W 63 minucie meczu Korona – Arka wydawało się, że kielczanie rozjadą gości. Prowadzili już 3:0 i nic nie wskazywało na to, że wynik ten może się w jakikolwiek sposób zmienić na korzyść żołto-niebieskich.

Tymczasem szaleńczy pościg pozwolił gdynianom zabrać do domu jeden punkt. Niewiele zabrakło do pełni szczęścia, bo w samej końcówce na drodze piłki po strzale Łukasza Wolsztyńskiego stanęła poprzeczka.

Na pierwszy strzał na bramkę kibice w Kielcach musieli czekać do 9 minuty. Autorem uderzenia była Adam Deja, który z 20 metrów posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką strzeżoną w tym meczu przez Jakuba Osobińskiego. Odpowiedź gospodarzy nadeszła cztery minuty później, za sprawą Jakuba Łukowskiego. Napastnik Korony wykonał rzut wolny z 25 metrów i przymierzył pod poprzeczkę, co z niemałym wysiłkiem obronił Daniel Kajzer.

W 17 minucie próbkę swoich umiejętności zademonstrował Christian Aleman. Po stałym fragmencie Michał Marcjanik zgrał głową piłkę na siódmy metr, a Ekwadorczyk spróbował uderzyć przewrotką. Chybił, ale próba mogła się podobać. Kilka minut później arkowcy nie skorzystali z prezentu od Osobińskiego, który nie chwycił piłki zacentrowanej pod bramkę przez Luisa Valcarce. Na szczęście dla gospodarzy piłka nie trafiła do żadnego z gdynian.

Pomimo naporu Arki, ze zdobycia bramki mogli ucieszyć się kielczanie. W 29 minucie Marcin Szpakowski dograł w szesnastkę do Łukowskiego, a ten sprytnie zwiódł obrońcę i oddał precyzyjny strzał w kierunku dalszego słupka. Kajzerowi pozostało wyciągnąć piłkę z siatki.

Bramka rozochociła Koronę do śmielszych ataków i już w 33 minucie Jacek Kiełb był bliski podwyższenia prowadzenia. Kapitan Korony przejął w polu karnym Kajzera długie podanie z prawej strony i strzałem bez przyjęcia posłał piłkę w boczną siatkę. Ten sam zawodnik już trzy minuty później mógł się jednak cieszyć ze zdobytej bramki. Na 18 metrze przejął piłkę, którą odbili gdyńscy obrońcy blokując uderzenie Marko Pervana. Kielczanie przez chwilę próbowali reklamować rękę, ale sędzia nakazał kontynuowanie gry. Piłkę dostał Kiełb, uderzył bardzo precyzyjnie przy samym słupku, a wyciągnięty jak struna Kajzer był bezradny.

Arka próbowała się odgryźć gospodarzom w 41 minucie. Wtedy ładnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Mateusz Żebrowski, lecz piłka minimalnie minęła słupek bramki Osobińskiego, który tylko odprowadził ją wzrokiem… Uderzać z dystansu próbował także Maciej Rosołek, ale jemu do celu zabrakło zdecydowanie więcej.

Na przerwę piłkarze zeszli przy dwubramkowym prowadzeniu Korony, więc po zmianie stron należało oczekiwać dużej odmiany w sposobie gry gdynian i przede wszystkim ich lepszej skuteczności. Już w 47 minucie było groźnie po rzucie rożnym wykonanym przez Deję. Piłkę niezbyt daleko wybili obrońcy kielczan, ale ani Aleman, ani Ł. Wolsztyński nie zdołali oddać strzału.

W 53 minucie przed dużą szansą stanął Artur Siemaszko, który strzelał z kilku metrów, lecz w ostatniej chwili zablokował go Szpakowski. Po rzucie rożnym znów było gorąco pod bramką Korony, bo na 16 metrze piłkę przejął Żebrowski i oddał mocny strzał, który znów szczęśliwie zablokowali kielczanie. Kolejny stały fragment gry wznowiony z narożnika boiska niecelnym strzałem sfinalizował Rosołek.

I gdy wydawało się, że kontaktowa bramka dla Arki jest tylko kwestią czasu obudzili się gospodarze. Najpierw w 58 minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym piłka została posłana na 6 metr, gdzie główkował Grzegorz Szymusik, lecz trafił w defensora przyjezdnych. Jednak już kilka minut później złoto-krwiści byli skuteczni. Po rzucie rożnym w 63 minucie dla żółto-niebieskich, Korona wyprowadziła kontrę, w której Kiełb obsłużył dokładnym podaniem Łukowskiego, a ten mimo ostrego kąta zdołał oddać skuteczny strzał, pokonując rozpaczliwie interweniującego Kajzera.

Ta bramka spowodowała, że w Arce obudziła się sportowa złość To był ostatni moment by z tego meczu uratować choćby punkt. W 73 minucie najpierw ładną akcję rozprowadził na skrzydle Valcarce, który ładnie dograł na 16 metr do Wolsztyńskiego, ale strzał Łukasza zablokowali obrońcy. Próbował jeszcze dobijać Aleman, ale wywalczył, (tylko) rzut rożny, który okazał się brzemienny w skutkach. Po jego rozegraniu piłkę otrzymał Ekwadorczyk, który dokładnie wrzucił piłkę do Marcjanika, a ten precyzyjnie, strzałem głową „rozdziewiczył” wreszcie bramkę Korony!

Dwie minuty później było już 3:2. Znów udało się posłać precyzyjne podanie z prawej strony, piłka trafiła do Rosołka, a ten zdobył swoją 9 bramkę w sezonie. W 78 minucie mógł być już remis, gdyby tylko szczęście dopisało Wolsztyńskiemu, bo jego uderzenie głową z 5 metrów zatrzymało się na poprzeczce. W 82 minucie Arka wykonywała rzut wolny tuż sprzed linii pola karnego. Do piłki podszedł Aleman, ale jego strzał lewą nogą trafił w głowę jednego z kielczan ustawionych w murze.

Wyrównanie wisiało w powietrzu, aż wreszcie 86 minucie znów sędzia podyktował rzut wolny dla gości tuż przed polem karnym. Piłkę ustawił sobie tym razem Adam Deja. Jego uderzenie po lekkim rykoszecie zatrzymało się w siatce, a to oznaczało, że na tablicy wyników przy nazwie Arki pojawiła się upragniona „trójka”, a do końca spotkania pozostawały jeszcze 4 minuty plus czas doliczony.

W doliczonym czasie gry kontuzji doznał bramkarz Korony, Jakub Osobiński, a ponieważ gospodarze wykorzystali już limit zmian, sweter golkipera założył Szymusik, co dodatkowo podgrzało emocje. Niestety gospodarze wzmogli pressing i skutecznie uniemożliwiali Arce przeprowadzenie akcji, która mogłaby zakończyć się strzałem na bramkę której strzegł nominalny obrońca. Nerwów w samej końcówce nie brakowało, doszło o niepotrzebnych przepychanek, co tylko sprowokowało sędziego do zakończenia spotkania, a po ostatnim gwizdku arbiter Stefański nie żałował jeszcze kartek. Szkoda, bo kilkadziesiąt sekund gry dłużej mogło przynieść gościom decydujące trafienie.

Arka podniosła się z kolan, na których znajdowała się jeszcze na niespełna 20 minut przed końcowym gwizdkiem. Niestety, w tej kolejce zwycięstwo odniosły GKS Tychy i Radomiak, które powiększyły przewagę nad gdynianami w walce o bezpośredni awans

Galeria zdjęć, Foto: arka.gdynia.pl

Fortuna 1 liga, kolejka 32: 

Korona Kielce – Arka Gdynia 3:3 (2:0)

1:0 Łukowski 29′,

2:0 Kiełb 36′

3:0 Łukowski 63′

3:1 Marcjanik 73′,

3:2 Rosołek 75′,

3:3 Deja 86′

Korona: Osobiński – Szymusik, Zebić, Kobryń, Lisowski, Podgórski, Oliveira, Szpakowski (85′ Sewerys), Pervan (75′ Petrović), Kiełb (79′ Rybus), Łukowski.

Trener: Dominik Nowak

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Memić (46′ Ł. Wolsztyński), Danch (68′ da Silva), Deja, Hiszpański (24′ Siemaszko), Aleman, Valcarce, Żebrowski, Rosołek.

Trener: Dariusz Marzec

Żółta kartka: Oliveira, Szymusik (Korona) – Valcarce, Memić, Rosołek, Marcjanik, Siemaszko (Arka)

Sędzia: Daniel Stefański (Warszawa)

Widzów: 2371

Źródło i foto: arka.gdynia.pl

Tekst: Skubi

6 thoughts on “Zabrakło czasu! Szaleńczy pościg Arki w Kielcach”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *