Ze względu na Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej EHF EURO’2016 odbywające się m.in. w hali ERGO Arena LOTOS Trefl Gdańsk swój mecz w ramach Ligi Mistrzów rozegrał w hali Gdynia Arena. Tym samym gdyńscy kibice mogli znów zobaczyć kawałek dobrej siatkówki w wykonaniu gwiazd światowego formatu. Co prawda gdańszczanie wystąpili bez swojego lidera, mistrza świata Mateusza Miki, który z turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie wrócił z kontuzją, ale ich rywale zaprezentowali się w najsilniejszym składzie z Francuzem Earvinem Ngapethem, Brazylijczykami Bruno Rezende i Lukasem Saatkampem oraz włoskim atakującym Lucą Vettorim.
W pierwszym secie wybrańcy Andrei Anastasiego zagrali ryzykowną, odrzucającą przeciwników od siatki, zagrywką. Dodatkowo w ataku solidnie prezentował się duet Murphy Troy i Damian Schulz, który na pozycji przyjmującego grał dopiero drugi mecz. Zaczęło się od prowadzenia 3:1, a na pierwszej regulaminowej przerwie gdańszczanie prowadzili 8:6. Po przerwie w dalszym ciągu utrzymywaliśmy wysoką skuteczność w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Prowadzenie żółto-czarnych utrzymało do drugiej przerwy technicznej. To wyraźnie zaskoczyło gości z Modeny, którzy nie potrafili znaleźć skutecznego sposobu, aby objąć prowadzenie. Co ważne, zawodnikom LOTOSu Trefla udało się skutecznie wyłączyć z gry Ngapetha, który nie mógł pokazać pełni swoich możliwości. Konsekwentna gra gdańszczan pozwoliła im zbudować trzypunktową przewagę, której nie wypuścili już do końca seta, którego asem serwisowym zakończył Miłosz Hebda (25:22).
Drugą partię mocno rozpoczęli goście, (4:8). Duża w tym zasługa Bruno Rezende, który rozrzucał gdański blok, dzięki czemu Vettori miał ułatwione zadanie w ataku. Gdańszczanie po przerwie technicznej przypomnieli sobie, jak grali w pierwszym secie i zaczęli skutecznie odrabiać straty. Ataki kończyli Troy i Schulz, a punkt kontaktowy zdobył Wojciech Grzyb, który pojedynczym blokiem zatrzymał N’Gapetha (11:12). Wtedy jednak w grze zespołu gospodarzy nastąpił przestój, co bezlitośnie wykorzystali Włosi, którzy znów odskoczyli na kilka punktów. W samej końcówce seta na zmianę zdecydował się trener Anastasi, który chcąc poprawić przyjęcie, wpuścił na boisko Sebastiana Schwarza. Na odrabianie strat było już jednak za późno i seta zakończył wynikiem 21:25 Vettori.
Początek trzeciej części meczu obfitował w liczne spektakularne akcje w wykonaniu obu zespołów. Po stronie LOTOSU niezwykle trudne piłki bronił Piotr Gacek, natomiast w szeregach gości próbkę swoich umiejętności pokazał Ngapeth. Tuż przed pierwszym antraktem kontuzję odniósł Matteo Piano, a jego miejsce zajął Elia Bossi. Po powrocie na boisko wicemistrzowie Polski znów pokazali, jak dużymi umiejętnościami i sercem do gry dysponują. Ręki w ataku nie wstrzymywali Troy oraz Hebda, a w obronie w dalszym ciągu cuda wyprawiał Gacek. Taki luz w grze naszego zespołu wyraźnie zaskoczył rywali, którzy nie potrafili znaleźć skuteczniej recepty na powstrzymanie gdańskich zawodników. W dodatku siatkarze z Półwyspu Apenińskiego zaczęli popełniać błędy. Po przejściu linii środkowej przez Ngapetha, gdańszczanie prowadzili 13:9. W dalszej części żółto-czarnym udało się powiększyć przewagę do pięciu punktów (18:13), wtedy jednak pogoń rozpoczęli siatkarze z Modeny. Znów przypomniał o sobie Ngapeth i kilka akcji później na tablicy wyników widniał remis 22:22. Gdańscy siatkarze mogli jednak liczyć na potężne wsparcie ponad trzytysięcznej publiczności, która wstała z miejsc i głośnym dopingiem wspierała swoich ulubieńców. Jej pomoc okazała się nieoceniona w tak nerwowej końcówce, bowiem najpierw piłki setowej, przy stanie 23:24, nie wykorzystał Vettori, a seta zakończył potrójny blok na Ngapethu (26:24).
Czwarta partia to walka punkt za punkt do stanu 14:14. Tuż przed przerwą dwa „oczka” przewagi wypracowali modeńczycy, którzy za wszelką cenę chcieli doprowadzić do tie-breaka. Po asie serwisowym Troya na krótko prowadzili gdańszczanie, ale modeński gwiazdozbiór szybko uzyskał trzy kolejne oczka i w krótkim czasie doprowadził do setbola. Przy drugiej piłce setowej włoski blok zatrzymał Troya i zamknął wynik na 25:22, doprowadzając do tie-breaka.
Ostatni akt tego porywającego spektaklu, podobnie jak poprzednie, miała bardzo wyrównany przebieg. Dobrze funkcjonował gdański blok. Zasłona na Milosu Nikiciu pozwoliła przed zmianą stron wyjść na prowadzenie żółto-czarnym (8:7). Później prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Przy stanie 12:12 nieprawdopodobną akcję zakończył świetnie grający w całym meczu Hebda i to gdańszczanie przybliżyli się do zwycięstwa. Ta sytuacja prawdopodobnie okazała się kluczowa w kontekście końcowego wyniku. I choć modeńczykom udało się jeszcze wyrównać, to dwie kolejne przestrzelone przez nich piłki dały miejscowym zwycięstwo. Mecz zakończył autowy atak Vettoriego (15:13).
W gdańskim zespole fantastycznie zagrali… wszyscy. Aż 29 punktów zdobył w tym spotkaniu Murphy Troy, niewiele mniej – 22 dołożył Miłosz Hebda, który chyba po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie. Zanotował też trzy asy serwisowe. Po dwa dołożyli wspomniany Troy i Schulz. Aż 8 punktowych bloków zaliczył Wojciech Grzyb, a Piotr Gacek przyjmował pozytywnie ze skutecznością 72%, a perfekcyjnie – 28%!. Damian Schulz grający na przyjęciu drugi raz w życiu zanotował 48% przyjęcia pozytywnego.
Dzięki gdyńskiemu zwycięstwu siatkarze LOTOSU Trefla Gdańsk zapewnili sobie awans do grona najlepszych dwunastu zespołów Europy!
Lotos Trefl Gdańsk – DHL Modena 3:2 (25:22, 21:25, 26:24, 22:25, 15:13)
Lotos Trefl: Gawryszewski 3, Troy 29, Schulz 10, Grzyb 11, Falaschi 1, Hebda 22, Gacek (L), Schwarz 2, Czunkiewicz.
DHL: Piano 3, Vettori 22, Petric 6, Saatkamp 12, Rezende 2, Ngapeth 17, Rossini (L), Nikic 2, Bossi 4,
Sędziowie: P. Hakkarainen (FIN), A. Ryabtsov (RUS)
Widzów: 3300
Z hali Gdynia Arena: Ziemowit BUJKO,
Foto: autor
{gallery}articles/20160121{/gallery}