Goście z Wolina obronili miano niepokonanych na wyjeździe i pokazali, że nie przypadkiem zagnieździli się w czołówce, z pewnością na ich postawę w I połowie pozytywnie wpłynął szybko zdobyty gol, jednak od ok. 70 min. przewaga była już po stronie biało-niebieskich. Dobra organizacja i ustawienie z pierwszej połowy zniknęły. Być może brało się to z faktu, że teoretycznie dwaj najważniejsi zawodnicy wicelidera – Bartosz Ława i Adam Nagórski rozczarowali. Zmiany dokonywane przez trenera Pawła Ozgę świadczyły, że dostrzega on ubytek sił u swoich piłkarzy. Żal, że nie udało się tego gdynianom wykorzystać.
Jednym z powodów były słabo funkcjonujące skrzydła, a w samej końcówce głównie brak chłodnej głowy i precyzji.

Bezpośredni wpływ na sam wynik miały indywidualne błędy. W 3 min. Piotr Jaroszek zdecydowanie za daleko stał od stoperów, przez co Kacper Wittbrodt miał autostradę do bramki, natomiast w 31 min celny (bo na pewno ani mocny, ani groźny) strzał Kajetana Pogorzelczyka wziął się ze złego ustawienia Marcina Matysiaka, który cofając się zgubił oś bramki.
Nie da się ukryć, że piłkę meczową miał w 72 min.
Dominik Klecha (pudło), a blisko pełni szczęścia było też w 88 min., gdy golkiper Vinety złapał uderzenie Wojciecha Zyski głową, po bodaj pierwszym dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Wspomnianego Zyskę można uznać za bohatera gry. To z jego dwóch odbiorów wzięły się bramki. Przy pierwszej fart był po jego stronie, bo – zanim zagrał do Radosława Krysińskiego – arbiter mógł odgwizdać faul na Mateuszu Sowale. Jednak mimo to wielkie brawa za antycypację i błyskawiczny doskok do przeciwnika w momencie, gdy goście chcieli rozegrać akcję od tyłu. Z kolei wracający po (kolejnej) kontuzji Krysiński był drugą najjaśniejszą postacią w drużynie Bałtyku. Udanymi dryblingami jakby chciał wszystkim ogłosić, że o żadnych kłopotach nie pamięta. To, że opuszczał boisko utykając, nie świadczyło o odnowieniu się urazu. Bezpośrednio przed zmianą rywal nastąpił Radkowi na stopę. 

Stoczniowcy stracili dwa punkty do lidera, ale trzeba to przetrawić, przemyśleć i gonić dalej. Chcemy przecież wszyscy, aby gorąca atmosfera na trybunach i zapał kibiców nie ostygły aż do czerwca. A następny mecz w roli gospodarza może być szczególny. Do wtorku wyjaśni się, czy mecz z Cartusią odbędzie się na boisku „A”, tym samym, na którym biało-niebiescy świętowali awans do II Ligi Zachód. Planowany termin: 3 kwietnia (niedziela). Oczywiście, to sytuacja awaryjna, co nie zmienia faktu, że mini-stadion przy Olimpijskiej to i tak ligowa czołówka. 

Galeria zdjęć z meczu Foto: www.baltykgdynia.pl, Jacek Kaliszewski 

BAŁTYK: Matysiak – Piekarski, Karasiński, Wypij, Jaroszek – Zejglic (88 Rusinek), Łatka, Zyska, Bułka (72 Węgliński) – KRYSIŃSKI (70 KLECHA), ŻOŁNOWSKI. Rezerwowi: BARTKOWIAK, Wesołowski, MŁYNARCZYK, PORĘBA 

VINETA: RECHTZIEGEL – SKORB, Jeż, Niewiada, Łodyga Ż, Ława Ż, Wittbrodt (83 Szewczykowski), Sowała (65 Tarka), Pogorzelczyk, Adrian Nagórski (77 Zieliński), Adam Nagórski (70 Zieliński). Rezerwowi: Bratkowski, Wydmuszek, KACPEREK 

 

 

————————————-

Źródło: www.baltykgdynia.pl

By kkorpas

One thought on “Setny mecz Bałtyku na Narodowym Stadionie Rugby na remis!!!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *