Zanim obie drużyny rozegrały pierwszą akcję, każdy z siatkarzy Lotosu Trefla otrzymał podczas przedmeczowej prezentacji trójząb. Tymczasem w trakcie inauguracyjnego seta gospodarze byli totalnie bezzębni. Udane wejście w mecz środkowego Dmytro Pashytskyy’ego okazało się tylko miłym złego początkiem.

Wszystko, co dobre, rozpoczęło się dla gości od serii kąśliwych floatów Petera  Wohlfahrtstättera. Austriacki środkowy kompletnie odebrał ochotę do gry Mateuszowi Mice, który nie mógł się również odnaleźć w innych elementach. Przy stanie 14:11 dla Effectora, trener Andrea Anastasi zdjął z boiska bezproduktywnego atakującego Damiana Schulza, posyłając do boju Szymona Romacia.

Leworęczny bombardier pokazał się z nieco lepszej strony, ale kielczanie ani na moment nie oddali inicjatywy. W ich szeregach pierwsze skrzypce grał Maciej Pawliński, którego liczne obrony i potężne serwisy pozwoliły gościom triumfować 25:20.

Widząc, co się dzieje, rozgrywający Lotosu Trefla Michał Masny postanowił w drugiej odsłonie częściej uruchamiać swoich środkowych – Paashytskyy’ego i Wojciecha Grzyba. Ukrainiec cały czas pokazywał wysoką dyspozycję, ale przez ponad pół seta na niewiele się to zdawało. W ERGO Arenie nadal bowiem dzielił i rządził Pawliński, a Effector prowadził już nawet 15:11.

Konsekwentna gra przez środek w końcu przyniosła jednak miejscowym zamierzony efekt. Z czasem kielczanie zaczęli popełniać coraz większą liczbę błędów, czego nie można było powiedzieć choćby o 23-letnim przyjmującym Bartoszu Pietruczuku. To on, a nie Mika czy żaden z atakujących, był najpewniejszym skrzydłowym gdańszczan, którzy ostatecznie wygrali drugą partię 25:22.

Podczas 10-minutowej przerwy, Anastasi, załamany zerowym dorobkiem punktowym swoich podopiecznych w bloku, wprowadził na boisko Bartosza Gawryszewskiego (za Grzyba). Zawodnicy Lotosu Trefla znów jednak weszli w seta bardzo źle, pozwalając odjechać Effectorowi na 9:5. Wtedy sygnał do odrabiania strat dał Mika.

Gwiazdor gdańszczan, który z akcji na akcję powoli się rozkręcał, zaczął wyraźnie uprzykrzać życie rywalom zróżnicowanymi zagrywkami. To między innymi on sprawił, że w przyjęciu coraz słabiej prezentował się wcześniej niezawodny Pawliński. Gospodarze szybko wyrównali na 11:11, a później już kontrolowali losy trzeciej odsłony. Masny konsekwentnie pozwalał na odbudowywanie się Schulzowi. Ten wykorzystywał większość otrzymanych wystaw i miejscowi zwyciężyli 25:21.

Taktyka gry zespołu Anastasiego nie uległa znaczącej zmianie także w czwartej partii. Jego atak nadal opierał się przede wszystkim na Schulzu, który coraz śmielej poczynał sobie w roli głównej armaty. Siatkarze Effectora odpowiadali jednak na jego poczynania bardziej wszechstronną grą, dzięki czemu długo pozostawali w grze o doprowadzenie do tie-breaka. Nie udało im się to. Gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero w końcówce. Ani przez moment nie mieli pełnej kontroli nad wynikiem, ale w najważniejszych chwilach mogli liczyć na Pashytskyy’ego i Schulza, którzy zapewnili im triumf 25:23, a tym samym pierwsze trzy punkty w sezonie 2016/2017.

 

PLUS Liga, 1 kolejka:

LOTOS Trefl Gdańsk – Effector Kielce 3:1 (20:25, 25:22, 25:21, 25:23)

 

LOTOS Trefl Gdańsk: Pietruczuk 13, Pashytskyy 12, Masny 2, Mika 12, Grzyb 3, Schulz 18, Gacek (L), Jakubiszak, Romać 3, Stępień, Gawryszewski 7.

Trener: Andrea Anastasi

 

Effector Kielce: Maćkowiak 3, Komenda 6, Wachnik 8, Wohlwartstaetter 11, Andric 14, Pawliński 16, Sobczak (L), Formela 3, Więckowski.

Trener: Dariusz Daszkiewicz

 

Sędziowie: A. Kuchna, M. Budzik.

 

MVP: Michał Masny (LOTOS Trefl)

 

Widzów: 2600

 

 

Z hali ERGO Arena: Ziemowit BUJKO,

Foto: autor

{gallery}articles/20161003L{/gallery} 

By kkorpas

2 thoughts on “Neptun dał siłę…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *