26 listopada na stadionie im. Henryka Reymana w Krakowie odbyło się spotkanie 17 kolejki Lotto Ekstraklasy między miejscową Wisłą a Arką Gdynia. W 16 kolejce zespół w Krakowa zebrał solidne baty od Pogoni Szczecin, przegrywając 6:2 i dając strzelić Adamowi Gyurcso aż cztery(!) bramki. Arka z kolei w 16 kolejce przegrała na własnym stadionie w bardzo słabym stylu z Bruk-Bet Termalicą 1:3, lecz kontynuowała długą już serię bez zwycięstwa. Jak nie z Wisłą po tak tragicznym meczu, to z kim i kiedy? Nie wiadomo, ale niestety na pewno już nie z Białą Gwiazdą. Ten mecz zaczął się naprawdę dobrze – bramka Marcina Warcholaka na 1:0 dała Arce nadzieję na pozytywny rezultat. Jednak coś się załamało w pewnym momencie – konkretnie w okolicach 18. minuty gry. Błąd zagrywa na wolne pole do Zjawińskiego, ten przyjmuje sobie piłkę zgodnie z piłkarskim elementarzem, ale zamiast zachować się przy finalizacji jak napastnik, wali farfocla prosto w Załuskę. I tu rozpoczyna się cała zabawa w dopisywanie scenariuszy. Zjawiński wykorzystuje sytuację – jest szybkie 2:0, oglądamy do końca meczu gonitwę Wisły, ale podbudowana Arka wcale nie musiałaby wypuszczać zwycięstwa z rąk. Nie wykorzystuje – idzie kontra w drugą stronę i możemy właśnie pisać o Wiśle, że zagrała najlepszy mecz w tym sezonie. A na to, że tak będzie, nie wskazywało kompletnie nic. Droga z nieba do piekła była krótsza niż po bułki do sklepu. 18 sekund wystarczyło, by piłka spod nóg Załuski przemieściła się do siatki Arki. I wtedy zaczął się festiwal. Rafał Boguski… Można było doceniać go za bycie solidnym ligowcem, ale – przyznam się szczerze – myślałem, że ponad pewien poziom nigdy nie przeskoczy, a tu po raz kolejny zmuszony byłem się rozczarować. Pomocnik Wisły wyznaje chyba zasadę „albo grubo, albo wcale”. W tym sezonie strzelał tylko w trzech meczach – w dwóch z nich zanotował hat-tricka, a z Arką do tego dorobku dołożył jeszcze asystę. Ale w tym meczu w Wiśle zgadzało się wszystko. Agresja, polot, efekty specjalne, skuteczność. Wszystko. Po profesorsku szczególnie zagrał Krzysztof Mączyński.
By zachować uczciwość dodam, że w jednej drużynie z wiślakami grała praktycznie cała defensywa Arki. Warcholak dla przykładu dokonał sporego wyczynu – został chyba najgorszym zawodnikiem tej kolejki, mimo że strzelił bramkę. Trafienie nie mogło przesłonić jednak przegranej przebitki we własnym polu karnym (pierwszy gol), krycia tylko teoretycznego (drugi), dublowania pozycji kolegi i pozostawienia przy tym odkrytej całej swojej strefy (trzeci), powrotu a’la ślimak winniczek za mającym autostradę do bramki Boguskim (czwarty). O Dawidzie Sołdeckim i Krzysztofie Sobieraju też nie można powiedzieć zbyt wiele ciepłych słów, ale jednak nie byli w stanie wspiąć się na aż tak duży poziom nieporadności. Zawalić cztery gole – duża sprawa. A jeśli już jestem przy dużych sprawach, to wielką historią też zakończę. 2-6 – to wynik Wisły Kraków z meczu z Pogonią. 5-1 – takim rezultatem „Biała Gwiazda” kończy spotkanie z Arką. Nie zdziwię się ani trochę, jeśli nasza liga przyczyni się jako materiał do badań naukowych, które w jakiś sposób zmienią losy świata. Logika Ekstraklasy – być może to pierwszy dowód na istnienie zjawisk paranormalnych. Tymczasem na włosku wydaje się wisieć posada trenera Grzegorza Nicińskiego – mecz z Bytovią Bytów może być bardzo ważny w kontekście jego pozostania na stanowisku szkoleniowca żółto-niebieskich.
Lotto Ekstraklasa, 17 kolejka
Wisła Kraków – Arka Gdynia 5:1 (3:1)
0:1 Warcholak 5′
1:1 Boguski 18′,
2:1 Boguski 29′,
3:1 Brlek 38′,
4:1 Boguski 63′,
5:1 Brożek 71′
Wisła: Załuska – Jović, Głowacki, Uryga, Sadlok, Boguski (73′ Bartosz), Popović, Brlek, Mączyński, Małecki, Brożek.
Arka: Jałocha – Zbozień, Sobieraj, Sołdecki, Warcholak, da Silva, Sambea (66′ Szwoch), Łukasiewicz, Błąd (59′ Yussuff), Hofbauer, Zjawiński (46′ Siemaszko).
Żółte kartki: Sadlok (Wisła) – Sobieraj (Arka)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 9132
Aleksander PISAREK
Foto: www.arka.gdynia.pl, Agata Konkol