Niestety, nie udało się, a potem już poszłooooo. Zanim się obejrzeli było po wszystkim. Można jedynie było zmniejszyć rozmiary porażki. 

Pierwszego seta wygrali co prawda goście, ale gdańszczanie, którzy w tym sezonie PlusLigi spisują się zdecydowanie powyżej oczekiwań, nie mieli zamiaru oddawać pola utytułowanym rywalom i walczyli z prawdziwą pasją. Znakomicie grał Bartosz Filipiak, nie ustępował mu także Paweł Halaba. Dobrze spisywał się Argentyńczyk Pablo Crer. Dodatkowo niosła miejscowych znakomita atmosfera w ERGO Arenie, a ponad 4600 widzów współuczestniczyło w tworzeniu prawdziwego spektaklu. Mimo, że przyjezdni w końcówce seta prowadzili już 24:21 gdańskie lwy się nie poddawały. Zawodnicy Michała Winiarskiego wygrali dwie kolejne piłki, pokazując, że kędzierzynianie będą musieli się sporo napocić, by ich pokonać. Tym razem jeszcze goście wygrali.

W drugiej odsłonie jednak gdańszczanie bezlitośnie obnażyli słabości rywali. Wynikały one głównie z kłopotów zdrowotnych – trener Nikola Grbić nie może nadal korzystać z podstawowego atakującego Łukasza Kaczmarka, a od początku rozgrywek niezdolny do gry jest nowy gracz ZAKSY Piotr Łukasik. Występujący w miejsce Kaczmarka Arpad Baroti nie był w stanie grać tak dobrze, jak jego niedzielny rywal po drugiej stronie siatki, czyli wspomniany Filipiak. Dodatkowo trener Grbić postawił w wyjściowym na Kamila Semeniuka a w kwadracie zostawił Simone Parodiego. Niesieni dopingiem publiczności gospodarze nie poddali się po pierwszym, przegranym w ostatniej chwili secie i zaczęli bardzo mocno serwować oraz atakować. Dało to nieoczekiwany efekt, bowiem praktycznie od początku tego starcia prowadzili i systematycznie powiększali przewagę, kończąc w świetnym stylu, na 25:19 !

Wspomniany trzeci set tego pasjonującego meczu był najbardziej wyrównany. Trefl miał swoje szanse, by zakończyć go zwycięsko, lecz w samej końcówce nadal ryzykował w polu zagrywki i w ataku, zaczął jednak popełniać więcej błędów niż we wcześniejszych fragmentach tego meczu. Jeżeli przeciwko mistrzowskiej ekipie nie wykorzysta się szans, to musi się zemścić Tak było i tym razem, gdańskie lwy miały tych okazji aż 9 (słownie: dziewięć)! W końcówce oba zespoły zaprezentowały prawdziwy festiwal zmarnowanych serwisów. Tę wojnę nerwów wygrali jednak goście 36:34, po 41-minutowej wyniszczającej walce. Do sukcesu prowadził ich niesamowicie grający, jak przystało na mistrza świata, Aleksander Śliwka.

Czwarta partia to już prawdziwa egzekucja. Goście zaczęli z dużą lekkością i pewnością siebie. Gdańszczanie załamani porażką w poprzedniej odsłonie pozwolili rywalom odskoczyć nawet na 9 punktów. Mistrzowie Polski nie oddali prowadzenia do końca i wywalczyli całą pulę. Trzeba przyznać, że zasłużenie, chociaż nie wiadomo jak zakończyłby się ten mecz, gdyby to chłopcy Winiarskiego wygrali trzeciego seta. Grupa Azoty ZAKSA pokazała, że jest klasową i dojrzałą drużyną, ale zawodnicy Trefla nie muszą się niczego wstydzić.

MVP tego meczu został Aleksander Śliwka, ojciec sukcesu zwłaszcza w w newralgicznym, trzecim secie.

 

Trefl Gdańsk – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (23:25, 23:19, 34:36, 17:25)

 

Trefl Gdańsk: Schott 4, Crer 12, Filipiak 22, Halaba 20, Grzyb 9, Janusz 0, Olenderek (L), Majcherski (L), Kozub, Jakubiszak, Sasak 5, Mordyl, Janikowski.

Trener: Michał Winiarski.

 

Grupa Azoty ZAKSA: Śliwka 24, Wiśniewski 11, Baroti 17, Semeniuk 17, Smith 5, Toniutti, Zatorski (L), Parodi, Rejno, Grygiel.

Trener: Nikola Grbić

 

Sędziowie: M. Maciejewski, Z. Wolski

 

Widzów: 4600

 

 

Z hali ERGO Arena: Ziemowit BUJKO,

Foto: autor

 

By kkorpas

5 thoughts on “Szkoda tego trzeciego seta. Trefl gorszy od ZAKSY!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *