Nieco ponad miesiąc później to jednak Seahawks świętowali zdobycie mistrzostwa Polski i to w „jaskini lwa” (czy raczej… Pantery), w X Wielkim Finale na Stadionie Miejskim we Wrocławiu. Oby podobna historia powtórzyła się za miesiąc w Białymstoku. Najpierw trzeba będzie jednak pokonać Lowlanders za dwa tygodnie na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.
Mimo iż obie ekipy już wcześniej zapewniły sobie awans do play-off z dwóch czołowych miejsc, to gdyński pojedynek miał charakter prestiżowy. W ostatnich sezonach Topligi to właśnie potyczki Jastrzębi i Panter przynoszą kibicom najwięcej emocji i futbolu na najwyższym poziomie.
Prócz splendoru, rozstrzygnięcie dzisiejszego spotkania miało wpływ na skład par półfinałowych. O ile Pantery bez problemu, po dwa razy pokonały w tym sezonie Warsaw Eagles i Primacol Lowlanders Białystok, to Jastrzębie starały się uniknąć półfinałowej potyczki z drużyną z Podlasia. Na początku rozgrywek gdynianie wygrali z Ludźmi z nizin 12 punktami, ale 5 czerwca raptem jednym oczkiem. Przed dzisiejszym meczem było jasne, że jeśli Jastrzębie utrzymają trzypunktową przewagę z pierwszego meczu z Panterami, to w półfinale przyjdzie im się zmierzyć z Warsaw Eagles lub Husarią Szczecin.
Do dzisiejszej potyczki Pantery przystąpiły bez swojego pierwszego rozgrywającego Stevena White’a, który leczy skręconą kostkę. Atakiem wrocławian kierował reprezentacyjny quarterback Bartosz Dziedzic. On także nie był w pełni sił – kontuzja ręki wydatnie utrudniała mu wykonywanie podań. W kontekście tego goście swój atak oparli na biegach.
Mecz rozpoczął się dla gości bardzo dobrze. Za sprawą biegu Rickey’ego Stevensa i podwyższenia za jeden Dawida Pańczyszyna wrocławianie już na początku spotkania odrobili straty z pierwszej potyczki z Jastrzębiami. Prowadzenie przyjezdnych zmniejszył skutecznym kopnięciem z pola wszechstronny Przemysław Portalski.
Także akcją trzypunktową, już w drugiej kwarcie, odpowiedział Pańczyszyn. Do przerwy przyjezdni prowadzili jednym przyłożeniem. W trzeciej części gry, będący pod nieustanną presją ze strony defensywy Panthers, Terrance Owens odnalazł nieobstawionego Pawła Fabicha i różnica została zniwelowana do raptem jednego punktu.
Na początku decydującej „ćwiartki” ponownie skutecznymi kopnięciami z pola wymienili się Portalski i Pańczyszyn.
Końcówka meczu należała do perfekcyjnej w ostatniej kwarcie defensywny gości. Na niespełna dwie i pół minuty przed ostatnim gwizdkiem piłkę rywalowi wybił grający w szeregach wrocławian Jakub Grabas. Futbolówkę podniósł Josh Aleaze i po kilkunastojardowej akcji powrotnej zdobył touchdown. Kilka chwil później w ponownie zabłysnęła gwiazda Deante Battle – zawodnik ten przechwycił rzut rywala i pogalopował w pole punktowe Jastrzębi. Skuteczne podwyższenie Pańczyszyna podwyższyło prowadzenie Panter do 15 punktów. Emocjonujące spotkania zakończyło się zwycięstwem wrocławian, którzy na zakończenie sezonu zasadniczego wyrwali Jastrzębiom pozycję lidera.
Dla gdynian była to pierwsza porażka po 10 ligowych wygranych z rzędu (uwzględniając trzy triumfy w sezonie 2015).
– Najważniejszy mecz dopiero za cztery tygodnie, gdy w Białymstoku zagramy najpewniej ponownie z Seahawks. Dzisiejsze zwycięstwo nie ma wielkiego znaczenia, poza tym że nas mentalnie podbudowało. Mamy chrapkę na dwa mistrzostwa – na krajowym podwórku i w IFAF Europe Champions League – skomentował Mateusz Ruta, linebacker Panthers Wrocław.
– Analiza przegranych meczów jest lekcją, która przynosi największe korzyści. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało, może ta porażka nauczy nas więcej niż kolejne zwycięstwo. Zawsze wychodzimy na boisko by wygrać, jednak nie rozdzieramy szat po dzisiejszej porażce. Teraz zaczyna się ten etap sezonu, w którym nie można sobie pozwolić na słabość, bo przegrany jedzie, bądź zostaje w domu. Na Panthers jeszcze przyjdzie czas – powiedział Maciej Siemaszko, defensive back Seahawks Gdynia.
Najlepszym zawodnikiem dzisiejszego meczu był zdobywca przyłożenia w obronie Joshua Alaeze. W obronie Panter świetnie zaprezentowali się także wspomniany Deante Battle i Kamil Ruta. W ataku brylował running back Rickey Stevens, w którego dobrych biegach dużą zasługę miała solidnie prezentująca się linia ofensywna gości.
Jednym z najpewniejszych ogniw ataku Jastrzębi był zdobywca przyłożenia Paweł Fabich. W pierwszej połowie pokaźnych zysków jardowych po akcjach dołem dostarczał Joshua Quezada. Później z gry wyłączyła go niestety kontuzja. Kilka pewnych chwytów zaprezentował Jakub Mazan. Zawodnik ten jednak nie ustrzegł się błędów w zespołach specjalnych. W obronie widać było powracającego po zawieszeniu Michała Garbowskiego. Dobre pracowała linia defensywna z Timothy’m McGee na czele.
Oba zespoły czeka teraz dwutygodniowa pauza przez półfinałami, które zaplanowane są na weekend 2-3 lipca. W meczach, których stawką jest awans do XI SuperFinału Pantery na własnym boisku zmierzą się z Warsaw Eagles, a Jastrzębie podejmą Primacol Lowlanders Białystok.
Seahawks Gdynia – Panthers Wrocław 12:27 (3:7, 0:3, 6:0, 3:17)
I kwarta:
0:7 przyłożenie Rickey’ego Stevensa po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
3:7 26-jardowe kopnięcie z pola Przemysława Portalskiego
II kwarta:
3:10 30-jardowe kopnięcie z pola Dawida Pańczyszyna
III kwarta:
9:10 przyłożenie Pawła Fabicha po 19-jardowej akcji po podaniu Terrance’a Owensa
IV kwarta:
12:10 33-jardowe kopnięcie z pola Przemysława Portalskiego
12:13 21-jardowe kopnięcie z pola Dawida Pańczyszyna
12:20 przyłożenie Joshua’y Alaeze po 18-jardowej akcji powrotnej po odzyskaniu piłki zgubionej przez rywali (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
12:27 przyłożenie Deante Battle po 40-jardowej akcji powrotnej po przechwycie (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
MVP meczu: Joshua Alaeze (linebacker Panthers Wrocław)
Widzów: 400
————————————————–
Źródło: Biuro Prasowe PLFA
{gallery}articles/20160618{/gallery}
Auto Start Stop Warning Light https://medium.com/@demedemetria7/auto-start-stop-warning-light-201abdfbe04e