Od pierwszej kwarty spotkanie było bardzo zacięte i wyrównane. Dość powiedzieć, że w pierwszych 10 minutach gry aż sześciokrotnie tablica wyników pokazywała remis, a prowadzenie także zmieniało się kilkakrotnie. Obie drużyny prześcigały się też w nieclnych rzutach. Asseco zanotowało ich 13, a MKS – 11. W drugiej odsłonie było jeszcze gorzej. Koszykarze Asseco spudłowali aż sedemnaście razy. W konsekwencji schodząc na przerwę gdynianie mieli na koncie tylko 5 trafionych rzutów za dwa punkty. Goście, głównie za sprawą Erica Williamsa i Sama Dowera mieli lekką przewagę, która zapowiadała emocje w drugiej połowie gry.
Na początku trzeciej partii gości znów odskoczyli na najwyższe w tm meczu rowadzenie 8 punktów i Asseco wziąż musiało gonić wynik. Niestety nadal utrzymywała się niska skuteczność gdyńskich koszykarzy, którzy pudłowali rzut za rzutem. Przyjezdni natomiast dzielili rządzili pod koszami i na tablicach. Mimo wszystkich słabości podopieczni Tane Spaseva wygrali trzecią kwartę, w końcówce Anthony Hickey i Przemysław Żołnierewicz zniwelowali straty i tylko trafieniu Pawła Zmarlaka na 20 sekund przed syreną goście zawdzięczali trzypunktowe prowadzenie przed ostatną partią. Kwestia wyniku była jednak wciąż otwarta.
Przez pierwsze sześć minut czwartej części meczu przybysze ze Śląska kontrolowali jego przebieg i nie pozwalali miejscowym na zbliżenie się na więcej, niż 3-4 punkty. Ale gdy Anthony Hickey w ciągu minuty zdobył 10 oczek i na niespełna 120 sekund przed końcową syreną Asseco dwukrotnie wyszło na prowadzenie sytuacja zaczynała się wymykać im spod kontroli. Wówczas odpowiedzialność za wynik wziął na siebie Rashaun Broadus, który sam trzykrotnie wykonywał rzury wolne chybił tylko raz, a do tego faulem powstrzymał Hickeya. W ostatnich sekundach jeszcze Hickey oraz Matczak próbowali rzutów za trzy punkty, które dałyby dogrywkę, ale nie trafili.
MKS Dąbrowa Górnicza wygrał zasłużenie. Był zespołem lepszym, prowadził przez większą cześć meczu. Boli jednak fakt, że Asseco przegrało nie z przeciwnikiem, który pokazał fantastyczną grę, ale z… samym sobą. Nie umniejszając niczego rywalowi, to nie dąbrowianie wygrali ten mecz. To Asseco go przegrało.
Wypowiedzi pomeczowe:
Wojciech Wieczorek (trener MKS): – Wygraliśmy bo bardzo chcielśmy i udało się nam postawić przeciwnikowi bardzo trudne warunki w obronie. Ze skutecznością było różnie, natomiast wynikało to moim zdaniem z niezłej defensywy, po jednej, jak i po drugiej stronie. Nerwowa końcówka wynikła z tego, co trudno nawet określić, myślę że w dwie minuty wdarło się wręcz szaleństwo przez chwilę na boisko. Na szczęście uspokoiliśmy grę, opanowaliśmy nerwy i statnie momenty meczu przebiegały już pod naszą kontrolą.
Eric Williams (MKS): – To nie był łatwy mecz, bo musiałem się zmagać z wysokimi rywalami. Na szczęście byłem od nich silniejszy i starałem się tę przewagę wykorzystać. Nasz zespół wykonał dziś dobrą robotę, a trener właściwie nas nastawił i to wszystko dało nam zwycięstwo.
Tane Spasev (trener Asseco): – Gratuluję zespołowi z Dąbrowy Górniczej. Oni przyjechali tu, do naszej hali, żeby wygrać, a my zagraliśmy najgorszy mecz, jaki pamiętam. Tak nie można grać na własnym parkiecie. Przeciwnik zdobył 32 punkty spod kosza. Rytmu gry nie pozwala nam utrzymać kalendarz rozgrywek. To niest dobre, że gramy tylko dwa mecze w ciągu miesiąca. Nie zamierzamy jednak się usprawiedliwiać. Jesteśmy młodym zespołem, musimy ciężko trenować, teraz czeka nas grudniowy maraton.
Przemysław Żołnierewicz (Asseco): – Przyłączam się do gratulacji dla rywal. Dzisiaj daliśmy zespołowi z Dąbrowy zdobyć mnóstwo łatwych punktów spod kosza. Niestety, nie zagraliśmy naszym stylem, nie zagraliśmy tak twardej obrony, jak zwykle i szybkiego ataku. Miejmy nadzieję, że to się już nie powtórzy.
Asseco Gdynia – MKS Dąbrowa Górnicza 62:65 (19:19, 10:14, 17:16, 16:16)
Asseco: Hickey 24, Frasunkiewicz 9, Matczak 8, Żołnierewicz 8, Kowalczyk 5, Parzeński 4 (12 zb), Szczotka 4, Morozov 0, Kaplanović 0.
MKS: Broadus 13, Dower 13, Williams 12 (12 zb), Pamuła 10, Zmarlak 9, Dziemba 4, Piechowicz 4, Szymański 0.
Sędziowie: A. Fiedler, M. Koralewski, T. Tomaszewski
Widzów: 1636
Z hali Gdynia Arena: Ziemowit BUJKO
Foto: autor