11 marca 2016 roku na stadionie GOSiR w Gdyni odbył się mecz 21 kolejki rozgrywek o mistrzostwo I ligi pomiędzy jednymi z najważniejszych kandydatów do awansu do Ekstraklasy w tym sezonie – Arką Gdynia a beniaminkiem, Zagłębiem Sosnowiec. Mecz, który może mieć kluczowe znaczenie jeśli chodzi o awans Arki do Ekstraklasy.
Po udanej jesieni i efektownej inauguracji rundy wiosennej w wykonaniu gdynian, ten mecz, pierwszy na własnym obiekcie po zimie, wzbudzał ogromne zainteresowanie wśród kibiców. Bilety zostały wyprzedane na dobre kilka godzin przed jego rozpoczęciem i nie było sensu stać pod kasami. Działacze Arki zwiększyli pojemność stadionu przed inauguracją rundy w Gdyni, ale okazało się… że to wciąż za mało. Kibice zaskoczyli wszystkich i co do jednego wykupili miejsca na spotkanie z Zagłębiem. Znaleźli się jednak i tacy, którzy przed samym spotkaniem stali przed kasami i błagali o wejściówki na spotkanie. Łącznie było aż 8602 widzów, co stanowi najwyższą zanotowaną frekwencję od czasów spadku Arki do I ligi. Trener Grzegorz Niciński na przedmeczowej konferencji był bardzo tajemniczy jeśli chodzi o skład i taktykę. To pierwsze jednak zaskakiwać nie powinno. W bój posłał jedenastkę bardzo podobną do tej z wielu jesiennych spotkań, plus Dariusz Formella i Mateusz Szwoch. Do składu wrócił też Antoni Łukasiewicz, który w Katowicach pauzował za kartki.
Mecz rozpoczął się bardzo nieregularnie. Przez pierwsze kilka minut wszyscy widzowie byli świadkami niespokojnej gry, pełnej nerwów. Jednak już w dziewiątej minucie kibice zgromadzeni na stadionie zamarli. Katastrofalną w skutkach decyzję podjął prawy obrońca Arki Przemysław Stolc. W środkowej strefie zaliczył tak zwany pusty przelot, chcąc wybić piłkę, czym dał szansę na kontrę gościom. Ci wykorzystali ją perfekcyjnie, a do własnej bramki trafił Krzysztof Sobieraj. To ewidentnie nie był dzień młodego Stolca. Popełnił jeden, ale jakże brzemienny w skutki błąd. Goście tak naprawdę nie musieli zbyt wiele się natrudzić, by zdobyć w tym spotkaniu gole. Bowiem i drugą bramkę już po przerwie poniekąd sprezentowali rywalom arkowcy. Rafał Siemaszko fatalnie zagrał do tyłu w środek pola, a z błędu znakomicie skorzystali sosnowiczanie i gola ostatecznie ze spalonego zdobył Michał Fidziukiewicz. Gdyby jednak sędzia nie puścił gry i nie uznał bramki, musiałby cofnąć akcję, podyktować rzut karny przeciwko żółto-niebieskim i pokazać kartkę bramkarzowi Arki Konradowi Jałosze, który złapał za nogę sosnowiczanina. Czy żółtą, czy czerwoną? Tu zdania ekspertów po meczu były podzielone.
Tymaczasem Arka potrzebowała impulsu. Jednej akcji. Ta przyszła, a do siatki trafił niezawodny Paweł Abbott, który przed meczami mocuje chyba do piłki magnes, bo ta sama szuka go w polu karnym. Od tego momentu wszystko wróciło do normy. Przewaga optyczna gdynian nie podlegała w ogóle dyskusji, Zagłębie tylko czekało na swojej połowie często całą jedenastką. Żółto-niebiescy za to zamykali rywala, szukając kolejnego gola. Mnóstwo jakości dawał Szwoch, który dyrygował ofensywną grą gospodarzy. O każdą piłkę walczył Łukasiewicz i efekty były widoczne gołym okiem. To Arka rządziła w środkowej strefie, mając w niej niezliczoną liczbę przechwytów. Szarpał też Michał Nalepa, ale dla niego to nie było najlepsze spotkanie.
W drugiej połowie Arka mocno spuściła z tonu. Sporo niedokładności, agresywniejszy rywal, który w tym elemencie miał już przewagę i niemożność dostania się pod pole karne. W efekcie – opisana wyżej sytuacja, która doporowadziła do utraty drugiej bramki. Ale i w takiej chwili udało się pokazać charakter. Żółto-niebiescy do ostatnich sekund szukali gola i znaleźli go wreszcie w doliczonym czasie gry, w zamieszaniu w polu karnym, a strzelił go wypożyczony z Lecha Formella. Nieliczna grupka fanów z Sosnowca zamarła. Arka utrzymała tym samym przewagę trzech punktów nad Zagłębiem i to może okazać się kluczowe na koniec sezonu.
– To był dobry i żywy mecz w naszym wykonaniu. Stworzyliśmy sporo sytuacji, a wykorzystaliśmy dwie. Jeśli utrzymamy taką dyspozycję i takie tempo, to myślę, że te punkty będziemy regularnie gromadzić. Oby takich spotkań było więcej – powiedział po meczu trener Arkowców, Grzegorz Niciński.
Miejmy nadzieję, że po następnych meczach będziemy, jako kibice, mieli więcej powodów do radości po zwycięstwach żółto-niebieskich. Przy okazji należy wspomnieć, że liderująca tabeli Wisła Płock zremisowała z walczącą o utrzymanie Pogonią Siedlce, utrzymując jednopunktową przewagę nad gdyńskim zespołem.
Arka Gdynia – Zagłębie Sosnowiec 2:2 (1:1)
0:1 Sobieraj 8′(s),
1:1 Abbott 25′,
1:2 Fidziukiewicz 76′,
2:2 Formella 90+1′
Arka: Jałocha – Stolc, Sobieraj, Fialho, Warcholak, da Silva, Nalepa (60′ Sambea), Łukasiewicz (85′ Tomasiewicz), Formella, Szwoch (68′ Siemaszko), Abbott
Zagłębie: Fabisiak – Fonfara, Wezałow, Markowski, Udovicić, Matusiak, Martinez (64′ Fidziukiewicz), Ryndak (46′ Bartczak), Dudek, Pribula, Arak (77′ Wilk)
Żółte kartki: Formella, Sobieraj (Arka) – Martinez (Zagłębie)
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 8602
Aleksander PISAREK
Foto: Ziemowit BUJKO
{gallery}articles/20160311{/gallery}