199 mecz w żółto-niebieskich barwach zaliczył Marcus da Silva, okraszając go 53 golem dla Arki. 

Pod wieloma względami to spotkanie przypominało starcie Arki z Rakowem w Gdyni z wcześniejszej części tego sezonu. Dwa gole dla podopiecznych Marka Papszuna w pierwszej połowie i znacznie lepsza gra żółto-niebieskich po przerwie. Tym razem jednak Raków zdobył trzeciego gola, a arkowcom nie wystarczyło zarówno czasu, solidności w obronie, jak i skuteczności. Nie brakowało natomiast czystej sportowej złości i woli walki.  

Pierwszy gol dla gospodarzy padł po rzucie rożnym. Piłka odbita przypadkowo przez Macieja Jankowskiego znalazła się na nodze Kamila Piątkowskiego, a młodzieżowiec Rakowa wpakował ją do siatki. W 42 minucie strzał z dystansu oddał natomiast Petr Schwarz i podwyższył prowadzenie czerwono-niebieskich. Arka zaczęła się stopniowo budzić i przechodzić do ofensywy. Impuls dało wejście wspomnianego na wstępie Marcusa da Silvy, który miał swój udział w golu kontaktowym. Piłkę dośrodkowywał Damian Zbozień, zagranie to przedłużył Adam Danch, a do futbolówki ruszyli Marcus i Patryk Kun. Były zawodnik Arki strzelił bramkę samobójczą, a goście mogli coraz mocniej wierzyć w dobry wynik. Miejscowi jednak wciąż byli groźni. Świetną paradą po strzale głową Tomasa Petraska popisał się Marcin Staniszewski, lecz nie zdołał wybronić kolejnego takiego uderzenia kilka chwil później. Tym razem strzelał Kamil Kościelny. Arkowcy intensyfikowali starania, czego dowodem był gol na 3:2 da Silvy. Później jeszcze parę szans miał Oskar Zawada, ale nie był w stanie ich wykorzystać. 

Arka walczyła do końca, jak przystało na jeden z „finałów” Ekstraklasy. Moglibyśmy gdybać, co by by było, gdyby podopieczni Ireneusza Mamrota lepiej spisali się w pierwszej części meczu, ale na triumf pracuje się przez pełne 90 minut. Porażkę gdynian wykorzystały obydwie Wisły, które wygrały swoje mecze i oddaliły się w tabeli, przez co szanse na utrzymanie Arki potwornie zmalały. Teraz jedyną szansę dają wygrane w czterech kolejnych meczach, przy czym gdynianie muszą liczyć na porażki rywali, na przykład na trzy porażki Wisły Kraków (wliczając 37 kolejkę, w której zmierzą się z Arką w Krakowie). Sytuacja jest naprawdę trudna, ale nadzieja umiera ostatnia…

 

Powiedzieli po meczu: 

Ireneusz Mamrot (trener Arka): – Myślę, że zagraliśmy dwa różne mecze. Pierwsza połowa była zdecydowania słabsza w naszym wykonaniu. Szkoda, że schodziliśmy z dwubramkowym niekorzystnym wynikiem. Straciliśmy drugą bramkę w prosty sposób – mogliśmy się jej ustrzec. Wynik 1:0 jest łatwiejszy do odrobienia, niż 2:0, choć i ten drugi można odrobić. 

Na drugie 45 min. wyszliśmy zdecydowanie lepiej nastawieni. Najpierw mieliśmy bardzo dobrą sytuację Oskara Zawady, potem udało nam się strzelić bramkę na 2:1. Niestety po chwili padła bramka na 3:1 i dystans ponownie był ten sam. Potem udało się jeszcze powalczyć i strzelić na 2:3. 

Walczyliśmy do końca do końca i wierzyliśmy w zdobycie choćby punktu. Kilka razy było groźnie w polu karnym, ale końcowo nie udało się wyrównać i wracamy bez punktów. Wiemy w jakiej sytuacji jesteśmy.

Będziemy walczyć do końca – to mogę zagwarantować. Już od poniedziałku będziemy pracować nad zwyciężaniem w kolejnych meczach. Nie wszystko już zależy od nas, ale będziemy dalej walczyć o utrzymanie dla Arki.

 

Marek Papszun (trener Raków): –  Co do meczu, graliśmy tak, jak założyliśmy. Bardzo dobra pierwsza połowa, w której zdobyliśmy dwie bramki. Graliśmy tak, jak wielokrotnie pokazaliśmy, że możemy zagrać. Wydawało się, że mecz jest pod kontrolą. 

W drugiej połowie trochę nam się to rozjechało i „daliśmy Arce tlen”. Zespół z Gdyni to wykorzystał i strzelił bramkę na 2:1. Jesteśmy już jednak w innym miejscu, niż w poprzednim spotkaniu. Nie daliśmy doprowadzić do super nerwowej końcówki, choć przy 3:2 piłka kilka razy znalazła się w naszym polu karnym. To jest jednak normalne. 

Dziś zespół jest na innym poziomie, wygrał to spotkanie, które w 2. części nie było wcale łatwe. Determinacja jaką musi mieć zespół walczący o utrzymanie jest zawsze inna. Grając o utrzymanie Arkowcy nie mogli zagrać tak, jak w pierwszej połowie. Myślę jednak, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Gratuluję zespołowi. 

Cztery mecze z rzędu to już fajna seria. Chcemy ją budować jak najdłużej, co w Ekstraklasie nie jest łatwe. Chcemy walczyć do końca o to 9. miejsce.

 

Marcus da Silva (Arka): – Wiadomo, jaka jest nasza sytuacja w tabeli, więc gdy straciliśmy dwie bramki do przerwy, to na drugą połowę wyszliśmy z przekonaniem, że nie mamy już nic do stracenia. Słabo zagraliśmy w pierwszej połowie, popełniliśmy za dużo błędów, a Raków to wykorzystał. 

Po przerwie byliśmy już zupełnie innym zespołem, rzuciliśmy się na nich i zdobyliśmy bramkę, ale za chwilę znów sami ją straciliśmy. Szkoda tego gola, bo po naszej drugiej bramce byłoby 2:2 i zupełnie inny mecz. Mimo straty trzeciego gola walczyliśmy dalej, do samego końca, znów zdobyliśmy bramkę, ale nie udało się nawet zremisować, zabrakło nam na to czasu. Mecz przegraliśmy, ale nadzieja umiera ostatnia – będziemy dalej walczyć. 

Dołożyłem cegiełkę do pierwszej bramki kontaktowej, ale udało się też strzelić swoją bramkę. Grałem tu kilka lat temu, fajnie było tu wrócić, ale  szkoda, że nie udało się uzyskać wyniku korzystnego dla nas. Każdy z nas walczy dla tego Klubu, będziemy walczyć do końca.

 

Oskar Zawada: – Na przebieg pierwszej połowy miało wpływ kilka czynników. Naszym planem było na początku wyczekanie Rakowa i czekanie na kontry, lecz kompletnie nam to nie wychodziło. Byliśmy ospali w tym, co robiliśmy. W drugiej połowie postanowiliśmy grać bardziej odważnie i wyglądało to już znacznie lepiej. 

Wracając do meczu z Zagłębiem, to jego intensywność była dziś dla nas odczuwalna. Zostawiliśmy w nim dużo zdrowia i wyglądało to dla mnie tak, jakby nasze organizmy po takim wysiłku dopiero się „przepaliły” w drugiej połowie dzisiejszego meczu. Podobna sytuacja do tej, w jakiej jesteśmy, miała u mnie miejsce w poprzednim sezonie w Wiśle Płock. Wtedy w tych najważniejszych meczach udało nam się wygrywać, a mi zdobywać bramki i pozostać w lidze. Na pewno stawka meczu w Kielcach będzie duża, ale my musimy się skupić na tym, żeby wyjść na boisko skoncentrowanym i z czystą głową oraz realizować założenia, które sobie ustalimy. Wszystko inne trzeba zostawić z boku i być gotowym już od pierwszej minuty meczu, tak jak to miało miejsce z Zagłębiem, czy w drugiej połowie z Rakowem. 

Wierzę bardzo w ten zespół, bo rok temu Arka była w identycznej sytuacji i dała radę. Jeżeli pozostaniemy drużyną do końca, to jesteśmy w stanie nasz cel zrealizować. Jestem przekonany, że walczyć będzie o to cała nasze ekipa.

 

Galeria zdjęć z meczu, Foto: arka.gdynia.pl

  

PKO Bank Polski Ekstraklasa, 33. kolejka: 

Raków Częstochowa – Arka Gdynia 3:2 (2:0)

 

1:0 Piątkowski 29′,

2:0 Schwarz 43′,

2:1 Kun 56′(s),

3:1 Kościelny 65′,

3:2 da Silva 81′

 

Raków: Szumski – Piątkowski, Petrasek, Kościelny, Kun, Sapała, Schwarz (46′ Lederman), Tijanić, Bartl (78′ Tudor), Musiolik, Brown-Forbes (86′ Oziębała).

Trener: Marek Papszun

 

Arka: Staniszewski – Zbozień, Danch, Marić, Marciniak, Kopczyński (75′ Vejinović), Nalepa, Młyński, Serrarens (70′ Skhirtladze), Jankowski (52′ da Silva). Zawada.

Trener: Ireneusz Mamrot

 

Żółta kartka: Petrasek, Kościelny (Raków) – Kopczyński, Zbozień, Nalepa (Arka)

 

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

By kkorpas

9 thoughts on “Raków topi Arkę?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *