. Dla naszego zespołu punktowali Yanna, Brandon oraz Josh, zaś w drużynie gości wyróżniał się Cavars – center gospodarzy po niespełna pięciu minutach spotkania miał na koncie osiem oczek i głównie dzięki jego grze Astoria prowadziła 10:6. Bydgoszczanie odskoczyli na +6 po trójce Camphora, a z biegiem czasu nie tylko utrzymywali przewagę, ale także ją powiększali – po akcji „3+1” Washpuna zrobiło się już 25:13. Na szczęście ostatnie dwie minuty inauguracyjnej kwarty należały do sopocian, dzięki czemu udało się odrobić połowę strat – po 10 minutach rywalizacji tablica wyników pokazywała 27:21.

Drugą kwartę zainaugurowały dwa trafienia Zębskiego, ale pięć kolejnych punktowych akcji należało do Trefla, co pozwoliło nam odrobić wszystkie straty. Przy remisie 31:31 o pierwszą przerwę na żądanie w meczu poprosił trener Artur Gronek. Mimo, iż po powrocie na parkiet jego podopieczni przełamali impas, to po chwili odpowiedzieli Paweł oraz Karol i to żółto-czarni byli na prowadzeniu! Od tego momentu oglądaliśmy zacięte zmagania. W ekipie Marcina Stefańskiego ciężar gry wziął na swoje barki Josh Sharma, który zaskakiwał rywali – najpierw przeprowadził indywidualną akcję przez niemal całe boisko, a następnie celnie przymierzył zza łuku. Na niespełna minutę przed końcem połowy mieliśmy remis 44:44, jednak ostatnie sekundy należały do gospodarzy – celne wolne Washpuna i Camphora dały gospodarzom czteropunktową przewagę.

Po zmianie stron lepiej prezentowali się gospodarze. Nie do zatrzymania był Cavars, a swoje oczka dołożyli też Nizioł oraz Camphor, co pozwoliło Astorii wyjść na +10 (57:47). W grze Trefla utrzymywał Josh, który zanotował sześć punktów z rzędu, ale wówczas gospodarze ponownie przyspieszyli i przy wyniku 64:55 o przerwę poprosił Marcin Stefański. Niestety, po powrocie na parkiet wciąż stroną dominującą byli bydgoszczanie, którzy w ciągu kolejnych 120 sekund dorzucili jeszcze pięć punktów do swojej przewagi, a trener Stefański postanowił skorzystać z następnego czasu. To także niewiele zmieniło w obrazie gry. Na 10 minut przed końcem Astoria prowadziła 73:60.

Również w ostatnią część meczu lepiej weszli gospodarze. Po trójce Camphora mieli aż osiemnaście oczek więcej (80:62). Wówczas grę Trefla wzięli na swoje barki Paweł Leończyk i Brandon Young, których trafienia zmniejszyły straty do dziesięciu punktów, lecz Astoria nie pozwoliła na więcej i dzięki kolejnym skutecznym akcjom utrzymywała komfortowe prowadzenie. Sopocianie nie potrafili znaleźć recepty na atak bydgoszczan – aż czterech zawodników zespołu gospodarzy zgromadziło co najmniej 20 punktów, a dorobek całej Astorii przekroczył 100 oczek i to rywale mogli cieszyć się z jedenastego zwycięstwa w Energa Basket Lidze.

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz: Camphor 26, Cavars 24, Nizioł 23, Washpun 20, Zębski 8 oraz Pluta 4, Krasuski 0, Aleksandrowicz 0, Kędel 0.

Trener:

Trefl Sopot: Franke 19, Sharma 17 (10 zb.), Young 16 (7 as.), Kolenda 4, Davis 3 oraz Gruszecki 14, Leończyk 13, Dorsey 2, Ziółkowski 2.

Trener: Marcin Stefański

Nysa – Trefl

Trefl Gdańsk w piątkowy wieczór wygrał trzeci mecz z rzędu, po raz drugi bez straty seta. Tym razem gdańszczanie świetnie się zaprezentowali w Nysie, gdzie gospodarze absolutnie nie postawili łatwych warunków. Na szczególną uwagę zasługuje zagrywka Trefla. Gdańszczanie zdobyli aż 11 asów, a cztery z nich należały do Karola Urbanowicza. Młody środkowy wykazywał się ogromną skutecznością w kluczowych fragmentach meczu, więc po spotkaniu to w jego ręce powędrowała statuetka MVP – podobnie jak cztery dni temu po starciu z Cerradem Eneą Czarnymi. Teraz przed Treflem arcyważny pojedynek w TAURON Pucharze Polski. We wtorek o godz. 20:30 gdańszczanie podejmą w ERGO ARENIE GKS Katowice, a zwycięzca tego meczu zapewni sobie miejsce w Final Four Pucharu Polski! Bilety na wtorkowe emocje czekają w cenach od 10 do 35 zł na www.gdanskielwy.pl.

PSG Stal Nysa – Trefl Gdańsk 0:3 (23:25; 23:25, 22:25)

PSG Stal Nysa: Komenda, El Graoui 5, Ben Tara 16, M’Baye 1, Kwasowski 10, Schamlewski 3, Dembiec (libero) oraz Szwaradzki, Zajder 2, Dębski 1, Bućko 3, Szczurek

Trefl Gdańsk: Lipiński 13, Wlazły 8, Reichert 15, Kampa 4, Urbanowicz 9, Mordyl 3, Olenderek (libero) oraz Sasak 3, Kozub, Łaba 1, Pruszkowski (libero)

MVP: Karol Urbanowicz

Mecz w Nysie rozpoczął się od bardzo wyrównanej wymiany ciosów. Przez większą część pierwszego seta żadna z drużyn nie odskakiwała na więcej niż dwa punkty, a bardzo często zmieniało się także prowadzenie w inauguracyjnej partii spotkania. Na najwyższą, czteropunktową przewagę Trefl wyszedł przy stanie 20:16 po asie serwisowym Lukasa Kampy. Gospodarze odrobili szybko dwa punkty, ale gdy  po czasie dla gdańszczan drużyny wróciły na boisko, skutecznością wykazał się Karol Urbanowicz. Choć PSG Stal zbliżała się do Trefla na jedno „oczko” (22:23), gdańszczanie rozstrzygnęli pierwszą partię na swoją korzyść bez grania na przewagi. Na początku drugiego seta po obu stronach siatki pojawiło się sporo błędów, a od stanu 6:6 gospodarze zdobyli aż cztery punkty z rzędu. Serii PSG Stali nie zatrzymał czas wzięty przez trenera Winiarskiego i po powrocie na parkiet Kamil Kwasowski zanotował asa serwisowego. Gospodarze prowadzili już 5 punktami (12:7), ale gdańszczanie szybko odrobili cztery „oczka”. Przyczynił się do tego przede wszystkim Karol Urbanowicz, gdy w polu serwisowym popisał się dwoma asami z rzędu (11:12). W dalszej części seta gospodarze utrzymywali jedno-dwupunktową przewagę, ale kolejnym asem serwisowym popisał się Karol Urbanowicz, gdy wszedł w pole zagrywki przy stanie 20:19 dla PSG Stali. Przy wyniku 23:23 w polu serwisowym zameldował się Patryk Łaba. Najpierw po jego bardzo dobrej zagrywce Karol Urbanowicz zanotował punktowy blok, a w kolejnej akcji przyjmujący zapunktował bezpośrednio z serwisu i gdańszczanie wyszli na prowadzenie 2:0! Ostatni set rozpoczął się od wyrównanej walki, z małym wskazaniem na gości. Gospodarze jednak ani przez chwilę nie odpuszczali i nawet przy prowadzeniu Trefla w końcowej fazie seta 21:17 zdołali wyrównać wynik (21:21). W Gdańsku ważne punkty notowali jednak Moritz Reichert i Bartłomiej Lipiński i „gdańskie lwy” wracają nad Bałtyk z pełną pulą, po zwycięstwie bez straty seta!

Trefl – GKS Katowice PP

Trefl Gdańsk wygrał z zespołem GKS Katowice 3:1 (25:21, 25:20, 20:25, 25:17) w meczu 1/4 finału TAURON Pucharu Polski i jako pierwszy  zameldował sie w półfinale turnieju. Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został Lukas Kampa.

Obserwatorzy zwracają uwagę na atakujących obu drużyn. Dla Mariusza Wlazłego obecny sezon jest już 19-stym w PlusLidze. Jakub Jarosz, który za niespełna dwa tygodnie skończy 35 lat rozgrywa 13-sty sezon w polskiej lidze, a 16-sty w swojej profesjonalnej karierze.

We wtorkowym ćwierćfinale TAURON Pucharu Polski zdecydowanie po dwóch stronach siatki w ataku królować będzie doświadczenie. – Zarówno Mariusz Wlazły, jak i Kuba Jarosz meczów o stawkę mają na swoich kontach już tyle, że z pewnością są odporni na presję. Myślę, że dopiero turniej finałowy może nieść za sobą większe emocje, ale pamiętajmy, że Mariusz Wlazły to prawdopodobnie rekordzista pod względem liczby rozegranych finałów Pucharu Polski – mówi Wojciech Grzyb, były kapitan Trefla Gdańsk, który w siatkarskiej PlusLidze występował przez aż 20 sezonów.

Początek spotkania układał się po myśli gdańszczan. Dobra gra zarówno w pierwszej akcji, jak i w kontrze sprawiła, że szybko odskoczyli rywalom na cztery oczka 6:2. Katowiczanie, gdy tylko uspokoili grę na siatce, odrobili straty 7:7 i przez chwilę trwała walka punkt za punkt 11:11. W połowie seta gospodarze odskoczyli na dwa oczka, jednak przyjezdni ponownie doprowadzili do remisu 18:18. Po czasie, o który poprosił Michał Winiarski, gdańszczanie wrócili do dobrej gry. Trzy ataki Karola Urbanowicza wyprowadziły Trefl na prowadzenie 21:18, którego gospodarze nie oddali, wygrywając seta do 21.

W drugiej partii gospodarze kontrolowali sytuację na boisku od pierwszej piłki. Wypracowaną na początku dwupunktową przewagę 5:3, 8:6 w połowie seta powiększyli do pięciu oczek 12:7. Mimo, że katowiczanie kilkukrotnie zbliżyli się do gospodarzy na jeden punkt, to nie byli w stanie odwrócić losów seta. Atak Bartłomieja Mordyla zakończył partię wynikiem 25:20.

Na początku trzeciego seta oba zespoły dobre akcje przeplatały błędnymi, choć lepiej radzili sobie gospodarze 7:4. Katowiczanie zdołali doprowadzić do remisu 7:7, a po kolejnych akcjach wyszli na pięciopunktowe prowadzenie 16:11. Duża w tym zasługa Gonzalo Quirogi, który był główną siłą w ataku GKS-u. Gdańszczanie w tej partii nie byli już tak skuteczni jak w dwóch poprzednich. Słabiej zagrywali, mieli kłopoty w przyjęciu i ataku, przez co nie potrafili dogonić rywali 20:16. Seta wygrali podopieczni Grzegorza Słabego 25:20.

W kolejnej odsłonie gdańszczanie wrócili do dobrej gry 5:1. Katowiczanie zmuszeni gonić wynik zbliżyli się na jeden punkt do rywali 6:5, jednak tym razem gospodarze pilnowali wyniku. Lukas Kampa mając dobre przyjęcie posyłał piłki do Karola Urbanowicza, a ten zamieniał je na punkty 11:7 i Trefl przejął inicjatywę na boisku. W połowie partii podopieczni Michała Winiarskiego mieli sześć punktów przewagi 16:10 i cały czas ją powiększali 20:12. Takiej różnicy katowiczanie nie byli w stanie odrobić. W końcówce grali tylko gospodarze, wygrywając seta do 17.

Relacja pkt po pkt: https://www.plusliga.pl/pcup/id/1040/s/games/gid/3000.html

Trefl – Resovia

Drużyny rozgrywały awansem mecz 23. kolejki fazy zasadniczej PlusLigi. To było bardzo ważne dla obu ekip starcie w kontekście walki o miejsca w fazie play-off. Górą byli gospodarze, którzy wygrali po raz szósty w sezonie.

Statystyki meczu: https://www.plusliga.pl/games/id/1101418.html#stats

Zespół z Rzeszowa mógł pochwalić się lepszym bilansem w starciach w PlusLidze (20 wygranych na 27 meczów), lecz ostatnie spotkanie na Podpromiu wygrał zespół trenera Michała Winiarskiego 3:0.

Tym razem lepiej zaczęli goście, którzy po początkowej przewadze gdańszczan, zaczęli bardzo mocno serwować i sprawiali rywalom coraz więcej kłopotów. Mimo słabo grającego w ofensywie Macieja Muzaja, rzeszowianie wygrali pierwszą partię do 20. Gównie za sprawą świetnie dysponowanego Nicolasa Szerszenia. Wydawało się, że goście mogą zdominować Trefla, w którym widać było sporą nerwowość.

Nic bardziej mylnego, bowiem w dwóch kolejnych setach przyjezdni jakby zupełnie zapomnieli o luzie, z jakim radzili sobie w pierwszej odsłonie. Zaczęli mieć mnóstwo problemów z odbiorem serwisów rywali, a biegający Fabian Drzyzga nie był w stanie rozgrywać, mógł jedynie wystawiać. Trefl wygrał dwa kolejne sety do 19, opierając się na dwóch skrzydłowych – Bartłomieju Lipińskim i Mariuszu Wlazłym. Drużynie pomagał także po raz kolejny Karol Urbanowicz, który świetnie zagrywał.

Po kilku zminach Asseco Resovia przebudziła się w czwartym secie, grając bez nominalnego atakującego – rolę przejął przyjmujący Klemen Cebulj. Rzeszowianie mocno zagrywali, odrzucili Trefla od siatki i wypracowali sobie przewagę, którą dowieźli do końca partii. Na boisku na tie-breaka pozostał Sam Deroo, jednak Belg ostatnio gra naprawdę bardzo słabo, w tym meczu skończył zaledwie 3 z 15 ataków. I to właśnie błąd tego przyjmującego – dał się zablokować przez pojedynczy blok Lukasa Kampy – zdecydował o tym, że Resovia przegrała w piątym secie 13:15.

Gospodarze zgarnęli bezcenną wygraną, goście kolejny raz zagrali w sposób, który trudno ocenić. Pierwszy i czwarty set to ich świetna postawa, dwie środkowe partie zupełnie im nie wyszły. Trefl z kolei dzięki temu zbliżył się do czołowej ósemki PlusLigi.

MVP meczu: Lukas Kampa (Trefl).

VBW Arka

VBW Arka Gdynia pewnie pokonuje gospodynie tego turnieju Polskie Przetwory Basket 25 Bydgoszcz i dzięki temu zespół Jeleny Škerović melduje się w jutrzejszym finale #SuzukiPucharPolski ❗??

W zespole z Gdyni najlepiej punktującą zawodniczką była kapitan zespołu Marissa Kastanek, która na swoim koncie zapisała 19 punktów i 2 zbiórki.

Natomiast w zespole Piotra Kulpekszy, najwięcej punktów rzuciła Jillian Alleyne – 18.

#EnergaBasketLigaKobiet
Energa SA Grupa LOTOS Bank Pekao S.A. Suzuki Polska

Sobota upłynęła pod znakiem rywalizacji półfinałowej, gdzie w pierwszym meczu o awans walczył zeszłoroczny triumfator z Gdyni oraz gospodynie turnieju finałowego. Wyrównana pierwsza kwarta, dawała szanse na dalsze emocje… jednak już w drugich 10 minutach wyraźnie lepsze były koszykarki VBW Arki. Po zmianie stron Basket 25 próbował niwelować straty, jednak im było bliżej zakończenia spotkania – tym coraz pewniejsze awansu był zespół prowadzony przez Jelene Skerovic. Megan Gustafson uzbierała 20 punktów, a „oczko” mniej dodała Marissa Kastanek. Na plus wypadła także Magdalena Szymkiewicz, która zakończyła spotkanie z dorobkiem 11 punktów.


VBW Arka Gdynia – Polskie Przetwory Basket 25 Bydgoszcz 81:65 (17:19, 24:13, 21:18, 19:15)


Gdynia:
Gustafson 20, Kastanek 19, Szymkiewicz 11, Bertsch 11, Pavlopoulou 8, Begić 6, Podgórna 3, Dobrowolska 2, Borkowska 1.

Trener: Jelena Skerović
Bydgoszcz: Alleyne 18, Fontaine 14, Miskiniene 9, Eivery 7, Stankiewicz 7, Poboży 4, Wiktoria Sobiech 3, Michałek 2, Zmierczak 1.

Trener: Piotr Kulpeksza

VBW Arka – Polkowice PP

BC Polkowice pokonały w Bydgoszczy VBW Arkę Gdynia 78:70 i wywalczyły Suzuki Puchar Polski. MVP wybrana została Erica Wheeler, która rzuciła aż 39 punktów!

Emocje to samego końca – tak w skrócie można opisać w kilku słowach finałowy mecz Suzuki Pucharu Polski w Bydgoszczy. Spotkanie dużo lepiej rozpoczęły koszykarki z Polkowic, które punkt po punkcie budowały przewagę. Po 10 minutach gry na tablicy wyników było (23:13), jednak kolejne minuty były zdecydowanie bardziej zacięte. Bardzo ważne trafienie (za trzy) w ostatnich sekundach pierwszej połowy zapisała na swoim koncie Magdalena Szymkiewicz (32:42). Po zmianie stron mistrz Polski zagrał jeszcze lepiej i punkt po punkcie zmniejszał straty. Bardzo dobrze grała Megan Gustafson oraz Marissa Kastanek, co po 30 minutach gry dało wynik (52:54). W ostatniej kwarcie zespół z Pomorza robił co mógł, by wyjść z tej rywalizacji na „plus” – jednak niesamowite spotkanie rozegrała Erica Wheeler (39 punktów), która raz po raz dziurawiła kosz rywalek. Dobrze zagrała także Artemis Spanou, która uzbierała 13 punktów oraz 10 zbiórek. Zaznaczyć należy także, że w zespole z Pomorza – 37 punktów zdobyły zawodniczki wchodzące z „ławki” (12 w zespole z Polkowic).

VBW Arka Gdynia – BC Polkowice 70:78 (13:23, 19:19, 20:12, 18:24)

Gdynia: Kastanek 19, Gustafson 16, Bertsch 15, Szymkiewicz 11, Begić 4, Podgórna 3, Pavlopoulou 2.

Trener: Jelena Skerović
Polkowice: Wheeler 39, Spanou 13 (10zb), Mavunga 7 (12zb), Zięmborska 5, Grabska 4, Gajda 3, Gertchen 3, Telenga 2, Cado 2.

Trener: Karol Kowalewski

Początek finałowe spotkania zdecydowanie należał do koszykarek z Polkowic, które raz po raz punktowały mistrza Polski i zdobywcę Pucharu Polski z zeszłego sezonu. Po 10 minutach gry oba zespoły dzieliło 10 „oczek” (23:13), jednak już w kolejnych minutach Arka powoli łapała rytm. Bardzo ważne było tutaj trafienie w ostatnich sekundach za trzy punkty Magdaleny Szymkiewicz, które po raz kolejny „pchnęło” drużynę do jeszcze większej walki. Po zmianie stron (trzecia kwarta) lepsza była VBW Arka, która w końcówce tejże kwarty była blisko do doprowadzenia do remisu (52:54). W ostatniej kwarcie mistrz Polski próbował wyjść na prowadzenie, jednak ciągle brakowało tej „jednej” skutecznej akcji. Dodatkowo show dała Erica Wheeler, która 17 z 39 punktów rzuciła właśnie w czwartej kwarcie.


VBW Arka Gdynia – BC Polkowice 70:78 (13:23, 19:19, 20:12, 18:24)


Gdynia: Kastanek 19, Gustafson 16, Bertsch 15, Szymkiewicz 11, Begić 4, Podgórna 3, Pavlopoulou 2
Polkowice: Wheeler 39, Spanou 13 (10zb), Mavunga 7 (12zb), Zięmborska 5, Grabska 4, Gajda 3, Gertchen 3, Telenga 2, Cado 2


Suzuki Puchar Polski Kobiet rozgrywany jest w formie turnieju z udziałem sześciu drużyn (w tym roku z powodu zakażeń COVID19, nie wystąpiła Ślęza Wrocław).

VBW Arka – GTK Gdynia

W sobotę 5 lutego w hali Arena odbyły się derby Gdyni. VBW Arka zdecydowanie pokonała siostrzany klub GTK Gdynię 88:38. Koszykarki Karoliny Szlachty walczyły do ostatniej sekundy meczu, jednakże to uskrzydlone gospodynie dyktowały warunki spotkania 18 kolejki Energa Basket Ligi Kobiet.

Pierwsza połowa meczu należała do Magdaleny Szymkiewicz, która zdobyła pięć punktów z rzędu. Młoda zawodniczka od pewnego czasu ma bardzo dobrą passę i udowodniła to po raz kolejny. Jelena Skerović w pierwszej kwarcie postawiła między innymi na Polki. Grę poprowadziła Julia Bazan patrząc prosto w oczy jeszcze niedawno koleżance z zespołu Julii Niemojewskiej. Ze strony gospodyń piłka do kosza trafiała z rąk Agaty Dobrowolskiej i Kamili Borkowskiej. Ciekawa walka toczyła się pomiędzy doświadczoną Megan Gustafson, a Anną Wińkowską, które walczyły, jak równa z równą. Młodszy zespół pomimo nierównej konfrontacji pod względem siły i lat doświadczenia zaskoczył kibiców. Celne rzuty zza łuku oddała Joanna Kobylińska i Marta Marcinkowska, zaś Magdalena Szulc dwukrotnie przechwyciła piłkę. Wielka ambicja zawodniczek GTK Gdyni pomimo 24 punktowej straty nie pozwoliła im się poddać.

Trzecia kwarta rozpoczęła się z rozmachem na korzyść gospodyń. Serię punktów zdobyła Megan Gustafson. Dopiero po trzech minutach udany rzut dla GTK wykonała Aleksandra Parzeńska. Mistrzynie Polski doprowadziły do znacznej przewagi (55:25), a Jelena Skerović na boisko wpuściła spragnioną gry Justynę Rudzką. Zawodniczki Karoliny Szlachty na parkiecie zostawiały siódme poty, jednak widoczna była nieobecność Alicji Żytkowskiej oraz brak drugiej rozgrywającej. W ostatniej części meczu VBW Arka zdecydowanie przejęła stery derbowego spotkania głównie ze względu na dobrą dyspozycję Marissy Kastanek i Justyny Rudzkiej.

VBW Arka Gdynia w następnej kolejce na wyjeździe podejmie godnego rywala AZS UMCS Lublin, zaś GTK Gdynia powalczy o kolejne zwycięstwo z SKK Polonią Warszawa na hali Gier Gdyńskiego Centrum Sportu.

VBW Arka Gdynia – GTK Gdynia 88:38 (17:13, 26:6, 21:11, 24:8)

VBW Arka: Kastanek 15 (3×3), Begić 13, Gustafson 12, Rudzka 11, Szymkiewicz 11, Dobrowolska 9, Bertsch 7, Borkowska 5, Bazan 3, Pavlopoulou (2, 10 asyst)

Trener: Jelena Skerović


GTK: Parzeńska 9, Kobylińska 6, Ossowska 5, Marcinkowska 5, Wińkowska 4, Szulc 4, Niemojewska 2, Piestrzyńska 3, Stasiak, Homza.

Trener: Karolina Szlachta

Mecz kolejki dla AZS UMCS Lublin?, która po bardzo dobrze rozegranej ostatniej kwarcie (17:5) pokonała obrończynie tytułu VBW Arka Gdynia ?

Zespół z Pomorza najwięcej problemów miał z Natashą Mack, która uzbierała double-double w postaci 19 punktów oraz 10 zbiórek! Dobrze wypadła także Aleksandra Stanaćev – 19 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst. W zespole z Gdyni – 12 „oczek” rzuciła Ana-Marija Begić ?

Mecz kolejki w Lublinie, wygrały gospodynie – które jednak do samego końca musiały być czujne w meczu z mistrzem Polski. O wszystkim przesądziła ostatnia kwarta, którą „Pszczółka” wygrała aż (17:5) czym „zamknęła” marzenia o wygranej dla zespołu z Gdyni. Bardzo dobrze zagrała Natasha Mack, która uzbierała 19 punktów oraz 10 zbiórek. Na duży plus wypadła także wracająca po kontuzji Aleksandra Stanacev – 19 punktów, 8 asyst oraz 5 zbiórek.

„Gratulacje dla obu zespołów, bo stworzyły emocjonujące widowisko. W meczu było sporo wahań, bo najpierw zaczęliśmy od plus 10, a po chwili to my musieliśmy gonić wynik. W drugiej połowie ta sytuacja się także powtórzyła. Cieszymy się, że graliśmy do końca pomimo dużych problemów ze skutecznością. Wróciliśmy do grania naszej dobrej defensywy i to nie była łatwa rzecz zatrzymać zespół z takim potencjałem ofensywnym jak Gdynia – mówił po na konferencji pomeczowej szkoleniowiec akademiczek, Krzysztof Szewczyk.

Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – VBW Arka Gdynia 61:57 (12:13, 21:21, 11:18, 17:5)

AZS UMCS: Mack 19 (10 zb), Stanacev 19, Fassina 10 (11 zb), Smalls 4, Kośla 4, Jakubcova 3, Kurach 2, Sklepowicz 0, Niedźwiedzka 0, Trzeciak 0.

Trener: Krzysztof Szewczyk

Arka: Begić 12, Pavlopoulou 11, Bertsch 11, Kastanek 8, Gustafson 6, Szymkiewicz 4, Kunek 3, Dobrowolska 2, Bazan 0, Borkowska 0.

Trener: Jelena Skerović


Kolejną wygraną w sezonie zapisał na swoim koncie beniaminek z Warszawy, który prowadził po 10 minutach gry (27:12). Kolejne kwarty były dużo bardziej zacięte, jednak gospodyń nie było stać na nawiązanie walki z dużo lepiej dysponowanym rywalem.

W Gdyni sezon euro ligowy wygraną chciała zakończyć VBW Arka, jednak dobre jedynie pierwsze 10 minut spotkania – to zdecydowanie za mało na zwycięstwo. Zespół z Girony swoją przewagę udowodnił przede wszystkim w drugiej kwarcie, kiedy to wypracował 10 „oczek” przewagi (41:31). Po zmianie stron mistrz Polski starał się jak tylko mógł, jednak na odrobienie strat nie było szans. Kennedy Burke rzuciła 19 punktów, a 16 „oczek” dorzuciła Rebekah Gardner. W zespole z Gdyni zdobywanie punktów zależało głównie od Megan Gustafson (25) oraz Morgan Bertsch (19).

VBW Arka Gdynia – UNI Girona 65:78 (13:14, 18:27, 17:20, 17:17)

Gdynia: Gustafson 25, Bertsch 19, Pavlopoulou 9 (10 as), Bazan 3, Dobrowolska 3, Kastanek 2, Borkowska 2, Begic 2, Szymkiewicz 0.

Trener: Jelena Skerović
Girona: Burke 19, Gardner 16, Araujo 12, Drammehh 11, Labuckiene 8, Reisingerova 6, Mendy 3, Flores 2, Palau 1.

Trener: Alfred Julbe Bosch

Sędziowie: Ilya Putenko (RUS), Ozge Senturk (TUR), Juozas Barkauskas (LTU)

Kiedy?: Środa, 16 lutego, godz. 17.00

Gdzie?: Hala Gdynia Arena, ul. K. Górskiego 8

Mecz koszykówki kobiet o mistrzostwo Energa Basket Ligi Kobiet: VBW Arka Gdynia – Zagłębie Sosnowiec

Wstęp wolny

Zapraszamy

21 thoughts on “Hala Mistrzów zdobyta!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *