Jeszcze na niespełna dwie minuty przed przerwą po dwóch wolnych Angeliki Stankiewicz gdyńskie koszykarki prowadziły 34:31. Wydawało się, że minimalne straty z pierwszej kwarty odrobione zostaną z nawiązką. Do tego czasu mecz był bowiem wyrównany i żadnej z drużyn nie udawało się osiągnąć większej przewagi. W końcówce jednak czterokrotnie z rzutów wolnych ukąsiła Drey Mingo, a trójką poprawiła Leah Metcalf i przyjezdne schodziły do szatni z pięciopunktowym prowadzeniem.

Tego, co stało się po przerwie nie przewidział chyba nikt. Gdynianki oddały w następnych dziesięciu minutach aż 17 (siedemnaście!) niecelnych rzutów z gry, trafiając tylko czterokrotnie za sprawą Dominiki Miłoszewskiej i trzykrotnie z rzutów wolnych. Piłka po rzutach gospodyń to odbijała się od tablicy, czy obręczy, to na niej „tańczyła”, ale do kosza wpaść nie chciała. Rywalki natomiast punktowały. Dwie trójki zaliczyła Katarzyna Motyl, jedną – Metcalf, która dołożyła do swojego dorobku jedną dwójkę i jeden osobisty. Bezbłędna na linii rzutów wolnych (jak w całym meczu) była Mingo. Kwarta skończyła ponad dwukrotną wygraną rybniczanek i przed ostatnią odsłoną miały one już 15 oczek przewagi (48:63).

Ostatnie dziesięć minut to uważna gra ze strony podopiecznych Kazimierza Mikołajca, które kontrolowały mecz, a Mingo, do spółki z Metcalf dorzucały dodatkową zdobycz punktową. Co prawda ambitnie grającym gdyniankom udało się wygrać tę część meczu i odrobić kilka punktów, ale straty wcześniej poniesione były na tyle duże, że zwycięstwo, albo chociaż remis stały się już nieosiągalne. Dodatkowo kontuzji uległa w tym spotkaniu Ewelina Gala, co zdecydowanie utrudniło zadanie zawodniczkom Vadima Czeczuro.

Gdy spojrzy się statystyki tego meczu, gdynianki nie były zespołem dużo gorszym od rywalek. Przeciwnie. Minimalnie wygrały walkę na tablicach (44:42), miały zdecydowanie mniej strat (11:20), były lepsze w punktach spod kosza, po szybkim ataku, po stratach, miały też zdecydowanie lepsze zmienniczki. Przyjezdne zagrały bardziej zespołowo (asysty 9:14) i lepiej wykorzystywały „drugą szansę”. Ale przede wszystkim były skuteczniejsze. 48% rzutów z gry, przy zaledwie 28% Basketu ( w tym za trzy punkty 50% przy 14% gdynianek) daje odpowiedź, dlaczego wynik był taki, a nie inny.

Za tydzień koszykarki Basketu będą miały okazję do rehabilitacji. Tym razem ich przeciwnikiem będzie Pszczółka AZS UMCS Lublin, z którą mają do wyrównania rachunki za mecz z początku sezonu. Pomimo popełnianych błędów i niedociągnięć zespół trenera Czeczuro jest zdecydowanie silniejszą drużyną niż jeszcze kilka miesięcy temu, zatem są pewne podstawy do ostrożnego optymizmu. Życzymy więc zwycięstwa które pozwoliłoby się drużynie odbudować przed kolejnymi ciężkimi meczami.

 

Basket Gdynia – Glucose ROW Rybnik 64:75 (14:17, 23:25, 11:21, 16:12)

 

Basket: Miłoszewska 16 (7 zb.), Dorogobuzowa 13 (8 zb.), Jakubiuk 10 (7 zb.), Naczk 9, Brown 7, Stankiewicz 6, Adamowicz 2, Koperwas 1, Gala 0, Różyńska 0, Kuras 0.

 

Glucose ROW: Mingo 26 (9 zb.), Metcalf 17 (6 zb., 8 as..), Stelmach 11, Motyl 9 (11 zb.), Rymarenko 7 (10 zb.), Zielonka 5, Paździerska 0, Henry 0, Oskwarek 0, Radwan 0.

 

Sędziowie: M. Proc, A. Kom Njilo, E. Matuszewska

 

 

Ziemowit BUJKO

Foto: autor

By kkorpas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *