Zaczęło się od szybkiego 6:0 po trójkach Krzysztofa Szubargi i Gorana Vrbanca. Sopocianie próbowali szybko odpowiedzieć tym samym, ale nie trafiali. Spróbowali więc inaczej i zaczęli rzucać spod kosza. Ta taktyka przyniosła wkrótce owoce i w 4 minucie po trafieniu Pawła Leończyka tablica pokazywała remis (6:6). W tej kwarcie skrzydłowy Trefla jeszcze pięciokrotnie powtórzył swój wyczyn..W drużynie AZS-u kroku próbuje dotrzymać mu Qyntel Woods, którzy trzykrotnie trafia za dwa punkty i dokłada jedną trójkę, a że ma jeszcze „trójkowe” wsparcie w swoich kolegach pierwsza kwarta kończy się wynikiem 26:18.

W drugiej – koszalinianie powiększają prowadzenie do 15 punktów po rzutach Ivana Radenovicia i trójce Devona Austina (33:18). Sopocianom w ogóle nie wchodzą w pierwszej połowie trójki (próbowali łącznie 6 razy), natomiast AZS-owi owszem. Na cztery minuty przed przerwą drugim trafieniem zza łuku popisuje się Austin i przewaga 15 punktów się utrzymuje. Bojan Popovic daje jednak sygnał, który podejmują Leończyk i Tautvydas Lydeka. Trefl odrabia kolejno 8 punktów, notując najdłuższą serię w meczu (40:33). Dzięki trafionemu wolnemu przez Sławomira Sikorę w ostatnich sekundach Trefl wygrywa tę kwartę dwoma punktami i wraca do meczu. Podobnie jak sopocianie – trójki, tak AZS nie zdobył przez 20 minut ani jednego punktu po rzutach wolnych, gdyż, co rzadko się zdarza nie miał ani jednej takiej okazji. Nie wykorzystał także ani jednego szybkiego ataku.

Rzut Michała Michalaka minutę po przerwie przybliżył sopocian na 4 oczka, ale natychmiast zareagował Woods i trójką przywrócił status quo. Przepychanka „kosz za kosz” trwała mniej więcej do połowy kwarty. Po wsadzie Woodsa siedem kolejnych punktów zdobyli do spółki Popovic z Leończykiem i Trefl po raz pierwszy w tym spotkaniu objął prowadzenie (53:54), a ten ostatni miał już na koncie 22 punkty. Rozdrażniło to podopiecznych Igora Milicicia, którzy już byli w ogródku… i rzucili 9 kolejnych oczek, we wszystkich swój udział miał Dante Swanson, który wykorzystał dwa wolne, dwa razy trafił z wyskoku i jeszcze dograł Arturowi Mielczarkowi na trójkę. Pod koniec tej odsłony Lydeka zmniejszył prowadzenie AZS-u do 5 punktów i ostatnie regulaminowe dziesięć minut zapowiadało się ciekawie.

Dwie minuty po wznowieniu gry sopocianom udaje się odrobić kolejny punkt. Tracą już tylko cztery (65:61). Znowu gra „kosz za kosz”. Wolne Radenovicia – sześć oczek różnicy, lay-up Leończyka – cztery, Woods z wyskoku – sześć, ponownie Woods – osiem. Trzecią (i ostatni w tym meczu, jak się okazuje później) dla Trefla trójkę rzuca Popovic, a potem wolne wykorzystuje Eimantas Bendzius i celnie przymierza Marcin Stefański i już tylko oczko dzieli zawodników Mariusza Niedbalskiego od remisu. Wówczas kolejny przebłysk geniuszu pokazuje Woods, sam trafia z wyskoku (zrównując się punktami z Leończykiem), asystuje Radenoviciovi przy rzucie zza łuku, wykorzystuje jeden z dwóch wolnych, aż wreszcie jego nieudaną próbę za punkty dobija skutecznie Piotr Dąbrowski. Przerwa na żądanie trenera Niedbalskiego nie jest w stanie już niczego zmienić. W ostatniej sekundzie wynik ustala Michalak, ale z awansu cieszą się w Koszalinie. W meczu o finał w sobotni wieczór zwycięzcy zmierzą się ze Stelmetem.

Statystyki meczowe pokazują, że w prawie wszystkich elementach gry dominował trefl. Jednakże słaba skuteczność rzutów z gry i tylko trzy trafione trójki na 19 prób zdecydowały o takim, a nie innym rozstrzygnięciu.

Po czwartkowej porażce Asseco z turnieju odpada więc ostatni przedstawiciel Trójmiasta. W grze pozostaje jeszcze jedna drużyna reprezentująca pomorską koszykówkę – Energa Czarni Słupsk, której półfinałowym rywalem będzie Rosa Radom.

Po meczu powiedzieli:

Mariusz Niedbalski (trener Trefl): – Za wiele pozwoliliśmy AZS-owi w pierwszej kwarcie. Potem taki zespół ciężko się goni. W każdym elemencie gry niemal można powiedzieć, natomiast nasza skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Jeżeli poprawimy błędy w defensywie, jestem przekonany, że wzrośnie też nasza skuteczność. Tego zwycięstwa, co tu dużo mówić w ostatnim okresie bardzo nam brakuje. Mam nadzieję, ze już w najbliższym meczu z Anwilem pokażemy się z dobrej strony i wygramy.

Rozpocząłem dziś nieco eksperymentalną piątką, jaką Trefl nie zaczynał w tym sezonie. Chciałem zobaczyć na co stać zawodników, którzy nieco mniej pojawiali się na parkiecie, lub spełniali marginalną rolę Chciałbym ich odzyskać dla zespołu i chciałbym grali szerszą rotacją.

Tautvydas Lydeka (Trefl): – To był z naszej strony niezły występ, włożyliśmy w ten mecz wiele sił, wiele energii. No, może pierwsza kwarta nam nie wyszła, ale o wyniku zdecydowało to, że popełniliśmy parę błędów w defensywie, jak mówił trener, spudłowaliśmy parę rzutów, natomiast generalnie, myślę, że możemy być z tego spotkania zadowoleni.

 

Igor Milicic(trener AZS): – Bardzo, bardzo trudne zwycięstwo. Mamy spore problemy zdrowotne. Paru chłopaków nie powinno w ogóle grać, ale zagrali, poświęcili się dla zespołu. Tak, że wielkie dzięki i gratulacje dla zespołu za walkę. Ćwierćfinał to nie jest łatwy mecz, Trefl jest zespołem, który zawsze jest groźny, chociaż mieliśmy jeden przestój w grze, ale zagraliśmy to, co chcieliśmy i dowieźliśmy to zwycięstwo do końca.

Zapewniam, że chłopaki, którzy jutro wyjdą do gry na pewno dadzą z siebie wszystko i powalczą. Puchar się rządzi swoimi prawami, może uda się sprawić niespodziankę.

Artur Mielczarek (AZS): {mp3}Wydarzenia/Gdynia Basket Cup/Mielczarek{/mp3}

 

AZS Koszalin – Trefl Sopot 79:72 (26:18, 18:20, 18:19, 17:15)

 

AZS: Woods 25, Radenović 17 (14 zb.), Swanson 11, Mielczarek 9, Austin 6 (3 bl.), Vrbanc 6, Szubarga 3 (6 as. ), Dąbrowski 2, Stelmach 0.

 

Trefl: Leończyk 24, Popovic 14 (8 as.), Lydeka 12, Michalak 12, Kemp 5, Bendzius 2, Stefański 2, Sikora 1, Dutkiewicz 0, Dzierżak 0.

 

Sędziowie: M. Ćmikiewicz, M. Kowalski, M. Chrakowiecki

 

 

Ziemowit BUJKO,

Foto: Małgorzata Soroka

 

By kkorpas

5 thoughts on “Gdynia Basket Cup: Puchar nie dla Trójmiasta”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *