Przed meczem miły akcent, mający za sobą 3 sezony gry w Jastrzębskim Węglu Michał Masny otrzymał z rąk prezesa swojego byłego klubu pamiątkowe tableau. Ale potem już było bez sentymentów.
Od zdobycia punktu sobotnie spotkanie rozpoczął LOTOS, po tym jak Salvador Hidalgo Oliva popełnił błąd w ataku. Sytuacja ta na tyle zdenerwowała Kubańczyka, że za chwilę wszedł na swój normalny poziom, a rywale odczuli to, kiedy powędrował w pole serwisowe. Dwa asy serwisowe z rzędu dały jastrzębianom prowadzenie 5:3. Po chwili i skutecznej kontrze Olivy prowadzenie gospodarzy zwiększyło się o kolejny punkt. Gdańszczanom jednak udało się ten dystans odrobić i znów był remis (7:7). Po okresie gry punkt za punkt pomarańczowi powoli zaczynali osiągać przewagę. Po asie serwisowym Lucasa Kampy trener Andrea Anastasi zmuszony był po raz drugi wziąć czas, bo set wymykał się jego drużynie (19:14). Nie zwalniał tempa w ataku Oliva, co dawało jego zespołowi bezpieczną przewagę, której do końca nie wypuścił. W ostatniej akcji błąd Damiana Schulza dał zwycięstwo w tej odsłonie gospodarzom 25:21.
Druga część spotkania rozpoczęła od mocnej wymiany ciosów. Do stanu 8:8 żadna ze stron nie była w stanie uzyskać znaczącej przewagi. I znów swoje nieprzeciętne umiejętności zaprezentował Oliva, atakując najpierw z drugiej linii, a w kolejnej akcji kończąc atak po dograniu Damiana Borucha (10:8). Tę stratę jednak szybko gdańscy siatkarze zniwelowali, w czym niepodważalna zasługa Szymona Romacia (11:11). Długo się jednak tym nie cieszyli, gdyż skutecznie grający skrzydłowi Jastrzębskiego Węgla, a potem błędy Masnego dały miejscowym znów kilka punktów zapasu. Po asie serwisowym Scotta Touzinsky’ego na tablicy pojawił się zaś wynik 20:15 dla Jastrzębskiego Węgla. Gdańszczane byli bezradni, jakby Neptun, którego mają na koszulkach poskąpił im energii. Seryjnie popełniali też własne błędy. Miejscowi natomiast spokojnie punktowali, a partię zamknął asem serwisowym Kubańczyk Oliva (25:20).
Długo wyglądało na to, że trzeci set będzie zarazem ostatnim w tym meczu. Rozpoczęło się bowiem dla gospodarzy jak na zamówienie. Dużą zasługę miał w tym Grzegorz Kosok, który najpierw pewnie zakończył skutecznie atak, a po chwili posłał asa serwisowego, dając szybko prowadzenie swojej drużynie trzema punktami. Po kilku kolejnych piłkach trener Anastasi zaczął interweniować, ale nic nie było w stanie powstrzymać nakręcających się każdym udanym zagraniem jastrzębian. Brylował zwłaszcza wspomniany Kosok, któremu wychodziły zarówno bloki, jak i ataki. Po zepsutej zagrywce Romacia przewaga jastrzębian wynosiła już sześć punktów i wszystko wskazywało na szybki koniec tego spotkania (15:9). Nie od dziś jednak wiadomo, że siatkówka potrafi być nieprzewidywalna i dlatego jest tak pięknym sportem. Od stanu 22:17 przy serwisie Bartosza Gawryszewskiego przyjezdni nagle poczuli wiatr w żaglach i mozolnie punkt po punkcie zaczęli odrabiać dystans. Wygrali sześć kolejnych piłek i wyszli na prowadzenie 23:22, a po chwili wygrali partię do 23!
Czwartego seta LOTOS Trefl rozpoczął z ogromną werwą. Podopieczni Anastasiego „poczuli krew”, tymczasem gospodarzy niespodziewana porażka nieco przygasiła. Kiedy w polu serwisowym znalazł się Kampa udało im się jednak odrobić zaległości, a nawet uzyskać minimalną przewagę (7:5) Stopniowo ją powiększali, a po asie serwisowym Olivy i błędzie Gawryszewskiego w ataku ich prowadzenie wzrosło do czterech oczek (14:10). Gdańscy zawodnicy udowodnili jednak, że gdy mają „nóż na gardle” potrafią robić rzeczy nieobliczalne. W polu serwisowym znalazł się Mateusz Mika i… ze straty pozostało zero (17:17). Od tej chwili główną rolę zaczęły grać nerwy, a te mocniejsze mieli goście. W końcowej fazie seta uzyskali niewielką przewagę, której jednak nie pozwolili sobie odebrać. Wojciech Grzyb dał swojej ekipie piłkę setową, a Kosok tym razem nie wytrzymał napięcia i zaatakował w aut, co oznaczało, że o wszystkim rozstrzygnie tie break, a gdańszczanie nie wyjadą ze Śląska bez przynajmniej punktu (22:25).
Rozpoczęło się obiecująco dla żółto-czarnych. Romać trafił w boisko po ostrym skosie. Dwa skuteczne bloki gości i na tablicy rezultat 3:1 dla LOTOS-u Trefla. Za sprawą Kampy gospodarze doprowadzili jednak do remisu. Gdańszczanie co rusz odskakiwali na dwa punkty (8:6, 10:8), ale miejscowi w kolejnych akcjach ich doganiali. Od stanu 10:10 następował jednak przełom. Po błędzie Romacia w ataku prowadzenie w meczu objęli pomarańczowi. Po raz pierwszy w dodatkowym czasie gry (13:12). Skuteczne zagranie Touzinsky’ego dało miejscowym pierwszą piłkę meczową. Po chwili Kosok okazał się zaporą nie do przejścia dla Miki i ze zwycięstwa 15:13 w secie i 3:2 w całym meczu cieszyła ekipa Marka Lebedewa. MVP spotkania został Kubańczyk Salvador Hidalgo Oliva, który zadedykował zdobycie statuetki Kervinowi Pinerua, Wenezuelczykowi, który zmarł w ubiegłym tygodniu w wieku 25 lat.
PLUS Liga, 10 kolejka:
Jastrzębski Węgiel Jastrzębie Zdrój – LOTOS Trefl Gdańsk 3:2 (25:21, 25:20, 23:25, 22:25, 15:13)
Jastrzębski Węgiel: Touzinsky 9, Kosok 10, Strzeżek 17, Hidalgo Oliva 30, Boruch 6, Kampa 5, Popiwczak (L), Ernastowicz, Derocco 1, Sobala.
Trener: Mark Lebedew.
LOTOS Trefl: Gawryszewski 10, Masny 3, Mika 20, Pashytskyy 2, Schulz 5, Hebda 2, Gacek (L), Romać 13, Grzyb 5, Pietruczuk 6, Stepień, Majcherski (L).
Trener: Andrea Anastasi.
Sędziowie: Z. Wolski, J. Broński
MVP meczu: Salvador Hidalgo Oliva (Jastrzębski Węgiel)
Widzów: 2500
————————————————
Źródło: www.plusliga.pl, www.jastrzebskiwegiel.pl
foto: www.plusliga.pl