Dla nas największym rozczarowaniem jest brak Polaków w grze pojedynczej, z których żaden nie zakwalifikował się do pierwszej ósemki. Jako ostatni odpadł Paweł Ciaś, który przegrał 1:2 z Niemcem Oscarem Otte. Los Polaków podzielił też największy faworyt zawodów Tony Robredo, którego w dwóch setach wyeliminował jego rodak Daniel Gimeno Traver.
Znakomicie natomiast Polacy zaprezentowali się w grze podwójnej. Szymon Walków i Mateusz Kowalczyk szli od zwycięstwa i w sobotę w pierwszym meczu dnia na korcie centralnym stanęli do walki o finał z Grzegorzem Panfilem i Glebem Sakharovem. O zwycięstwie w pierwszym, wyrównanym secie decydował tiebreak, bo żadna z par nie była w stanie przełamać podania rywali. To był pokaz zgrania, stalowych nerwów i tenisowych umiejętności a w decydującym momencie Kowalczyk popisał się asem serwisowym! Więcej zwrotów akcji kibice oglądali w drugiej partii. Jako pierwsi serwis rywali przełamała para Kowalczyk/Walków, ale Panfil i Sakharov szybko odrobili straty. Kiedy jednak polsko-francuski debel stracił swoje podanie ponownie, Kowalczyk i Walków dokończyli dzieła i wygrali ostatecznie 7:6(2), 7:5.
Galeria zdjęć z meczu, foto: Piotr Sukiennicki:
{gallery}articles/2018/0804D{/gallery}
W całym meczu zwycięzcy mieli lepszą skuteczność w piłkach wygrywanych po pierwszym oraz drugim serwisie i dużo lepiej returnowali, a w spotkaniu zdobyli 56% punktów. Ich finałowymi rywalami będą Ruben Gonzales i Nathaniel Lammons. Ten pojedynek rozpocznie się w niedzielę o godz. 13:00.
– Łatwo nie było, ale tego się spodziewaliśmy – podsumował zwycięski półfinał Szymon Walków. – Lepiej rozumieliśmy się na korcie niż Grzegorz i Gleb i to pomogło nam w zwycięstwie. My, jako para deblowa, czujemy się coraz pewniej – wygraliśmy challengera w Poznaniu, tutaj już jesteśmy w finale i to bardzo nas cieszy.
Podobnie ten mecz ocenił Mateusz Kowalczyk, który tuż po piłce meczowej krzyknął głośne c’mon! i podziękował publiczności za doping.
– Nie licząc początku, to był dobry mecz – stwierdził. – W drugim secie czułem naszą przewagę i byłem pewien, jak ten mecz się zakończy. Mamy z Szymonem podobne charaktery – na korcie wybuchowi, a poza kortem spokojni i to też może się kibicom podobać. Gramy całym sercem i dajemy z siebie wszystko. Poza tym, uwielbiam grać w Polsce. Czuję się wtedy jak na meczach reprezentacji i to dodaje mi jeszcze większego powera!
W pierwszym półfinale singla rozstawiony z numerem 2. Paolo Lorenzi zmierzył się z Czechem Zdenkiem Kolarem.Włoch, stawiany w roli faworyta, już na początku przełamał podanie mniej doświadczonego rywala i do końca tej partii kontrolował przebieg spotkania, kończąc ją asem serwisowym. W drugim secie reprezentant kraju w Pucharze Davisa dał lekcję gry w tenisa czeskiemu zawodnikowi. Był regularny i błyskotliwy, a ambitny Kolar miał w ręku mniej argumentów. Lorenzi błyskawicznie wygrał tego seta do zera i cały mecz 6:4, 6:0. Różnicę klas w tym meczu udowodnił lepszym serwisem, returnem i przede wszystkim sprytem, zdobywając 65⁄109 małych punktów.
– To był w moim wykonaniu naprawdę dobry mecz, poza kilkoma błędami na początku – ocenił uśmiechnięty Paolo Lorenzi. – Zdenek grał lepiej ode mnie może przez 15-20 minut, ale wtedy to ja zacząłem dobrze serwować. Czułem grę, biegałem i nie popełniałem tylu błędów. W finale oczywiście chciałbym wygrać, ale wiem że nie będzie to łatwe.
W drugim półfinale i jednocześnie ostatnim meczu dnia zmierzyli się: Hiszpan Daniel Gimeno-Traver, pogromca Robredo oraz Argentyńczyk Pedro Cachin. W przeszłości rywalizowali ze sobą dwukrotnie i za każdym razem to Cachin schodził z kortu w lepszym humorze.
Pierwsze gemy obaj tenisiści, dobrze czujący się na nawierzchni ziemnej, rozegrali zachowawczo. Na chwilę ich pojedynek o finał przerwał deszcz, ale grę szybko wznowiono. Autorem pierwszego przełamania na 3:2 był Hiszpan, ale niedługo potem Cachin doprowadził do remisu po cztery. Potem to jednak Gimeno-Traver po raz kolejny wygrał gema serwisowego przeciwnika i ostatecznie pokonał Cachina 7:5.
Drugiego seta Hiszpan rozpoczął koncertowo. Lepiej rotował uderzeniami oraz tempem gry i rozrzucał rywala po korcie. Przy stanie 5:0 serwował po zwycięstwo, ale wtedy pierwszego gema wygrał Argentyńczyk. Jak się za chwilę okazało – tylko honorowego, bo Gimeno-Traver zwyciężył 6:1.
– Bardzo cieszę się z awansu do finału, ale to był ciężki pojedynek – ocenił Daniel Gimeno-Traver. – Gry zostały wstrzymane przez opady deszczu i przez to byłem trochę nerwowy. W pierwszym secie graliśmy na podobnym poziomie, w drugim kontrolowałem przebieg seta. Jutro zagram z Paolo Lorenzim, którego od lat znam doskonale. Nigdy nie jest łatwo go pokonać, bo to zawodnik wysokiej klasy, ale będę gotowy do walki.
Finał gry pojedynczej rozpocznie się w niedzielę nie wcześniej niż o godz. 15:00. Najpierw, o godz. 13:00, na kort centralny wyjdą debliści.