Na powyższej fotografii maskotka Panthers przegryza szyję gdyńskiemu Jardkowi, co symbolicznie ilustruje tytuł tego tekstu. Mecz rozpoczął się fatalnie dla gospodarzy. W pierwszej ofensywnej akcji meczu Kyle Israel wykonał długie podanie do Grzegorza Mazura, który zupełnie niepilnowany bez trudu złapał piłkę i wbiegł w pole punktowe Seahawks.
Obrona Jastrzębi przypominała sito. Goście podawali piłkę jak chcieli. Kiedy trafiała ona do Israela pole punktowe gospodarzy było zagrożone. W pierwszej połowie przyjezdni wykonali podobne akcje jeszcze dwukrotnie. Oba przyłożenia były autorstwa Tomasza Dziedzica, który bez problemów łapał kierowane doń podania i zdobywał kolejne punkty, ośmieszając obronę żółto-czarnych.
Niewiele lepiej wglądał atak miejscowych. Nadający ton grze ofensywnej Jastrzębi w dotychczasowych spotkaniach Angelo Pease i Micah Brown zachowywali się na boisku jak pijane dzieci we mgle. Pease próbował co prawda swoich długich biegów, ale niemal natychmiast był powalany przez defensorów Panter. A Brown miał trudności z właściwym czytaniem gry i podejmował nietrafione decyzje. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:20.
Jastrzębie miały też problem z łapaniem kierowanych do nich piłek. W trzeciej kwarcie miejscowi mieli szansę na pierwsze punkty w meczu, ale Tomasz Mechlewicz uderzony przez obrońcę wrocławian zgubił piłkę. Wcześniej zdarzyło się to także m.in. Marcinowi Blumie.
Goście bezwzględnie wykorzystali słabość przeciwnika i w drugiej połowie zadali mu dwa dobijające ciosy. Najpierw uczynił to Tomasz Dziedzic, po podaniu, a jakże – Israela, a w samej końcówce meczu – Marcus Sims. Bardzo dobrze zagrała obrona Panthers, która powstrzymywała wszystkie próby zdobywania terenu przez ofensywę Mistrzów Polski.
Wynik 0:33 ma wymiar historyczny, ponieważ nigdy wcześniej Jastrzębie nie przegrały meczu do zera, tym bardziej na własnym terenie. Zawodnicy Panter, szczególnie ci, którzy grali w sierpniowym SuperFinale potraktowali to zwycięstwo jako rewanż za przegrany tytuł Mistrza Polski.
W tym roku to Wrocław będzie areną SupeFinału i Pantery odważnie deklarują zdetronizowanie gdynian i odzyskanie tytułu dla stolicy Dolnego Śląska.
Krzysztof Tomczak, defensor Panthers: – To było wielkie zwycięstwo i masakra na Seahawks. Zrobiliśmy duży krok w drodze po mistrzostwo. Wysłaliśmy wiadomość do ligi, że jesteśmy najlepsi. Idziemy po tytuł. Mamy świetnych skrzydłowych. Defensywa nie może sobie z nimi poradzić na treningach, a obronę mamy najlepszą w Polsce. Nikt nas nie zatrzyma –
Daniel Piechnik, koordynator defensywy Seahawks: – Był to pierwszy z naszych trzech meczów z nimi. Nie warto załamywać rąk, tylko trzeba ciężej trenować i wyeliminować błędy które popełniliśmy teraz. Wiedzieliśmy, że Panthers mają tendencję do decydowania się na długie podania, jednak nie poradziliśmy sobie z nimi. Będzie lepiej, bo po kontuzjach powrócą kluczowi zawodnicy. Do pozytywów należy zaliczyć to, że dobrze powstrzymywaliśmy w tym meczu running backa Panter.
Kolejny mecz Seahawks przypadnie na 9 maja w Białymstoku, gdzie przeciwnikiem będą tamtejsi Lowlanders, beniaminek PLFA. Dzień później we Wrocławiu Pantery zagrają z Zagłębiem Steelers Interpromex.
Seahawks Gdynia – Panthers Wrocław 0:33 (0:13, 0:7, 0:6, 0:7)
I kwarta
0:7 przyłożenie Grzegorza Mazura po 68-jardowej akcji po podaniu Kyle’a Israela (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
0:13 przyłożenie Tomasza Dziedzica po 21-jardowej akcji po podaniu Kyle’a Israela
II kwarta
0:20 przyłożenie Tomasza Dziedzica po 71-jardowej akcji po podaniu Kyle’a Israela (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
III kwarta
0:26 przyłożenie Tomasza Dziedzica po 4-jardowej akcji po podaniu Kyle’a Israela
IV kwarta
0:33 przyłożenie Marcusa Simsa po 9-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
MVP meczu: Tomasz Dziedzic (skrzydłowy Panthers Wrocław)
Widzów: ok. 1000.
Ziemowit BUJKO
Foto: autor
źródło statystyk: Biuro Prasowe PLFA