W pierwszej połowie gdyński zespół grał beznadziejnie. Miał problemy z uzyskiwaniem pierwszych prob i przeprowadzaniu akcji ofensywnych. Angelo Pease nie był w stanie przeprowadzić skutecznej akcji biegowej, bo gdy tylko dostawał piłkę był natychmiast osaczany przez warszawskich obrońców, a w akcjach podaniowych Jastrzębie miały trudności z łapaniem piłki, kierowanej do nich przez rozgrywającego.

Eagles szybko objęli prowadzenie. Dał je im Charles McCrea, który jeszcze w ubiegłym sezonie był zawodnikiem gdyńskiej drużyny. Seahawks nie radzili sobie z dobrze grającymi gośćmi. Grali z rezerwą i nie mieli żadnego pomysłu na rywala. Pierwsze punkty zdobył dopiero w drugiej odsłonie Micah Brown, który najpierw podał do Marcina Blumy, umożliwiając mu uzyskanie pierwszej próby, a w chwilę później sam po akcji biegowej zdobył przyłożenie.

Orły niemal natychmiast odpowiedziały. Andre Whyte i McCrea „rozklepali” obronę miejscowych i po krótkiej akcj biegowej ten pierwszy znów wyprowadził swój team na prowadzenie. Gospodarze mieli jeszcze tuż przed przerwą swoją szansę, ale Pease zatrzymany został przez defensywę Eagles około 10 m od pola punktowego.

 

Prawdziwe emocje czekały widzów jednak w drugiej połowie, która zaczęła się podobnie jak pierwsza od przyłożenia dla Eagles, którego autorem był ponownie Whyte. Orły odkopnęli piłkę i wtedy swój kunszt pokazał Pease. W akcji powrotnej przebiegł 82 jardy i ku zaskoczonej obronie gości, która nie była w stanie go powstrzymać wbiegł w endzone zdobywając jakże ważne i cenne punkty.

Za chwilę przewaga gości znów wynosiła dwa przyłożenia, gdyż Adrian Sawicki pokazał jastrzębiom jak należy prawidłowo łapać piłkę w polu punktowym, podaną mu przez Herberta Lee Bynesa. Ponownie jednak szybkie nogi Pease’a spowodowały, że ostatnią kwartę zespoły zaczynały przy siedmiopunktowym prowadzeniu Orłów (20:27).

Chwilę po rozpoczęciu ostatniej partii boisko z urazem kolana opuścić musiał Angelo Pease i wydawało się, że goście wywiozą z Gdyni punkty, tym bardziej, że czas nieuchronne upływał, a ofensywa Seahawks nie dawała nadziei na zmianę wyniku. I wówczas pierwsze skrzypce zagrał Michał Garbowski. Zawodnik obrony gdynian, który parę minut wcześniej wył dosłownie z bólu przy linii bocznej (najprawdopodobniej z powodu złamanego żebra) w czasie akcji ofensywnej rywali rzucił się na zawodnika z piłką w endzonie Orłów, dzięki czemu zdobył i punkty i piłkę.

Na około 15 sekund przed końcem Seahawks mieli zaledwie jeden jard do pola punktowego przeciwnika. Wówczas indywidualną akcję skutecznie przeprowadził Micah Brown, wyrywając Orłom zwycięstwo w tym spotkaniu.

Kluczowe znaczenie w tym meczu miała akcja Michała Garbowskiego, którego uznano MVP tej konfrontacji. Oprócz niego w szeregach gospodarzy dobre spotkanie rozegrali Wiktor Hudyka i Lamonte Gaddis, który obok własnych zadań skutecznie zastąpił pod koniec meczu Pease’a, a także Brown oraz Jakub Mazan. W zespole gości obok wspomnianych autorów przyłożeń McCrea i Whyte’a wyróznić należy Michała Śpiczko i Łukasza Melerskiego.

Po tym spotkaniu Jastrzębie z jedna porażką umocnili się na drugim miejscu w tabeli i zmierzają do tego, by półfinał play-off zagrać w Gdyni. Kolejna przeprawa czeka Seahawks 24 maja w Poznaniu, gdzie naprzeciw nim staną Kozły. Tego samego dnia Orły na własnym boisku zmierzą się z Panterami.

Wielka szkoda, że tak wiele miejsc na trybunach Narodowego Stadionu Rugby, w niedzielne popołudnie świeciło pustką. Niech żałują ci, którzy nie przyszli na mecz, bo był on znakomitą promocją futbolu amerykańskiego.

Po meczu powiedzieli:

Roman Iwański (prezes Warsaw Eagles): – Graliśmy naprawdę dobrze, ale gratuluję Seahawks walki do końca. Ten mecz mógł rozstrzygnąć się w zaledwie dwóch akcjach, ale my poczuliśmy się chyba zbyt komfortowo. To spotkanie pokazało jak piękny może być futbol, chociaż sędziowie rzucili dziś sporo flag. Teraz myślimy o starciu z Panthers Wrocaw. Panuje przekonanie, że są niezwyciężeni, ale każda drużyna ma swoje słabości. Poprzednie wyniki nie grają, a my po prostu musimy wygrać ten mecz. 

Daniel Piechnik (koordynator defensywy Seahawks):  – Safety w tej sytuacji (akcji Garbowskiego – przyp. ZB) było lepsze niż przyłożenie, bo Eagles musieli oddać nam piłkę. Oczywiście nie kalkulowaliśmy, ale po tej akcji cały zespół uwierzył w zwycięstwo. Graliśmy dziś poniżej oczekiwań, ale wierzę, że teraz będzie tylko lepiej. Każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę. Pokazaliśmy charakter.

 

Seahawks Gdynia – Warsaw Eagles 28:27 (0:7, 7:6, 13:14, 8:0) 

 

I kwarta
0:7 przyłożenie Charlesa McCrea po 22-jardowej akcji po podaniu Herberta Lee Bynesa (podwyższenie za jeden punkt Dawid Więckowski) 

II kwarta
7:7 przyłożenie Micaha Browna po 6-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
7:13 przyłożenie Andre Whyte’a po 2-jardowej akcji biegowej 

III kwarta
7:19 przyłożenie Andre Whyte’a po 3-jardowej akcji biegowej
14:19 przyłożenie Angelo Pease’a po 82-jardowej akcji powrotnej po odkopnięciu (podwyższenie za jeden punkt Jakub Fabich)
14:27 przyłożenie Adriana Sawickiego po 24-jardowej akcji po podaniu Herberta Lee Bynesa (podwyższenie za dwa punkty Charles McCrea)
20:27 przyłożenie Angelo Pease’a po 9-jardowej akcji biegowej 

IV kwarta
22:27 dwa punkty dla Seahawks po zatrzymaniu rywala w jego własnym polu punktowym
28:27 przyłożenie Micaha Browna po 1-jardowej akcji biegowej
 

MVP meczu: Michał Garbowski (linebacker Seahawks Gdynia)

Widzów: ok. 300

Ziemowit BUJKO,

Foto: autor

Statystyki za Biurem Prasowym PLFA

{gallery}articles/20150517S{/gallery}

By kkorpas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *