Gdy prezydent Andrzej Duda oglądał zawody w Zakopanem, Kamil Stoch, absolutny dominator Pucharu Świata i innych zawodów, nie wszedł nawet do finałowej trzydziestki (po raz pierwszy i jak dotąd jedyny w tym sezonie). Gdy pojawił się na konkursie olimpijskim na normalnej skoczni Kamil również nie zdobył medalu, a pozostali Polacy wypadli przeciętnie. Gdy go zabrakło na zawodach na skoczni dużej, wszyscy wiemy, jak to się dla Stocha skończyło. W środowy wieczór na trybunach ERGO Areny pojawiło się aż dwóch prezydentów: Paweł Adamowicz z Gdańska i Jacek Karnowski z Sopotu. I od samego początku gdańszczanie grali, jakby im ktoś spętał ręce i nogi. Kiedy obu prezydentów zabrakło po dziesięciominutowej przerwie… ale o tym za chwilę.

Ostanie zwycięstwo gdańszczan było ich setnym triumfem w historii występów w zawodowej lidze, dziś zatem mieli szansę rozpocząć drugą setkę. Patrząc na statystyki starć z ekipą z Olsztyna zadanie nie zapowiadało się łatwo. 20 mecz obu ekip, do tej pory 10 razy triumfowali gracze Trefla, dziewięć razy Indykpolu AZS.

I faktycznie, mecz należał do bardzo zaciętych, a goście prowadzili już nawet 2:0 w setach. Wtedy jednak na boisku pojawił się Michał Kozłowski, wrócił zmieniony wcześniej Wojciech Grzyb i Trefl zaczął odrabiać straty. Głownie dzięki genialnie dysponowanemu Damianowi Schulzowi – atakujący zdobył 31 punktów, tylko raz pomylił się w ataku (na 38 prób był trzy razy zablokowany), a w kluczowych momentach posyłał atomowe zagrywki.Chociaż zaczęło się nieźle dla miejscowych, którzy rozpoczęli od mocnego uderzenia (3:0). Od stanu 11:11 w pierwszej partii przewagę jednak zaczynali uzyskiwać olsztynianie. Najpierw odskoczyli na trzy oczka, a gdy w polu serwisowym znalazł się Tomas Rousseaux ich prowadzenie wzrosło do siedmiu punktów (14:21). Gdańszczanom nie wychodziło absolutnie nic, a na siatce szalał Jan Hadrava. Nie pomagały ani przerwy w grze, ani zmiany w gdańskim zespole. Nic dziwnego, że set zakończył się wysokim zwycięstwem przyjezdnych 17:25.

Drugą odsłonę gdańszczanie rozpoczęli z ogromną wolą zwycięstwa. Odważnie zaatakowali Mateusz Mika i Schulz. Byli jednak osamotnieni w ataku. Tymczasem goście przeciwstawili potęgę. Czeskiego atakującego wsparli Jakub Kochanowski, Miłosz Zniszczoł i Robbert Andringa. Swoje dokładał także wspomniany Rousseaux. Partię zatem kontrolowali przyjezdni. Gospodarzom udało na chwilę doprowadzić do remisu 15:15, gdy w zdobywanie punktów włączył się Artur Szalpuk, ale był to tylko krótkotrwały epizod. W końcówce as serwisowy Kochanowskiego i atak Holendra przesądziły o tym, że na przerwę azetesiacy schodzili zadowoleni, a Trefl stanął pod ścianą (21:25).

Po przerwie na widowni nie było już obu prezydentów. Rozczarowani postawą gdańskich lwów opuścili ERGO Arenę. I jak się okazało ze znakomitym skutkiem. W trzecim secie początkowo gra wyglądała podobnie jak w dwóch poprzednich i długo zanosiło się na szybkie 0:3. Mika i Schulz albo punktowali, albo zderzali się ze ścianą, a pozostali… jakby się przyglądali. Po dwóch punktowych blokach gości (10:12) „włoski mag” zdecydował się zmienić rozgrywającego. W miejsce TJ Sandersa pojawił się wspomniany na wstępie Kozłowski i… gra miejscowych zaczynała się inaczej układać. A gdy trzy kolejne asy serwisowe posłał w pole olsztynian Schulz szala zaczynała się powoli przechylać w stronę gdańszczan i Trefl powoli powracał do gry. Końcówka była bardzo zacięta, AZS zbliżył się już na jeden punkt, ale ataki Miki i Schulza zakończyły sprawę (25:22).

Czwarty akt siatkarze Trefla rozpoczęli już z Kozłowskim na rozegraniu. Na środek powrócił także Grzyb. Do stanu 10:10 walka była wyrównana i którejkolwiek z drużyn ciężko było uzyskać choćby niewielką przewagę. Błąd na zagrywce Adriana Buchowskiego, a w kolejnej akcji pudło w ataku Hadravy dały gdańszczanom dwa punkty. W końcówce duet Schulz-Grzyb wypunktował jednak olsztyński zespół, którego dobiły także własne błędy. Zepsuta zagrywka Kochanowskiego spowodowała, że do rozstrzygnięcia losów meczu konieczny był tie-break (25:17).

Decydującego seta lepiej rozpoczęli podopieczni Roberto Santilliego, którzy głównie za sprawą Andringi prowadzili 3:1. Nieoceniony Grzyb wraz z Kozłowskim po asie serwisowym tego ostatniego wyprowadzili gdańskie lwy na 6:4, ale po czasie dla gości, ci błyskawicznie odrobili stratę. Atak Schulza dał miejscowym przewagę przy zmianie stron, ale Indykpol nie odpuszczał. Dwukrotnie jeszcze na tablicy pojawiał się remis (10:10, 12:12). Czas wziął Andrea Anastasi i Trefl szybko wygrał dwie piłki, obie po serwisach, najpierw zagrywkę zepsuł Kochanowski, a po chwili asa zaserwował Piotr Nowakowski. Goście jednak natychmiast odrobili straty i doprowadzili do gry na przewagi. Drugi czas dla Anastasiego poskutkował. Najpierw atak Grzyba, a następną akcję wykończył sprytnym zagraniem Mika i horror dobiegł szczęśliwego dla Trefla końca 16:14. Cały mecz gdańskie lwy wygrały 3:2, windując swoja zwycięską serię do dziewięciu meczów, a stan rywalizacji gdańsko-olsztyńskiej na 11:9.

MVP meczu wybrany został Michał Kozłowski, którego wejście odmieniło grę gdańskiego zespołu na tyle, że wrócił do gry, a następnie doprowadził do zwycięskiego końca.

Galeria zdjęć z meczu I, Foto: Ziemowit BUJKO

{gallery}articles/2018/0307TZ{/gallery}

Galeria zdjęć z meczu II, Foto: Piotr SUKIENNICKI

{gallery}articles/2018/0307TP{/gallery}

 

Trefl Gdańsk – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (17:25, 21:25, 25:22, 25:17, 16:14)

 

Trefl: Mika 13, Grzyb 9, Schulz 31, Szalpuk 19, Nowakowski 9, Sanders, Olenderek (L), Majcherski (L), Jakubiszak, Ferens 1, Kozłowski 1, McDonnell 1.

Trener: Andrea Anastasi.

 

Indykpol AZS: Andringa 14, Zniszczoł 12, Woicki 3, Rousseaux 11, Kochanowski 14, Hadrava 23, Żurek (L), Pliński, Buchowski 6, Kańczok, Makowski, Scheerhorn.

Trener: Roberto Santilli

 

Sędziowie: A. Michlic, J. Broński

 

MVP meczu: Michał Kozłowski (Trefl Gdańsk)

 

Widzów: 2700

 

 

Z hali ERGO Arena: Ziemowit BUJKO

By kkorpas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *